Cisnęło mi się na usta,że to moje dziecko,ale to by spowodowało,że byłoby jeszcze gorzej.
-Jak mogła mi to zrobić?!Jak?!Nawet mnie nie poinformowała!Nie pozwoliła mi zdecydować!-Zaczął uderzać wściekły w ścianę.
-Rush,przestań.-Mama złapała go za przedramię i chciała uspokoić,ale wyszarpał rękę i ją odepchnął.Zachwiała się i poleciała trochę do tyłu.
I wtedy ta dawka,którą dostałem,była za mała.Jeśli by ją uderzył,rzuciłbym się na niego.Ale to,że prawie ją przewrócił spowodowało u mnie ponownego nerwa.
-Ogarnij się!-Złapałem go za materiał bluzki na ramieniu i pociągnąłem w swoją stronę.
-Ty,tego nie rozumiesz!-Wyplątał się z uścisku.-Ona zabiła moje dziecko!
-Oboje odpowiadacie za to!-Wrzasnąłem.-Myślisz,że dlaczego nie chciała mieć tego dziecka?!Przez ciebie!-Wytknąłem go palcem.-Wiedziała,że wtedy między wami się spieprzy!Oboje za to odpowiadacie!Oboje jesteście winni!-Czułem,jak znowu łzy zaczynają spływać po mojej twarzy.
To oni zabili moje dziecko.Boże,dlaczego to akurat musiało się stać tak?!Dlaczego zaszła w ciążę teraz,a nie kiedy była ze mną?!Nie pozwoliłbym,żeby coś jej się stało.Nie próbowałaby żadnych głupot,bo wiedziałabym,że to zależy też ode mnie i wtedy mnie kochała i nie kryła się z tym.Liczyła się z moim zdaniem.Wiedziała,e nie pozwolę jej nic zrobić,a jeśli zrobiłaby to za moimi plecami,straciłaby mnie,a teraz?Mogła zrobić co chce,bo nie jesteśmy razem.Nienawidzę ich!
-Halo,co tu się dzieje?!-Pomiędzy nami pojawił się Olaf.-Moja córka kilka godzin temu poroniła,leży nieprzytomna,a wy zamiast się nią zająć,urządzacie cyrki!-Wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Gdyby nie zabiła swojego dziecka,nic by się nie działo!-Wrzasnąłem zdenerwowany.
-O czym ty mówisz?!-Każde słowo wypowiedział po dłuższej przerwie.
-O tym,że nie chciała tego dziecka!Postanowiła poronić,żeby się go pozbyć.-Tym razem zaczął krzyczeć Rush,a ja czułem,że nie wytrzymuję emocjonalnie.
-A nie przyszło wam do głowy,że poroniła przez to,że zaczęliście się bić i stało się to z nerwów?!Pomyśleliście o tym,że kiedy się obudzi i dowie,co się stało,wpadnie w histerię?!-Wrzasnął wściekły.-Wiem,że chciała tego dziecka,bo rozmawiałem z nią codziennie i bardzo się cieszyła,że będzie mamą.Każdego dnia opowiadała,co się dzieje z dzieckiem.Ona go chciała,ale to wy odpowiadacie za to,że poroniła.Nie pomyśleliście,żeby jej nie denerwować!
-Nie wierzę!Znałem jej zdanie o dzieciach i nie wierzę,że nie zrobiła tego specjalnie.-Syknął Rush,a ja wtedy myślałem co innego.
Przez to wszystko,co się stało,oskarżam każdego.Nie chciałem go stracić.Już teraz stał się dla mnie kimś najważniejszym.Rodzina,on i Ola.Ale przecież nie udawałaby,że chce tego dziecka,a tak naprawdę próbowała je zabić.Nie umiem jakoś tego pojąć,że ona by to zrobiła.Nic nie rozumiem.Chcę o tym zapomnieć,cofnąć się w czasie.Zrobić wszystko,żeby ono przeżyło.Kurwa mać!Zabijcie mnie,ja nie chcę tego czuć.Chcę być z moim dzieckiem.Nie będę potrafił żyć,ze świadomością,że miałbym dziecko,ale ono nie żyje.
-Wynoście się stąd!Ma was tu nie być obu!-Krzyknął wściekły.Dla niego to było coś,co doprowadzało go do białej gorączki.Nie mógł słuchać,jak oczerniamy jego córkę.Tylko,że ja wtedy nie wiedziałem,co myśleć.
-Nie ma problemu!Mnie żadne z was więcej nie zobaczy!-Narzeczony Oli uniósł ręce w geście obronnym.-Żegnam!-Odwrócił się i wyszedł.
-Ja też chcę wrócić do domu.-Odpowiedziałem,mrugając.Łzy nadal stały mi w oczach.
-Odwiozę cię.-Powiedziała mama.
Nagle zakręciło mi się w głowie.Czułem,jak miękną mi kolana.Jakbym miał zapaść w głęboki bezwarunkowy sen.Jakby te leki były środkiem nasennym.
Mama i Olaf przytrzymali mnie za łokcie.
-Olek,jak się czujesz?-Spytała,kładąc dłoń na moim policzku.Widziałem,że się martwi,ale chyba potrzebowałem tylko odpocząć.Nie czułem się na siłach.
-Chyba dobrze.-Kiwnąłem głową.
-Pomóż mi go zaprowadzić do samochodu.Odwiozą go.
Oboje wyprowadzili mnie na zewnątrz,a potem wsadzili do auta.
Mama pochyliła się,żeby zapiąć mi pas.
-Poradzę sobie.-Powiedziałem zdenerwowany i zabrałem jej z ręki klamrę.Odsunęła się,zamykając drzwi.
Rozmawiała ze swoim partnerem,a ja wyjąłem z kieszeni klucze i włożyłem je do stacyjki.Włączyłem zapłon i odsunąłem szybę.Wyjąłem też ze schowka fajki,które trzymam na wyjątkowe okoliczności.
Zapaliłem papierosa i spojrzałem w niebie.Było ponure,jak moja dusza dziś.Wiedziałem,że kiedy leki przestaną działać,rozwali mi serce.Już teraz czułem,jakby ktoś mi je wyrwał.Straciłem dziecko.Z własnej winy.Gdybym się z nim nie bił,gdybym jej nie denerwował,wszystko byłoby dobrze!Przecież miałem szansę,żeby temu zapobiec,ale nie myślałem o tym wtedy.O niczym nie myślałem,tylko żeby mu najebać,żeby zapłacił za to,że uderzył Olę i mógł zrobić krzywdę mojemu dziecku.Nie myślałem,że się zdenerwuje i to się stanie.Jestem kretynem.Idiotą.Nie wiem,jak mogłem do tego dopuścić.Chcę umrzeć.Nie jestem w stanie żyć ze świadomością,że moje dziecko nie żyje przeze mnie.Nie dam rady męczyć się z tym do końca życia.Chcę dostać,jak największą dawkę leków i po prostu zasnąć,więcej nie wstawać.
Po chwili do samochodu wsiadła mama,zajmując miejsce kierowcy.Od razu wyrzuciłem papierosa,bo wiem,że nie lubi,kiedy palę.Zasunąłem szybę i oparłem głowę o zagłówek,zamykając oczy.
-Olek,to było twoje dziecko,prawda?-Powiedziała spokojnym tonem i była pewna mojej odpowiedzi.
Wiedziała doskonale,a mimo to zapytała.Mogła coś przeczuwać,ale po dzisiejszym każdy mógł się domyślić.Przeżywałem to bardziej,niż Rushi.On umiał nad sobą zapanować,ja nie.Nawet,kiedy dostałem leki,miałem momenty,że dostawałem szału.Mama widziała mnie chyba po raz pierwszy w takim stanie,ale jak miałem się zachować?Jak miałem być spokojny?Miało mnie to nie obejść?!
-Olek,spytałam o coś.-Znowu się odezwała.
-Dobrze wiesz.-Odpowiedziałem,nie odrywając wzroku od budynków za oknem.
-Dlaczego nic z tym nie zrobiliście?Nie postanowiliście wrócić do siebie.Nie powiedzieliście nic Rushitowi,o tym co się dzieje,między wami.
CZYTASZ
Nie kocham Cię już!
RomancePamiętacie Olę?Tak,tę młodą dziewczynę z połamaną psychiką i burzą uczuć.Zmieniła się.Tak,to możliwe.Stała się inna.Twardsza,mniej ckliwa i mądrzejsza,rozsądniejsza.Wie więcej o życiu i wie,jak nie postępować.Przynajmniej tak jej się wydaje.Ma świad...