PIIIK PIIIK PIIIK
Ech, poniedziałek rano.. Jak ja nie lubie tego momentu kiedy muszę wstać.. Niechętnie przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Tradycyjnie pościeliłam łóżko i stanęłam przed szafą. Wybrałam szare leginsy oraz czarną koszulę. Nie było to zbyt ambitne, ale czego oczekiwać w poniedziałek rano. Powolnym krokiem ruszyłam do łazienki gdzie wykonałam poranną toaletę. Ubrałam się w wybrane ciuchy i pomalowałam się tak jak zawsze to robiłam. Popsikałam się jeszcze perfumami i wróciłam do pokoju. Miałam ogromną ochotę spowrotem położyć się do łóżka, ale za 20 minut muszę wyjść. Zabrałam torbę i zeszłam na dół. Położyłam moją torebkę w przedpokoju i weszłam do kuchni.
- Cześć siostra. - Jordi przywitał mnie buziakiem w policzek. - Chcesz tosty? - zaproponował.
- Pewnie. - zgodziłam się. To jedna z niewielu rzeczy jakie potrafi zrobić, więc trzeba to docenić. Jeju gdyby nie ja to on by umarł z głodu.
- Co dziś robisz po szkole? - wow, co się stało że o to pyta..
- Wrócę, zrobię pewnie sobie coś do jedzenia, potem odrobię lekcje i chwilę poczytam. A jak już skończę to umówiłam się z Denisem, że pójdziemy razem na siłownię. - oznajmiłam mu.
- Dobrze. - uśmiechnął się podając mi tosty.
- A Ty?- Podjadę z Gerim w jedno miejsce, bo mamy kilka spraw do załatwienia. - poinformował mnie.
- Czy wy wszystko musicie załatwiać razem? - zdziwiłam się.
- Nie możemy bez siebie żyć. - wybuchł śmiechem. Zjadłam powolnie moje tosty i popiłam to herbatą.
- Jordi która godzina?
- 7;38 - odpowiedział spoglądając na zegarek na piekarniku.
- Dobra ja lece, do potem. - przytuliłam go i wyszłam do przedpokoju. Założyłam czarne trampki i zabierając torbę wyszłam przed dom.
- Siemka. - machnął mi Gerard wchodząc do mnie do domu.
- Cześć. - westchnęłam i wyszłam przed bramę. Czekał już tam na mnie Denis.
- Obiekt twoich westchnień właśnie wszedł do twojego domu. - zaśmiał się przytulając mnie na powitanie.
- Skreślę Cię z tego referatu, przysięgam. - zagroziłam mu.
- Dobra, już nic nie mówię. - podniósł ręce w geście obronnym.
- I git. Czym jedziemy? - zapytałam siadając na ławeczce.
- Akurat 124 jedzie. Możemy wsiąść. - odparł. Wstałam z ławki i wsiedliśmy do autobusu.
***
Mijała właśnie druga matematyka. Na szczęście dzisiaj już ostatnia lekcja. Byłam pare razy przy tablicy i coś z tej matmy zaczaiłam. Usłyszałam, że wibruje mi telefon w torbie. Wyciągnęłam go i ukryłam za piórnikiem.
NOWA WIADOMOŚĆ 📥
Jordi
✉Jordi: O której Ty kończysz?
✉Ja: O 12, a co?
✉Jordi: A o której będziesz w domu?
✉Ja: Jeśli zabiorę się z Rafcią to tak z 15 po
✉Jordi: Zrobiłabyś mi jakiś obiad?
✉Ja: Skoro ugotuję dla siebie to i dla Ciebie też.
✉Jordi: Dziękuje, będę jakoś przed 13
✉Ja: Okej- O której na tą siłkę się wybieramy? - Denis zapytał cicho.
- Myślę, że tak około 17. - zadecydowałam.
- Dobrze. - uśmiechnął się. - Jedziemy z Rafą?
- Chciałabym, bo muszę ugotować obiad. - westchnęłam.
CZYTASZ
It ain't me. | gerard pique
RomanceZazwyczaj to zaczyna się przypadkiem, patrzysz na mnie Jakoś ukradkiem i nieznacznie nic nie znaczysz dla mnie. It ain't me • 2017