Utrzymanie równowagi było ciężkie i kiedy wstawałam zachwiałam się do tyłu.Raczej bym się nie uratowała,gdyby nie silna ręka Rusha,którą przytrzymał mnie w pasie i uniósł do góry.Po chwili znalazłam na blacie kuchennym.
-Siedź.-Powiedział,wskazując na mnie palcem.Pokiwałam tylko grzecznie głową,żeby z nim nie dyskutować.Jest bardziej uparty,niż ja.
Sięgnął szufelkę,która leżała na podłodze i zaczął sprzątać rozbity słoik.
-Słońce,musisz bardziej uważać.Inaczej nie będziemy mieli co jeść i w czym jeść.-Roześmiałam się.
Spojrzał na mnie z dołu,opierając łokieć prawej ręki na kolanie.
-To nie moja wina.To wszystko samo spada.-Mruknął,kontynuując zamiatanie.
-Zawsze cię proszę,żebyś przesuwał inne rzeczy w bezpieczniejsze miejsce lub wyjmował na blat.
Wziął wdech z zamiarem powiedzenia czegoś,ale zrezygnował.Wyrzucił szkło do kosza.Odłożył szczotkę na miejsce i sięgnął po zmywak.Zaczął wycierać brudne płytki.
-Wytłuczesz nam pół mieszkania!-Jęknęłam,powstrzymując śmiech.Mieszkamy ze sobą od niecałego roku,a straciliśmy co najmniej 10 talerzy,8 kubków i dziesiątki rzeczy z lodówki.
-Chciałem ci zrobić śniadanie do łóżka.-Wrzucił zrezygnowany ściereczkę do zlewu.
-Ooo.-Zeskoczyłam z blatu i do niego podeszłam.-Dziękuję,słońce,ale nie musiałeś.-Uśmiechnęłam się i objęłam go za szyję.
-Ale nie udało się.-Powiedział zrezygnowany.
-Jesteś kochany.-Pocałowałam go.
-Wiem.-Odpowiedział z uśmiechem i położył dłonie na moich biodrach.-Zrobię ci śniadanie kiedy indziej.-Szepnął i pocałował mnie w policzek,ale na tym nie skończył.Całował mnie po żuchwie,zjeżdżając do szyi.
-Rush,nie mogę.-Mruknęłam,odchylając głowę do tyłu.Nie umiem i nie lubię mu odmawiać,ale tym razem musiałam.
-Dlaczego?Nie masz okresu.-Poczułam jak się uśmiecha.
Jego dłonie znalazły się na moich pośladkach.Zaczął palcami wjeżdżać pod materiał majtek.Mój błąd.Powinnam zakładać coś jeszcze poza koszulką i bielizną.Trudniej mu byłoby mnie rozbierać i być może szybko by się zniechęcił.
-O 13 mam zajęcia.-Szepnęłam,biorąc głęboki wdech.Jego ręce znajdowały się w (nie)proszonym miejscu.Wiedziałam,że powoli zaczynam mu ulegać,a mi się przecież spieszy!
-Jest dopiero 9:30.-Odpowiedział,rozszerzając moje nogi.
Głupie słońce.Oszukało mnie!
Podniósł mnie do góry,żebym była z nim na równi.Oplotłam go nogami wokół bioder.Ruszył ze mną do sypialni.Znowu nie umiałam powiedzieć nie,ale chwile spędzone z nim,a zwłaszcza te,są najlepsze.
Nie boję się z nim tego robić.Strach i obrzydzenie przeszły mi po ponad roku.Teraz czerpię z tego przyjemność.Oczywiście Rush zaczekał,aż będę gotowa i pod żadnym względem nie naciskał.Może tylko pod tym,żebym za niego wyszła.I to zrobię na pewno,ale nadal o to zawsze pyta.Nawet,kiedy się kochamy.
-Wyjdź za mnie.-Szepnął,ściągając mi koszulkę przez głowę.
-Zrobię to.Niedługo.-Roześmiałam się delikatnie i położyłam z powrotem na łóżku.
-Jesteś najwspanialszą kobietą,jaką mogłem mieć.-Odgarnął mi włosy twarzy,opierając swoje czoło o moje.
-Też cię kocham.Bardzo.-Pocałowałam go.Oczywiście potem biegiem wszystko robiłam,żeby zdążyć na zajęcia.Tak wygląda większość moich poranków,kiedy Rush jest w domu.Na moje szczęście zdążyłam na wykłady.Tak,studiuję na dziennych.Staram się pracować jako wizażystka na sesjach.Miałam zamiar iść na zaoczne,ale Olaf powiedział,żebym wybrała system dzienny,bo mam więcej zajęć i więcej się nauczę.Pokrywa moje wydatki,ale nie chcę go wykorzystywać,więc staram się jak najwięcej płacić sama.Na studiach dostajemy stypendia za dobre wyniki i komunalne.Ja dostaję tylko to pierwsze.Tak,maturę zdałam z bardzo dobrymi wynikami.Jednymi z najlepszych w szkole.W ostatnim roku przyłożyłam się bardzo do nauki,bo postawiłam to sobie za najważniejszy cel.
Siedziałam obok Chi-Chi,skrót od Chisaraokwu.Bardzo trudne imię,więc wszyscy używają zdrobnienia.Pochodzi z Nigerii i mieszka tu z rodzicami,dwójką braci i siostrą.Niedługo zamieszka z mężem,który przeprowadzi się tutaj,ale dopiero po ślubie.Nie,nie zawierają związku małżeńskiego z musu.Naprawdę się kochają.
-Długo jeszcze?-Jęknęła,podpierając głowę,na ręce zaciśniętej w pięść.
-Godzina piętnaście.-Odpowiedziałam,spoglądając na biały zegarek z niebieskim paskiem.Zaraz potem wróciłam do notowania najważniejszych informacji.
-Jezu,te studia mnie wykończą.
-Nie tylko ciebie.Mam dość siedzenia przez 4 godziny na tyłku.-Powiedziałam,przeciągając się delikatnie i próbując rozprostować kręgosłup.
-Racja,bo twoje boom boom się spłaszczą.-Zaczęła się śmiać,a ja do niej dołączyłam.
-Martw się o swoje.
-Panno Domańska,czy chciałaby pani coś dodać do mojej wypowiedzi?-Usłyszałam głos 40-letniego mężczyzny w garniturze,który stał na dole auli przy ogromnym obrazie rzuconym na ścianę.
Wstałam ze swojego miejsca.
-Nie,panie profesorze.-Starałam się wyrazić skruchę,ale nadal śmieszyło mnie Chi-Chi 'Boom boom'.Uważa,że mam duże pośladki,chociaż tak nie jest.Staram się ćwiczyć.Przybrałam na masie i wszystko przekształciłam w mięśnie,więc wyglądam lepiej,niż kiedyś.
-Tylko tyle,że ma wspaniałe pośladki.-Skomentowała rozbawiona Mulatka.Myślałam,że spłonę tam ze wstydu.Po sali przeszedł cichy dźwięk rozbawienia.
-Takimi rzeczami może się pani chwalić na siłowni lub wybiegu.Nie na uczelni.-Odpowiedział surowo.-Może pani usiąść.
Skrępowana usiadłam na krzesełku,przysuwając do siebie ruchomy à la stolik,przymocowany do krzesła.
-Zemszczę się.-Mruknęłam,bazgrając po rogu zeszytu.Jezu,jaki wstyd
-Nie sądzę,habibi.-Uśmiechnęła się.Zaczęła pisać,to co dyktował wykładowca.
Siedziałam i starałam się skupić na zajęciach,ale rozpraszał mnie Rushit,który zaczął pisać.
R:Priy,o której kończysz zajęcia?
J:O 17:30.Aur kya?(A co?)
Nasze wiadomości do przeplatana polszczyzna z hindi.Przyzwyczaiłam się trochę i piszę czasami w jego języku.Załapałam pojedyncze słówka,kiedy pisał do mnie jeszcze łamanym polskim i staram się uczyć jeszcze więcej.W końcu będę miała teściów rodowitych hindusów.Muszę uczyć się języka,żeby się z nimi dogadać.Teraz konwersacje między nami tłumaczy Rushit.Nie ma wyjścia
CZYTASZ
Nie kocham Cię już!
RomansPamiętacie Olę?Tak,tę młodą dziewczynę z połamaną psychiką i burzą uczuć.Zmieniła się.Tak,to możliwe.Stała się inna.Twardsza,mniej ckliwa i mądrzejsza,rozsądniejsza.Wie więcej o życiu i wie,jak nie postępować.Przynajmniej tak jej się wydaje.Ma świad...