Konsekwencje

66 1 0
                                    

-Już się tym zajmę-Ruszył w stronę ambulansu,a ja poszedłem za nim.
Jestem idiotą.Kretynem do kwadratu.Po co piłem?!Teraz każdy ode mnie czuje wódę!Wyglądam jak z jakiejś patologii!
Lekarz szybko odpiął jej wenflon i dał tabletki w razie bólu.
*Ola*
-DLaczego mi nie powiedziałaś,że to tak szybko?-Padło pytanie z ust Olka.
Dotarliśmy już na komisariat.Przebrałam się i wracamy do domu.Muszę go odwieźć,bo jest pod wpływem alkoholu,a więc nie ma mowy,żeby prowadził.Ja też nie czuję się jakoś super,bo każdy głębszy wdech rozwala mi płuca,ale musimy sobie radzić.
Jego pytanie totalnie mnie zaskoczyło.To oznacza,ze dostał zaproszenie i wie,że za ponad 2 miesiące wychodzę za mąż.Dlatego był tak wściekły i przyszedł na ten cały bunt.Boże,niszczę go.Przeze mnie łamie się psychicznie i marnuje swoje życie.Przecież jeśli go oskarżą,to najlepszy adwokat mu nie pomoże.
-Możesz mi powiedzieć?!-Warknął ostrzej.-Dlaczego wszyscy wiedzieli,ze to już niedługo,a ja nie?!Myślałem,że dowiem się jako pierwszy!A dowiaduję się jako ostatni!I to nawet nie od ciebie,tylko z pierdolonego zaproszenia,które mi wysłałaś!Myślisz,że to było okej?!Że lepiej zareagowałem,bo nie dostałem go od ciebie osobiście?!Nie!Było jeszcze gorzej,bo dowiedziałem się dopiero teraz!Że kilka dni przed moimi urodzinami,ty bierzesz ślub!-Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć,bo widziałam,że wariuje.Dostaje szału na myśl,że wyjdę za mąż.Ale musiałam coś powiedzieć,chociaż z tego względu,że go kocham i mi na nim zależy.
-Nie wiedziałam,jak ci powiedzieć-Odparłam cicho,będąc skupiona na drodze.
-Jakkolwiek!Ale nie!Lepiej było pozostawić to losowi i pozwolić,żebym się dowiedział 2 miesiące przed!I co?!I myślisz,że polecę na ten twój ślub?!Zapomnij!Nie zobaczysz mnie na nim!A po nim tym bardziej!
-Ale Olek!-Zaczęłam,ale płacz mi uniemożliwił kontynuację.
Musiałam się zatrzymać na stacji,bo czułam,jak moje oskrzela zaraz wybuchną.Nie miałam siły,żeby cokolwiek powiedzieć.Moje płuca nie chciały wpuścić tlenu.
-Nie będzie mnie na nim!Zrozum!Nie chcę tam być i nie chcę widzieć,jak składasz mu przysięgę,że będziesz z nim do końca życia!Nie chcę tego oglądać!-Wysiadł z samochodu,trzaskają drzwiami i skierował się w stronę sklepu.
Zgasiłam silnik.Oparłam głowę o zagłówek i starałam się zacząć normalnie oddychać.
Boże,nie chciałam,żeby tak wyszło!Ale naprawdę bałam się powiedzieć,że to już za chwilę.Bałam się,bo wiedziałam,że tak będzie.Że się zdenerwuje lub co gorsza mnie znienawidzi.Nie chciałam go ranić.Myślałam,że zniesie to lepiej.Ale jak może znieść dobrze,że wychodzę za mąż za innego mężczyznę,kiedy on mnie kocha.Nie wiedziałam,jak to mam załatwić.A jestem tchórzem,dlatego bałam się dać mu to zaproszenie osobiście.W ogóle nie poinformowałam tylko jego o dacie ślubu.
Wyszłam z samochodu i sięgnęłam po co?Po papierosy.Nie znosiłam zapachu tytoniu.Budził we mnie obrzydzenie,a teraz kiedy mam jakikolwiek gorszy moment w życiu,łapie za używkę.Bo to chyba naprawdę odstresowuje.Przynajmniej mnie.

Nie wiem,czy to był dobry pomysł.Moje drogi oddechowe były strasznie podrażnione,więc kiedy dostał sie do nich dym,zaczęły mnie jeszcze bardziej drapać i boleć.
Kucałam przy samochodzie i paliłam papierosa,wycierając łzy.Splywaly strumieniami i w miejscu poprzednich pojawiały się drugie.
Powiedział,że nie będzie go na moim ślubie.Nie będzie Olka.Osoby,ktora jest dla mnie cholernie ważna,po prostu go nie będzie.Kto mnie będzie trzymał za rękę,kiedy rodzina będzie odprowadzać mnie do Rushita.Nikt mnie tak nie uspokoi,jak on.Nie wiem,czy będę miała bez niego tyle odwagi,a chcę ją mieć.Chcę zostać żoną mojego narzeczonego.
Wyrzuciłam resztę papierosa i przydeptalam nogą.Wstalam,otrzepując czarne jeansy.W tym momencie,jak z pod ziemi wyrósł przede mną Olek.Nie dało się ukryć,że w tym czasie wypił jeszcze więcej.Może nie wyczuwałam tego tak bardzo,bo zapach gumy niwelował to,ale po jego oczach i ruchach widziałam wszystko.
-Mogę się na ciebie wkurwiać i mówić,że mam dość,że cię nienawidzę-Podszedł jeszcze blizej i położył dłonie na moich biodrach.Przyciągnął do siebie tak,że stykalismy się miednicami.-Ale zapamiętaj raz na zawsze,że będę kochał cię zawsze.Bez względu na wszystko
Wpił się w moje usta i zaczął namiętnie całować.A ja?Na początku starałam się łapać,bo podrażnienie mnie ograniczało,ale nie odepchnęłam go.Czułam,że go potrzebuję.Dlatego rękoma objęłam jego kark i z taką samą zawziętość odwzajemniłam pocałunek.Niech nikt mi nie mówi,że źle zrobiłam.Bo wiem,ale to byla nieodparta chęć bliskości z nim.Nie umiałam się powstrzymać.Jestem uzależniona i kiedy tylko poczuję jego zapach,smak,chcę go.
-I na zawsze będziesz moja.Mimo,ze złożysz przysięgę i niby będziesz jego.Ale jesteś moja,rozumiesz?-Przesunął dłonie na moje policzki.Pokiwałam delikatnie głową.-I tylko moja-Dodał,znowu mnie całując.Nie przeszkadzało mi nic.Nawet zapach alkoholu i mięty.Chcialam go,więcej,dużo więcej niż dotychczas.
Bezwiednie przesunęłam nogę na jego biodro i go nią oplotłam.Zaczęłam pogłębiać pocałunek,który przez emocje był chyba najprzyjemniejszym pocałunkiem w całej naszej znajomości.Czułam jego złość,która była zwalczana przez miłość do mnie.Z jednej strony chciał mnie odepchnąć,ale z drugiej mieć jeszcze blizej siebie.Ja czułam tylko to drugie.
Niestety dziś moje możliwości oddechowe były ograniczone.Nie mogłam łapać dużych oddechów.Musiały być płytkie,a pocałunki w takim tempie sprawiały mi trudność.Dlatego w pewnym momencie prawie zaczęłam się dusić.
-Już,spokojnie-Odsunął się ode mnie delikatnie i pogładził zewnętrzną strona palca po lewym policzku.-Nie tak szybko-Uśmiechnął się delikatnie i pocałował mnie w czubek głowy.-Oddychaj powoli-Powiedział cicho,a ja normowałam oddech.Nienawidzę tego uczucia.Męczyłam się z tym długo i to naprawdę jest straszne,kiedy chcesz oddychać,a nie możesz.I to pieczenie w klatce,było nie do zniesienia.-Nie męcz się dzisiaj.Zaczekam na ciebie-Zaśmiał się pod nosem,bez przerwy gładząc mój policzek.-Ale mogę nie zdążyć...

Nie kocham Cię już!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz