DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ...
Pokłóciłam się wczoraj z Gerardem, wyprowadził się i zostałam sama. Wszystko poszło przez Jordiego i Romarey, którzy umówili go na randkę z Daniellą. Nawet nie zaprotestował. Nawrzeszczałam na niego, zwyzywałam go i ten teraz nie chce mnie widzieć. Pisałam, dzwoniłam i nic. Nie będę się przecież narzucać. Pewnie jutro zobaczę go w klubie, bo zaczynam pracę, a raczej praktyki jako fizjoterapeutka drużyny. Mój wspaniałomyślny brat mi je załatwił. Szczerze mówiąc to wolę użerać się z nimi niż z bandą pijanych debili w barze. Na mięśniach się znam, sama ćwiczę. Mam za sobą kurs trenera personalnego. Mam jeszcze za zadanie z nimi ćwiczyć na siłowni, a raczej wybierać ćwiczenia dostosowane do nich. Dziś z Denisem jedziemy odebrać odpowiedzi na nasze podania na studia. Będę studiować dwa kierunki: psychologia oraz fizjoterapia. Dodatkowo praca w klubie, w którym zarobię całkiem pokaźną sumkę. Przecież to Barcelona. Tradycyjnie jak to z rana wstałam niechętnie z łóżka. W sumie to jeszcze bym nie wstawała, ale ktoś się do mnie dobijał. Włożyłam tylko kapcie i ruszyłam w ogromnej koszulce Gerarda do drzwi. Od razu do środka wparował Sergi, Andres, Luis oraz Leo, którzy o dziwo ostatnio się ze mną zakumplowali. Bez pytania weszli, po czym zaczęli robić sobie kawy, herbaty i jeszcze jakieś dziwne napoje, które pije Luis i Leo. Mate się nazywa czy jakoś tak. Stanęłam w kuchni zdezorientowana i przyglądałam się na to co robią. Pierwszy raz mają takie odpały, tak tylko robi Gerard albo Sergio.
- Czy mogę wiedzieć co wy tutaj z samego rana robicie? - zapytałam po dłuższej chwili przyglądania się im. Usłyszałam, że drzwi się otwierają.
- Cześć Jessi! - do mieszkania wszedł Denis. Dał mi buziaka w policzek i dołączył do chłopaków.
- Wpadliśmy przed treningiem. - odpowiedział mi Luis siadając sobie przed telewizorem i włączając jakąś telenowelę. - O Zbuntowany Anioł. Uwielbiam.. - powiedział z rozmarzeniem.
- Mogliście mnie chociaż uprzedzić, że przyjdziecie. - stwierdziłam siadając na wyspie kuchennej.
- Myśleliśmy, że nakryjemy Ciebie i Geriego na gorącym uczynku. - zaśmiał się Leo. - Ale z tego co widzę to go nie ma. - dodał.
- Denis, jedziemy po treningu na Uniwerek? - zapytałam mojego przyjaciela ignorując tym samym Messiego. Nie chciałam po prostu rozmawiać o Gerardzie.
- A co idziesz z nami na trening? - zapytał Sergi.
- Nie, jadę po treningu na Uniwersytet. - odpowiedziałam. - Ale chyba zaraz sobie skoczę na siłownie. Mam ją dwie ulice dalej. - stwierdziłam.
- Tylko się wyrób, bo ja już jestem ciekawy czy się dostałem! - nakazał Denis, dawno nie widziałam go tak nakręconego.
- Spokojnie, dziś będzie delikatnie. Musze rozruszać zakwasy. - westchnęłam.
- Fajnie, że zaczynamy już dziś treningi. - odparł Andres. - Nie będę się nudzić w domu. - dodał.
- Wiesz, że jak siedzisz w domu to nie znaczy, że musisz się nudzić? - zapytał go Luis. - Bierz przykład ze mnie i zacznij oglądać seriale. - dodał.
- Żebym się roztył i wyglądał jak Ty? Nie dzięki. - odgryzł mu się.
- Schudniesz Luis, co nie? - zaśmiałam się.
- Oczywiście. - odpowiedział. - Zjadłbym coś. - stwierdził.
- Mogę dać Ci batonika. - zaproponowałam.
- Z chęcią. - odwrócił głowę, a ja rzuciłam do niego Snikersa.
- Spokojnie, od jutra będzie pokutował za tego batona. - szepnęłam do nich.
CZYTASZ
It ain't me. | gerard pique
Roman d'amourZazwyczaj to zaczyna się przypadkiem, patrzysz na mnie Jakoś ukradkiem i nieznacznie nic nie znaczysz dla mnie. It ain't me • 2017