-W końcu po coś na tą siłkę chodzę.-Roześmiałam się,tak jak on.
-Ile bierzesz na klatę?
-Z 35?
-No ładnie,ładnie.-Skomentował z uśmiechem.-Przepraszam cię na chwileczkę.Zaraz wrócę.-Powiedział,puszczając moje dłonie.
-Mhm.-Kiwnęłam głową.
Wyminął mnie i poszedł do baru.Odwróciłam się,żeby zobaczyć po co idzie.Kurcze,Wiktor jest wielki.Jego barki mają chyba z metr rozpiętości.Wygląda jak olbrzym.Kojarzy mi się z niepokonany tytanem,który walczył przeciwko Troi w szeregach greckich i Hektor zdołał go pokonać.Dokładnie tak wygląda.Tak samo wygląda Harry,Borys i Olek.
Podszedł do Harasima,który akurat pił alkohol z colą.Widać było,że jest pod wpływem,chociaż byliśmy tutaj półtorej godziny.Delikatnie zbliżyłam się do nich,ale nie na tyle blisko,żeby któryś z nich mnie zauważył.
-Zostaw tego drinka.-Zabrał mu z ręki szklankę i odstawił na blat.
-Bo co?-Wziął go ponownie i się napił.
-Znowu chcesz się urżnąć?Po co?-Warknął zły i wyrwał mu napój.
-Bo mam taki kaprys,jasne?!Nie musisz mnie niańczyć!Idź baw się z Olką!-Odpowiedział zdenerwowany i obrócił się,opierając łokciami o bar.
-Jesteś o nią zazdrosny?!
-Nie.-Warknął.-Wściekły i mam ochotę się najebać.
-Chodź,pogadamy.
-Nie ma o czym.-Machnął ręką i dopił do końca trunek
-Jest.O problemach się rozmawia,a nie moczy w alkoholu.
-Okej.To co mam ci powiedzieć?-Spojrzał na niego.
-Co cię gryzie.Będzie ci lżej.
-Chodź,zapalić.-Westchnął.Wiktor rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie.-Przewietrzyć.-Pokiwał głową i obaj ruszyli w stronę wyjścia.
-Za niedługo wrócę,okej?-Podszedł do mnie,kładąc ręce na ramionach.-Dasz sobie radę?
-Mam 20 lat.Nie 2.-Wywróciłam oczami.
-Czyli tak.Super.-Cmoknął mnie w policzek i poszedł dogonić Harasima.
Podeszłam do loży,którą wynajęli moi znajomi.Siedziała tam tylko Hania i Harry.Kurde.Nadal nie wierzę,że oni są razem.Po prostu nie do pojęcia.Nie sądziłam,że wrócą do siebie.Doskonale wiem,że Harry pocieszał Han po wszystkim,bo też okropnie cierpiała,ale nie sądziłam,że tak to się potoczy.
-Ola,dlaczego tak na nas patrzysz?-Zaśmiała się blondynka.
Przysiadłam na rogu kanapy naprzeciwko nich.Dzielił nas kwadratowy stolik,na którym stały drinki.
-Nie,nic.Po prostu miło się na was patrzy.
-Dlaczego?-Hania ze śmiechem poprawiła włosy.
-Sylwester 2014,ktoś ci mówi,że za 3 lata będziesz spędzać go w ramionach Harrego.Co ty na to?-Odpowiedziałam w dość logiczny sposób.
-Chyba go pojebało.-Wybuchnęła śmiechem.
-Ej.-Zareagował,udając zranionego,Harry.
-Co?-Spojrzała na niego z uśmiechem.
-Naprawdę?
-Przecież to byłoby dziwne,jakby ktoś mi to powiedział,że wrócę do ciebie,kiedy byłam...z nim.-Przełknęła głośno ślinę.Jej mina mówiła wszystko.To nie był przyjemny temat.Podobnie jak dla mnie.Nie lubiłyśmy o tym rozmawiać.
Harry pocałował ją w tył głowy,a ona trzymał rękę splecioną z jego,którą ją obejmował.Chciał,żeby humor jej wrócił.
-Jak to się w ogóle stało,że jesteście razem?-Zapytałam,zmieniając temat.-Uczucia Harrego nam,ale ty,mówiłaś,że już go nie kochasz...-Od momentu,kiedy ostatni raz z tobą rozmawialiśmy,Harry cały czas się mną zajmował.Byl prakrycznie 24 godziny na dobę,ale tylko się przyjaźniliśmy.A\ pewnego dnia,kiedy dopiero co otworzyłam oczy,ktoś zapukał do drzwi.Otworzyłam,a tu Harry,który przede mną klęczy z bukietem lilii i mówi,że nigdzie nie pójdzie dopóki nie zgodzę sie z nim być.
-Co?-Wybuchnąłem śmiechem.
Mój przyjaciel pokiwał głową z uśmiechem.
-Byłeś pijany?-Spojrzałam na niego podejrzliwie.
Dawny Harry nigdy by tego nie zrobił.To laski miały za nim biegać,a nie on za nimi.On miał być dla nich Bogiem,a nie poddanym.Miały go kochać,a nie on,aż tu nagle wraca Hania,ale już wolna.Wtedy świat robi fikołka i cały jego pogląd się zmienia.Teraz to on za nią szaleje,uważa za królową i kocha najbardziej na świecie.Niesamowite.
-Zdeterminowany.Ile można żyć w taki griendzone?Chyba tyle lat już wystarczy.-Hania roześmiała sie cicho i pocałowała go w policzek.
To jest niezwykłe.Żadna dziewczyna jeszcze tak na niego nie działała.
Rozmawialiśmy,ale potem oni poszli tańczyć,a ja i podeszłam do barierki.Stałam na balkonie,z którego miałam doskonały widok na parkiet,gdzie roiło się od ludzi.Widziałam pomiędzy nimi Wiktor,który szedł do mnie.Przy barze zauważyłam Olek,który znowu pił.Ma zamiar naprawdę się upić.
Pokręciłam głową z pobłażaniem.
Rozejrzał się po sali,jakby czegoś szukał.W końcu znalazl JĄ.Swoją zdobycz.Podszedł do blondynki,która miała włosy pokręcone w pierścienie,na głowie miała srebrną opaskę z błyskotkami.Jej ciało było odziane w białą sukienkę,obcisłą w dolnej części od pasa i z efektem 'nietoperza' u góry.Materiał przy dekolcie układał się w kształcie litery U i mogę przyznać,że wyglądała ślicznie.Kobieco i pociągajaco.Stała z przyjaciółkami.
Harasim do niej podszedł i bez żadnych ceregieli wpił się w jej usta,układając dłonie na policzkach.Dziewczyna stała zszokowana,ale po chwili odstawiła po omacku drinka na stolik i objęła go za szyję.Zaczęli sie połykać nawzajem.Ręce Olka od razu znalazły się na jej pośladkach.Oderwał się od niej na chwilę i coś powiedział.Tylko kiwnęła głową.Złapała go za kołnierzyk i pociągnęła do wnęki,gdzie było wejście do toalet,a on przez cały czas łapał jej tyłek i piersi.
Wzięłam głęboki wdech,kiedy zniknęli z mojego pola widzenia.Potrząsnęłam głową,żeby ten obraz zniknął sprzed moich oczu.To było obrzydliwe.
-Chyba zwymiotuję.-Jęknęłam,odwracając się plecami.Obok mnie stał Wiktor,przodem do mnie i opierał rękę na balustradzie.
-Jezu,co ten chłopak wyrabia.-Mruknął zniesmaczony.-Znowu zalicza,jak leci.
-To jego wybór.-Wzruszyłam ramionami.
-Niby tak,ale bawi się tymi dziewczynami,żeby tylko zapomnieć...
-O mnie.-Dokończyłam.
-Tak.-Westchnął.-On przy tobie wariuje.Jeśli tylko nachodzi go rzeczywistość,że już nie jesteś z nim,próbuje zrobić wszystko,za co byś się zezłościła.Była zazdrosna albo chociaż się martwiła.
-Jezu.-Położyłam dłonie na policzkach,układając małe palce na ustach.-Muszę zniknąć.
-Nie.Nie rób tego.Wtedy nie wiem,co by się działo. Olek jest porywczy i lepiej,żebyś zostawiła to tak,jak jest.Ostatnio dostałby baseballem w głowę,kiedy był na ustawce.
-Znowu na to chodzi?!-Zwróciłam wzrok na Wiktora.
-Raz na kwartał się zdarza.Czasem częściej.
-Przecież on kiedyś może...-Nie chciało mi to przejść przez gardło.
-Nie wrócić żywy,tak.
Zamknęłam oczy na samą myśl,że coś takiego mogłoby się stać w naszej rodzinie.Nie chcę tego dopuszczać do siebie.Takie coś się nie zdarzy i chyba porozmawiam z nim.Może posłucha,jakoś go przekonam,ale nie teraz.W tym momencie jest zajęty pieprzeniem jakiejś blondynki,ale dlaczego to robi?Ta dziewczyna jutro będzie to przeżywać,że ją zostawił,tylko się zabawił.To ją będzie boleć.Cholernie.Tak jak go boli moje zachowanie.Cierpi przeze mnie,ale ta dziewczyna jest niczemu winna.Gdyby się pewnie poznali bliżej,on by ją bardzo polubił,a ona jego.Może nawet by stworzyli kochający związek.Różnie bywa,a może właśnie tak byłoby dobrze.
Rushit musi ze mną przyjeżdżać,żeby Olek się przyzwyczaił,ale boję się,że jeśli się wnerwi,powie co się wydarzyło.A to źle się skończy.Nie chcę tego.
-Dobra.Nie zawracaj sobie nim głowy.-Złapał mnie za łokieć i pociągnął do stolika.
Usiadłam obok chłopaka na kanapie.
-A ty dzisiaj żadnej?-Założyłam nogę na nogę i odrzuciłam włosy do tyłu.Splotłam palce rąk i się uśmiechnęłam.
-Jakoś nie mam dzisiaj popędu.-Roześmiał się.
-Już impotencja?-Zaczęłam się śmiać.
-Jesteś chora.
-No co?Zawsze tak latałeś,a dziś mówisz nie.-Ostatnie słowo powiedziałam niskim,męskim głosem.Zanosiliśmy się śmiechem.
-Nie zawsze mam taką chcicę.-Rozmasowywał bolący brzuch.
-Nie myślałeś,żeby się ustatkować?-Spytałam z czystej ciekawości.
-Jeszcze chyba nie.-Wzruszył ramionami.-Do 30 poszaleję,a potem będę myślał nad rodziną i całą resztą.-Uśmiechnął się.-No ty,za wiele nie masz czasu.
-Rok.
-Równy?-Spytał zaskoczony.
-Nie.-Pokręciłam głową.-Oficjalne zaręczyny mam na koniec stycznia,a nie może minąć więcej niż rok,więc musimy się pobrać szybko.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
-A jak ci idzie na studiach?W ogóle jaki kierunek wybrałaś?
-Administracja publiczna,a ty?
-AWF,sztuki walki.Serio administracja?Policjantka,Straż Graniczna,czy Miejska?
-AWF?!Policjantka.
-Tak.Będę uczył kickboxingu w szkole mundurowej.No proszę,pani komendant.
-I gapił na jędrne tyłki małolat.-Zaśmiał się głośno.
-Raczej je dobijał fizycznie. Młodziaki nie mają w ogóle kondycji.
-Zgadzam się.-Przytaknęłam.
-A ty,będziesz przyjmować ich do swoich szeregów.-Wybuchnęłam śmiechem i pokiwałam głową.-Chodź na dół,za kilka minut 24.
Zeszliśmy po schodach.Wiktor szedł pierwszy,asekurując mnie.Wyszliśmy na korytarz,gdzie gromadziła się spora kolejka.Wszyscy chcieli się wydostać na zewnątrz,żeby zdążyć na fajerwerki i przywitać nowy rok.W tłumie dostrzegłam naszych znajomych.
Odebrałam kurtki i podałam każdemu.Olek stał pijany,a jego spojrzenie było nieobecne.Na szyi miał zrobioną malinkę.Seks był udany.Tak,to było złośliwe.Szkoda mi tej dziewczyny.Olał ją,inaczej razem by się bawili.
CZYTASZ
Nie kocham Cię już!
RomancePamiętacie Olę?Tak,tę młodą dziewczynę z połamaną psychiką i burzą uczuć.Zmieniła się.Tak,to możliwe.Stała się inna.Twardsza,mniej ckliwa i mądrzejsza,rozsądniejsza.Wie więcej o życiu i wie,jak nie postępować.Przynajmniej tak jej się wydaje.Ma świad...