Harasim powoli opuścił przedramię z szyi Rusha,który zjechał po ścianie na podłogę.Zaczął jęczeć i zwijać się z bólu.Borys od razu do niego podbiegł.
-Pielęgniarka i łóżko!Już!-Wydarł się.
Nie patrzyłam na to,co przy nim robi.Dla mnie to było zbyt okropne.Czułam do niego złość i chęć zemsty,ale teraz tego żałowałam.To był błąd,że o tym myślałam.Nigdy nie chciałam,żeby spotkało go coś takiego.Kocham go,mimo że wiem że to nie ma sensu i do niego nie wrócę.Ta miłość nie ma sensu,ale zależy mi na nim i nie chcę jego krzywdy.A oglądanie go w takim stanie było dla mnie czymś nieznośnym.
-Olek,oddaj mi to-Powiedział Olaf,stając przy Olku.Nie patrząc mu w oczy podał mu nóż.Tata od razu schował go do kieszeni,gdyby jednak zmienił zdanie.
-Mamo-Zaczął,unosząc głowę,ale nie miał na tyle odwagi,żeby złapać z nią kontakt wzrokowy.Doskonale znałam jego uczucia,wiedziałam co teraz przeżywa.To u nas normalne.Zawsze tak mam,jeśli chodzi o niego.Jakbyśmy byli ze sobą połączeni.-Przepraszam...-Wyjąkał,załamując się.
-Wszystko będzie dobrze-Wzięła wdech i mocno go przytuliła do siebie, obejmując za szyję.-Nic się nie dzieje.To normalne,że jesteś na niego wściekły.Spokojnie,już jest dobrze-Zaczęła gładzić go po włosach.
Nie,to nie jest normalne.On go chciał zabić!To nienormalne!Wprost psychiczne!Jaki człowiek o zdrowych zmysłach,chce wbić nóż innemu człowiekowi.Nawet jeśli go nienawidzi z całego serca!Nawet jeśli!Mimo wszelkich uczuć nie może tego robić.Dla mnie Olek już nie jest takim samym Olkiem,jak wcześniej.Szczerze?To boję się go...Boję się,że mógłby mi zrobić krzywdę.On nie myśli trzeźwo.Coś mu się poprzestawiało w głowie i może chcieć zabić każdego.Nie chcę być z nim nigdy sama,nikt nie powinien być.On dziś prawie zabił Rushita!To nienormalne!I najgorsze,że nad sobą nie panował.Nikt nie miał na niego wpływu,sam nie miał świadomości co robi.
-Ola,dobrze się czujesz?-Spytał Wiktor,mocniej mnie obejmując.A ja dopiero kiedy wyrwałam się z zamyślenia,poczułam co się ze mną dzieje.
Cała drżałam,a na mojej skórze wystąpił pot.Miałam jakieś zimne dreszcze,ale w moim podbrzuszu coś się działo.Czułam mocne pieczenie i jakby coś pękało.Najpierw powolutku,a potem coraz mocniej.
-Nie.Nie wiem-Odpowiedziałam przestraszona,patrząc na chłopaka.Brunet przesunął ręką po moim brzuchu i przez bluzkę zatopił palce w ranie.Normalnie włożył we mnie dłoń,a ja czułam,jak jeszcze więcej pęka.
Zaczęłam krzyczeć.Miałam wrażenie,że wszystkie wnętrzności ze mnie wypływają.Ze zaraz wypadnie wątroba,żołądek,serce,płuca,wszystko.
Wiktor od razu odsunął rękę i spojrzał na nią.Była zakrwawiona.
-Borys!-Krzyknął.Wszyscy odwrócili się w naszą stronę.Nie przestałam krzyczeć,to było okropne.Moja skóra normalnie się rozrywała.Szwy pękły i rana znowu się otworzyła,chociaż była prawie zarośnięta.Nie można sobie nawet wyobrazić,jak bardzo piekło.Coś nieznośnego.
Lekarz od razu podbiegł,zostawiając Rusha,który nadal leżał przy ścianie i zwijał się z bólu.Była już przy nim pielęgniarka,która mu coś wstrzykiwała.Ukląkł na ziemi i podniósł moją koszulkę.Oderwał resztki plastra,który był przesiąknięty krwią.Czułam,jak moja bluzka i spodnie też są mokre.
Za nim pojawili się rodzice i Olek,którzy patrzyli na to przestraszeni.
-Ponowne otwarcie rany.Znowu szyjemy-Wstał i położył dłoń na moich policzkach.-Ola,jak się czujesz?
-Boli-Wyszlochała.
-Zaraz się tobą zajmiemy.Będzie dobrze.Wiktor,weź ją na ręce-Rozkazał,idąc szybko do stolika,na którym leżały ręczniki.Wziął 3 z nich i wrócił.
Ja wtedy znajdowałam się już w ramionach przyjaciela.I bez przerwy krzyczałam.Tata starał się mnie uspokoić,ale to zbyt bolało.Dużo gorzej niż wtedy,kiedy obudziłam się za pierwszym razem.Tego nie dało się opisać.Nic nie działało.Nawet morfina,którą miałam we krwi.To było najgorsze uczucie w moim życiu.
-Chi,uciskaj mocno-Powiedział,kładąc materiał na moim podbrzuszu,a czarnoskóra przycisnęła go,żeby zatrzymać krwotok.-Idźcie do zabiegowego.Położę go tylko na łóżku,zlecę badania i przyjdę.Nie pozwólcie jej zasnąć-Wyjaśnił szybko i poszedł z powrotem do Rushita.
Wiktor od razu się odwrócił i pobiegli korytarzem.
-Ola,słyszysz mnie?-Razem z nimi był tata,po prawej stronie.
-Tak-Powiedziałam,zaciskając zęby i po chwili znowu krzyknęłam.-Olaf,to boli!
-Wiem,słońce,ale zaraz będzie lepiej.Zobaczysz
Kilka sekund później byliśmy w jakimś pomieszczeniu.Przyjaciel położył mnie na fotelu,a ja podkuliłam nogi z nadzieję,że przestanie boleć.Ale nie przestawało, było cały czas tak samo.Nie do wytrzymania.Chciałam umrzeć.Naprawdę tego chciałam.To było udręka.Czułam,jak Chi-Chi przyciska ręczniki,żeby krew przestała lecieć
-Ola,jestem tu z tobą-Tata stanął przy mnie i zaczął mnie gładzić po włosach,które już u nasady były mokre od potu.Nawet na chwilę moje krzyki nie ustały.
-Zrób coś,ja już nie chcę się tak męczyć!-Wykrzyczałam,szlochając,a po moich policzkach płynęły łzy.
-Kochanie,za moment.Borys już idzie.Poda ci znieczulenie.
Nie wiedziałam,co się dzieje.Przez chwilę nie pamiętałam nic.Po prostu,jakby ktoś na chwilę wyłączył świat,ale nie wyłączył bólu.Słyszałam swój krzyk i płacz,ale nic więcej.Nawet nie słyszałam głosu taty.Próbowałam go szukać ręką,ale nic nie czułam.Po prostu,jakby zniknął.
Wreszcie pojawił się nade mną Borys.Obraz był cały rozmyty,ale wiedziałam,że to on.
-Ola,podam ci leki.Zaśniesz po nich i nie będzie bolało,dobrze?Będzie dobrze-Pogładził mnie lekko po policzku.I po chwili zaczęłam odpływać w krainę snu.Chciałam trafić tam,jak najprędzej,bo im bliżej niej byłam,tym mniej odczuwałam ból.
*Olek*
-Co z nią?-Spytałem,kiedy Wiktor,Chi-Chi i Olaf wyszli z sali.
CZYTASZ
Nie kocham Cię już!
RomancePamiętacie Olę?Tak,tę młodą dziewczynę z połamaną psychiką i burzą uczuć.Zmieniła się.Tak,to możliwe.Stała się inna.Twardsza,mniej ckliwa i mądrzejsza,rozsądniejsza.Wie więcej o życiu i wie,jak nie postępować.Przynajmniej tak jej się wydaje.Ma świad...