19 - ogarnij się wreszcie, na prawdę mnie twoje zachowanie dobija.

641 31 0
                                    

- Andres jestem głodna.. - zaczęłam narzekać. A jeszcze była ponad godzina drogi do jego domu. Nie lubię jeździć w dłuższe trasy. - W dodatku chce mi się siku i pić.. - dodałam. Chyba zaczynali mieć mnie dość, bo jęczałam każdemu nad uchem. Nagle poczułam jak Gerard maca mnie palcami po szyi. - Co Ty robisz? - odwróciłam się do niego.

- Szukam jakiegoś wyłącznika. - opowiedział, a Ney wybuchł śmiechem. - Dobra, zatrzymajmy się, bo widać po niej że nie wytrzyma. - spojrzał mi w oczy. Andres dzięki Bogu posłuchał go i zatrzymaliśmy się na najbliższej stacji benzynowej.

- Denis, pójdziesz ze mną? - zapytałam mojego przyjaciela, a on od razu się zgodził.

- Denis zostań, ja z nią pójdę. - wtrącił się Gerard. Nie dość, że wkurzył mnie na wesołym miasteczku to jeszcze teraz. Zignorowałam go i przyśpieszyłam. Nie chciało mi się z nim gadać. Niestety przy samym wejściu mnie zaczepił.

- Co Ty ode mnie chcesz? - zapytałam z wyrzutem.

- Ogarnij się wreszcie, na prawdę mnie twoje zachowanie dobija. - fuknął.

- O co Ci chodzi człowieku?

- Najpierw kochasz się ze mną, potem całujesz się z Denisem, teraz mnie olewasz i nawet nie chcesz ze mną rozmawiać. - wyznał.

- Kochaliśmy się? Wydaje mi się, że powiedziałeś chłopakom, że sie pieprzyliśmy a nie kochaliśmy. Ja Cię do tego nie zmuszałam, nawet nie miałam tego w planach. Przyszłam Cię tylko przeprosić. Sam po tym wszystkim się całowałeś z Daniele. Jordiemu nic nie powiedziałeś wprost. Więc nie gadaj, że coś sie zmieniło bo powiedziałeś mojemu tacie, że zostajesz ze mną. Nigdy się do mnie nie przyznasz i to mnie boli. Aż tak jestem fatalna, że się mnie wstydzisz? Bo powoli zaczynam odnosić takie wrażenie. To Ty zacząłeś z tym całowaniem, nie ja. Dziwisz sie dlaczego nie chcę z Tobą rozmawiać? W dodatku.. Ech, a zresztą nie będę Ci o tym mówić. - wyrzuciłam większość rzeczy z siebie.

- Jessica poczekaj. - poprosił mnie.

- Nie, chce mi się siku i ide do toalety. - warknęłam i poszłam do toalety. Ja wiem, że ja sama zbyt dobrze nie postąpiłam. Tylko, że Gerard złamał mi serce. Dałam z siebie coś więcej niż wcześniej i nie chodzi tu tylko o seks. Nie wytrzymałam w łazience i się po prostu rozbeczałam. Jak malutka dziewczynka. Nie dość, że Gerard to jeszcze rodzice i Jordi.. Musiałam się ogarnąć, zmyłam makijaż, a raczej jego resztki i wyszłam z łazienki.

- Jessi.. - Gerard zdążył mnie tylko złapać za nadgarstek.

- Daj spokój.. - oparłam zrezygnowana i ruszyłam do samochodu.

- Już się wysikałaś? - zapytał Andres.

- Tak, możemy jechać. - oznajmiłam i wsiadłam do samochodu. Byłam skazana na jazdę obok Gerarda na tylnym siedzeniu. Andres odpalił auto i odjechaliśmy.
Nie miałam się nawet do kogo odezwać, Gerard siedział obok i przyglądał mi sie cały czas. Nagle usłyszałam mi dość znajomą piosenkę. Nie wiem skąd wzięła się w samochodzie Andresa. Nigdy jej w radiu nie puszczali, jest bardziej rockowa. Wsłuchałam się w nią i od razu mi się przypomniało skąd ją kojarzę. - Przecież to wejściówka.. - zaczęłam i widziałam, że Gerard się w to włącza.

- Randy'ego Ortona. - powiedzieliśmy wspólnie.

- Ty oglądasz wrestling? - zapytałam go, bo nie wierzyłam w to co słyszę.

- Tak, nie mów, że Ty też oglądasz? Od kiedy? - też był zdziwiony, że oglądam.

- Oj już z parę lat. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Nie sądziłem, że wiesz kim jest Randy Orton. - odparł.

- Widzisz, jednak wiem. - odpowiedziałam mu. - Yyy.. Andres, skąd znasz zespół Hollywood Undead? - zdziwiłam się, bo nie sądzę żeby Andres był fanem rocka.

- Nie znam, pierwszy raz słyszę. - odpowiedział mi.

- To skąd masz tą piosenkę? - zapytałam i pomacałam sie po kieszeniach kurtki, nie ma mojego telefonu. - Cholera, to moja playlista. I to z mojego telefonu. - odparłam.

- Dokładnie tak. - oznajmił Sergi machając moim telefonem. - Ale super, jesteśmy już na miejscu.

- Andres, przecież to nie jest Twój dom. - powiedziałam wysiadając z samochodu.

- Mój, tylko że letniskowy. - zaśmiał się. - Wie o nim tylko moja rodzina i wy. - oznajmił.

- Jak daleko jesteśmy od Barcelony? - Rafa zapytała.

- Coś około 70 kilometrów, może więcej. - odpowiedział jej.

- A jest tu jakiś sklep, no wiesz.. - Gerard zwrócił się do Andresa.

- Jest, trzeba iść prosto i potem w lewo. Trafisz, co nie?

- Pewnie trafię, a jak nie to będę dzwonił. - odparł.

- A masz w tym domku siłownię? -zapytałam wchodząc do środka. Miałam w rękach swoje rzeczy oraz Gerarda, bo poprosił mnie żeby mu wzięła.

- Pewnie, że mam. Nawet worek treningowy. - oznajmił mi.

- O to super, powiedz mi tylko gdzie. - poprosiłam.

- Dobra, ale w zamian będziesz nam musiała zrobić kolację. - uśmiechnął się.

- Jasne. - zgodziłam się.

It ain't me. | gerard piqueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz