- Ty na prawdę chcesz ze mną być? - Gerard zapytał kiedy leżeliśmy już w sypialni.
- Tak. - oznajmiłam zdecydowana.
- Kocham Cię - wyznał. - Na prawdę Cię kocham Jess. - dodał.
- Słyszałam już to dzisiaj. Ja Ciebie również kocham Gerard. - przytuliłam się do niego. Niestety tą piękną chwilę musiał nam przerwać mój telefon. Nagle telefon Gerarda również zaczął dzwonić. Wzięłam mój telefon i wyszłam z sypialni żeby nie przeszkadzać Gerardowi w rozmowie. Spojrzałam na wyświetlacz, dzwonił do mnie Sergio Ramos. Czego ten dureń może ode mnie chcieć o tej porze. - Słucham? - odebrałam.
- Jessi jak świetnie, że odebrałaś! - przywitał mnie.
- Co się stało? - zapytałam.
- A bo tak chciałbym żebyś mnie przenocowała. Jestem na lotnisku i siedzę sam. - westchnął.
- Co Ty robisz w Barcelonie o tej porze na lotnisku? - zdziwiłam się.
- No siedzę i jesteś pierwszą, a zarazem ostatnią osobą do której dzwonię. To jak przenocujesz mnie? - zapytał.
- Pewnie Sergio, przenocuje Cię. - zgodziłam sie. Nie mogłam mu odmówić. - Ubiorę się i przyjadę po Ciebie. Czekaj tam na mnie. - nakazałam mu.
- Jasne, dziękuje. - powiedział, po czym ja się rozłączyłam. Weszłam do sypialni, a Gerard wciąż rozmawiał przez telefon.
- Tak, pojawię sie jutro z moją dziewczyną. - powiedział to i rozłączył się.
- Kto to? - zapytałam od razu.
- David. - oznajmił, a tym razem ponownie zadzwonił mój telefon. Tym razem to David Villa. Odebrałam od razu i w międzyczasie się przebierałam.
- Co to się stało, że Książe do mnie dzwoni? - zaśmiałam się do słuchawki.
- A obiło mi się o uszy, że znalazłaś sobie chłopaka. - powiedział z zadowoleniem.
- A kto sprzedał Ci taką informację? - zapytałam.
- Leo, tylko skubany nie chciał powiedzieć komu oddałaś swoje serducho. - odparł. - Chciałbym Cię jutro z nim zaprosić na przyjęcie u mnie. - oznajmił mi.
- Z chęcią się zjawimy. - zgodziłam się. - Kto jeszcze będzie?
- Nasz stary skład, oczywiście Sergio przylatuje z Madrytu, Fernando też. - powiadomił mnie.
- O to super, na pewno przyjdziemy. - oznajmiłam.
- Ekstra! O 17.00 wszystko się zaczyna, bądźcie punktualni. - nakazał.
- Jasne Maestro. - odparłam i się rozłączyłam.
- Kochanie gdzie Ty się wybierasz? - zapytał zdziwiony Pique.
- Na lotnisko, jedziesz ze mną? - zaproponowałam.
- Oczywiście, że jadę. Nie będziesz jeździła po nocy sama. - oznajmił wstając od razu z łóżka. - A tak właściwie to po kogo?
- Po Sergio Idiotę Ramosa. - oznajmiłam. - Zadzwonił do mnie przed chwilą i pytał czy go przenocuje, bo on czeka na lotnisku. - wyjaśniłam. Zarzuciłam na siebie kurtkę, zamknęliśmy mieszkanie i wyszliśmy z bloku. Wsiadłam w samochód, po czym odjechaliśmy w stronę lotniska.
- A więc zabierasz jutro swojego chłopaka na przyjęcie do Davida? - uśmiechnął się, kładąc mi dłoń na udzie.
- Pewnie. - zaśmiałam się.
- Leo specjalnie wkręcił Davida. - odparł.
- Wiem o tym, będzie mega zdziwiony gdy zobaczy nas tam razem. - oznajmiłam.- Jak pewnie większość tam obecnych. - podsumował. Dojechaliśmy na lotnisko, a przed wejściem stał Sergio. Zatrąbiłam, a Hiszpan ruszył w kierunku mojego mercedesa. Znaczy mercedesa Geriego.
- Gredzio! Jak miło Cię widzieć! - wrzasnął przytulając go na powitanie.
- No mi Ciebie też miło widzieć. - zaśmiał się. Oni na serio mają dobre relacje.
- Jessi moja najwspanialsza, cieszę się, że zgodziłaś się mnie przenocować. - przytulił mnie na powitanie.
- Jakoś muszę się odwdzięczyć za te referaty. - stwierdziłam.
- Fakt. - zaśmiał się. Z Gerardem spakowali jego walizkę i wsiedli do samochodu. Natomiast mi zaczął dzwonić telefon. Spojrzałam na wyświetlacz to Luis. Od razu od niego odebrałam.
- Luis jest dwudziesta druga pięć, kategorycznie zabraniam Ci jeść makaronu. - wiedziałam po co dzwoni.
- Nic z tych rzeczy złociutka! - wybuchł śmiechem. - Sofi wyjechała do rodziców, przenocujesz mnie? I tak jutro wybieramy się wszyscy razem do Davida. - poprosił.
- Oczywiście, że Ciebie również przenocuję grubasku. - zgodziłam się. Z Ramosem się pozabijają, ale co mi tam. - Jadę, więc zabiorę Cię po drodze. Wyjdź przed dom. - dodałam i się rozłączyłam.
- Czy Ty chcesz żeby on nam wyjadł całą lodówkę? - zapytał przerażony Gerard.
- Nam? - wtrącił się Sergio. - Jak to nam? Czy ja o czymś nie wiem? - dodał, a my z Gerardem uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym Hiszpan położył dłoń na moim udzie.
- Ja i Jessica jesteśmy ze sobą. - oznajmił z dumą.
- O kurde! Nie wierzę, wkręcacie mnie! - patrzył na nas ze zdziwieniem.
- Bez wkrętów, jesteśmy parą. - powiedziałam.
- David mówił, że oboje przyprowadzicie na jutrzejsze przyjęcie kogoś. Byłem pewien, że wy do siebie nic nie czujecie. - nadal spoglądał z niedowierzaniem. Zatrzymałam się pod domem Urugwajczyka i ten wsiadł do auta z torbą. - Ty oni są parą, wiedziałeś o tym? - Sergio zwrócił się do Suareza.
- No wiem, mieszkają ze sobą ze dwa miesiące, a chyba od dzisiaj są parą. - machnął ręką.
- A jak na to zareagował Jordi, jego najlepszy kumpel z jego młodszą siostrzyczką? - zadał pytanie, którego się spodziewałam.
- Oj Jordiemu to się nie spodobało. - odpowiedział za nas Urugwajczyk. - Wiesz, że mieli dziś spinę i to poważną. Nie gadają ze sobą. - dodał.
- Sądziłem, że Jordi to oleje. W sumie jak większość rzeczy związanych z Jessicą. - westchnął Ramos, ukuło mnie to trochę w serce. Gerard to zauważył, więc pogłaskał moje udo. Nareszcie wjechałam na swój parking i zaparkowałam auto. W ciszy wjechaliśmy na górę. Znaczy ja wjechałam w ciszy, oni zaczęli się sprzeczać.
- Łazienka jest tutaj, tu śpicie, a tam jest kuchnia. - wyjaśniłam im, a raczej Sergio bo on był u mnie tylko raz. - Idę spać, dobranoc. - dodałam, po czym ruszyłam do swojej sypialni. Przebrałam się w piżamę i ułożyłam do łóżka. Było mi smutno i czułam się okropnie. Każdy widział to jak Jordi bardzo ma mnie gdzieś..
CZYTASZ
It ain't me. | gerard pique
RomansaZazwyczaj to zaczyna się przypadkiem, patrzysz na mnie Jakoś ukradkiem i nieznacznie nic nie znaczysz dla mnie. It ain't me • 2017