A może śmierć?

78 2 0
                                    

-Nie idź tam!Nie!-Zaczął krzyczeć.Nie miałam z nim kontaktu.
-Oluś,uspokój się.-Zaczęłam go gładzić po czole i włosach,które były mokre od potu.Ramieniem trzymałam telefon,z którego dzwoniłam.
-Ale ona tam pójdzie.
-Nie pójdzie.Nie denerwuj się.
-Ona tam pójdzie,bo ona go kocha!-Wrzasnął zrozpaczony.
-Nie pójdzie na pewno.
-Halo?-W końcu nasz przyjaciel odebrał.
-Błagam cię,powiedz,że nie masz dyżuru.-Pierwsze co powiedziałam,bo wtedy nie wiem,co bym zrobiła.Na pewno nie miałabym siły,żeby zaciągnąć go do samochodu i zawieźć do szpitala.Prędzej bym padła w drodze do windy z braku sił i z bólu,który spowodowałoby mi dziecko.
-Byłem rano,a co się dzieje?Źle się czujesz?-Spytał zaniepokojony,ale wtedy Olek znów zaczął majaczyć,żeby nie szła,bo stanie jej się tak krzywda i że jeśli tam pójdzie,to go więcej nie zobaczy,bo on odejdzie.-Kto to?Harasim?
-Tak.Ze mną wszystko w porządku,ale on jest przeziębiony i ma wysoką temperaturę.Wypił lek i zasnął,ale teraz ma gorączkę i majaczy.
-Już się zbieram.Za niedługo będę.Od kiedy go trzyma?-Rozmawiał ze mną,ubierając się.
-Od 3 dni.
-Valeria,ubieraj się!Jedziemy do wujka Olka!-Zawołał,a mała zareagowała na to radosnym piskiem i do niego przybiegła,bo było ją słychać jeszcze głośniej.-I nie brał żadnych leków?-Teraz zwrócił się do mnie.
-Nie.Cały czas spał.To co wypił dziś było jedyne.
-Boże,co za kretyn...-Mruknął,wypuszczając powietrze z płuc.-Za 30 minut będę.
-A co ja mam zrobić?On jest cały rozpalony!-Spytałam zdenerwowana,gryząc paznokieć.
Bałam się o niego cholernie,bo miał z 40 stopni gorączki.Myślałam,że to co wypił ją trochę zbije,a ona wzrosła!Mam wrażenie,że skończy na oddziale.Bo tak trudno było mu iść do lekarza?!Mam ochotę na niego wrzeszczeć ze złości,ale z drugiej nie mam zamiaru go odstąpić na krok,bo martwię się.Chcę,żeby szybko wyzdrowiał,tylko jak ma to zrobić,skoro się tak rozchorował?
Od razu po zakończeniu rozmowy z Borysem,pobiegłam do łazienki,żeby nalać zimnej wody do miski.Chłopak poradził,co mam zrobić,żeby chociaż spróbować zbić gorączkę.Olek nie przestawał gadać o niej.Nadal nie mam pojęcia kim jest ona,ale strasznie mu na niej zależy i przeżywa to,że ona tam idzie
Wróciłam do sypialni i postawiłam wodę przy łóżku.Musiałam znaleźć ręczniki,które były mi potrzebne.Domyśliłam się,że na pewno ma je gdzieś w salonie
Zaczęłam przegrzebywać szafki i zbytnio nie zwracałam uwagi,co w nich ma,ale zaskoczył mnie,kiedy w jednej z nich leżał cały karton prezerwatyw.Hm...To jest ten Harasim,którego chciałabym widzieć zawsze,żeby się bawił,imprezował i sypiał z laskami,a o mnie nie myślał.Nie martwił się.Nie przeżywał mojego ślubu z Rushitem i tego,że mnie uderzył.Chcę,żeby myślał o sobie,żeby był egoistą w stosunku do mnie.

Wreszcie znalazłam kilka małych,białych ręczników i wróciłam do sypialni.Usiadłam na brzegu łóżka,a Olek leżał na plecach i ciężko oddychał z wypiekami na twarzy.
-Ona tam poszła.-Powiedział cicho,a z kącika jego oka spłynęła łza.
-Nie poszła.Nic się nie stało.-Otarłam ją kciukiem,trzymając dłonie na jego policzkach.
Wzięłam jeden z ręczników i zamoczyłam go w zimnej wodzie.
-Poszła i on ją skrzywdził,a ja mówiłem,żeby nie szła!-Wycisnęłam materiał i złożyłam go w podłużny prostokąt,a następnie położyłam na jego czole.Tak jak kazał Borys.
-Ci...Nic jej się nie stało.Da sobie radę.Olek,spokojnie.-Mówiłam cichym głosem,zamaczając kolejny ręcznik.Miałam je rozłożyć na jak największej części jego ciała,co miało ochłodzić organizm.
-On ją zostawił.Parę dni przed ślubem!Od początku nie chciałem ich związku!-Wystraszyłam się trochę,bo myślałam,ze mówi o mnie i Rushicie.O naszym ślubie,ale nawet nie wie,że jest wyznaczona data ślubu,więc to mało możliwe.Chociaż zaniepokoił mnie w ogóle tym,że jest tak rozgoryczony.
-Dlaczego go nie chciałeś?-Spytałam,kładąc kolejny okład na jego klatce piersiowej.
-Bo to nie jest facet dla niej.Każdy ją krzywdzi,ale urodziło im się dziecko i on się jej oświadczył.-Mówił o swojej mamie.O tym,że nie znosi mojego ojca,bo wie,że ją skrzywdzi.To jest zadziwiające,jak bardzo są do siebie podobni.Olaf broni mnie przed nim,a Olek stara się chronić swoją mamę przed tatą,żeby jej nie zranił.Chcą oboje tego samego.Dobra dla mnie i Anety.
Położyłam mokre ręczniki na jego ramionach,klatce piersiowej i brzuchu.Wiem,że to błyskawicznie nie pomoże,ale nie mogłam patrzeć,jak się męczy.Od prawie godziny miał jakieś dziwne obrazy przed oczami,które na pewno sprawiały mu przykrość.
Na szczęście w końcu usłyszałam wybawiające pukanie do drzwi.Pobiegłam otworzyć.W wejściu stał Borys,a przed nim mała Valeria w różowej kurteczce w korony i wysokim kucykiem z kręconych włosów.
-Ciocia!-Zawołała zaskoczona moją obecnością i od razu przytuliła się do moich nóg.
-Cześć.-Powiedziałam z bladym uśmiechem.
-Hej.-Borys wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.-Olek jest w swoim pokoju?-Spytał,zrzucając w pośpiechu kurtkę i buty.
-Tak.-Potwierdziłam.
-Przeszło mu coś?-Pokręciłam przecząco głową.-Pójdę do niego,a ty,jeśli możesz zajmij się Valerią.
-Jasne.
Ominął nas i poszedł do sypialni,zasuwając za sobą drzwi.Ciężkie powietrze ze mnie uszło,bo wiedziałam,że teraz będzie tylko lepiej.Szyc się zna na tym,co robi i da mu leki,które szybko polepszą jego stan.
-Nie możemy wejść do wujka?-Spytała Valeria,kładąc kurtkę na szafkę na buty pod wieszakami.
-Nie,skarbie.Wujek trochę się przeziębił i tata musi go zbadać,ale my w tym czasie przygotujemy coś pysznego dla wszystkich?Co ty na to?

Nie kocham Cię już!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz