Przebudził mnie jakiś szelest. Otworzyłam niechętnie oczy, przez co oślepiło mnie światło. Obok mnie siedziała Romarey. Nie pamiętam nic z wczorajszego wieczoru. Nie wiem gdzie jestem ani jak się tutaj znalazłam. Spojrzałam na moją przyszłą bratową. Wyglądała na niewyspaną. Ubrana była w koszulę nocną i szlafrok.
- Romarey? Gdzie ja jestem? - zapytałam kiedy zwróciła na mnie uwagę.
- W szpitalu. - odpowiedziała łapiąc mnie za dłoń.
- Co się stało? - zaniepokoiłam się, bo nie czułam się ostatnio źle.
- Miałaś lekki krwotok, ale już jest w porządku. - oznajmiła.
- Jak to? Dlaczego? - teraz to mnie laska przestraszyła.
- Ze stresu i przemęczenia. - westchnęła.
- Gdzie jest Gerard? Dlaczego go tutaj ze mną nie ma? - łzy zbierały się w kącikach moich oczu.
- Spokojnie Jessica.. Jest w twoim mieszkaniu. - poklepała mnie po ramieniu. - Pojechał po rzeczy dla Ciebie. - wyjaśniła, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Już jestem Romarey. - do dziewczyny zwrócił się Pique wchodzący na salę. - Jak się czujesz? - zapytał mnie.
- Dobrze, nic mi nie jest przecież. - stwierdziłam, bo czułam się w porządku. - Jak ja się tutaj znalazłam?
- To Ty nic nie pamiętasz? - zapytał zaniepokojony, po czym spojrzeli na siebie z blondynką.
- A o czym mam pamiętać? Coś się wczoraj stało? - na prawdę nie wiem o co im chodzi.
- Jessica ktoś.. - zaczęła Hiszpanka, ale na salę wszedł lekarz.
- Dzień dobry. - przywitał się, a ja skinęłam głową. - Jak się pani czuje?
- Czuje się dobrze, dlaczego ja tutaj leżę? - westchnęłam.
- Została Pani na obserwacji, ponieważ ten krwotok był podejrzany. - wyjaśnił. - Jednak wszystko jest już w porządku i wyniki badań to potwierdziły.
- Czyli mogę wyjść do domu? - zapytałam go.
- Tak, nie widzę żadnych przeciwwskazań. - posłał mi uśmiech. - Może się Pani przygotować, a potem przyjść do gabinetu 230. Dam Pani wypis i podpisze się Pani. - oznajmił.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. Podniosłam się z łóżka oraz zabrałam rzeczy, które wziął mi Gerard. Szybko się przebrałam. Wykąpie się w domu lub u Jordiego. Chociaż chce wrócić do swojego mieszkania. Ogarnę się, pójdę do pracy i wszystko będzie w porządku. Pewnie przesadziłam z treningiem i dlatego dostałam tego krwotoku. Już nie pamiętam z jakimi ciężarami wtedy ćwiczyłam. Szybko przebrałam się w dres i opuściłam łazienkę.
- Jessica ktoś.. - zaczęła Romarey.
- Chodź Jessica, weźmiemy ten wypis. - przerwał jej Pique. Czy on coś przede mną ukrywa? Nie wiem, ale muszę się jak najszybciej o tym dowiedzieć..
pół roku później...
- Kochanie, ja wiem, że jesteś na mnie zła. Ale ja zrobiłem to dla twojego dobra. - Pique krążył po moim gabinecie, kiedy ja wypełniałam karty chłopaków.
- Dla mojego dobra zataiłeś prawdę i nie pozwoliłeś o tym wszystkim nikomu powiedzieć. - warknęłam.
- Tak było, proszę nie złość się już - westchnął. - Mam ci tysiąc razy powtarzać, że to dla twojego dobra?
- Najlepiej jak stąd wyjdziesz i znikniesz mi na dziś z oczu - warknęłam spod sterty papierów.
- Jess, proszę. Nie złość się na mnie - kucnął obok mnie.
- Gerard, daj mi spokój. Nie widzisz, że mam dużo pracy? - irytował mnie już i to bardzo.
- No ale Jessica, ja chciałem dobrze...
- Wyjdź mi stąd, po prostu. Mam stertę papierów do wypełnienia i uwierz, że nie potrzebuje jęczenia mi nad uchem. - wyprosiłam Hiszpana z mojego gabinetu. Miałam go już dosyć. Po tym pół roku związku z nim stwierdzam, że nie jest na ten moment odpowiednim facetem dla mnie. Ogólnie nie ma na ten moment odpowiedniego faceta dla mnie. Po prostu potrzebuję samotności. Zbyt szybko to wszystko się potoczyło. Może i między nami jest prawdziwe uczucie, ale to nie jest teraz odpowiedni moment. Kiedy wrócę do domu, muszę z nim o tym wszystkim porozmawiać. Przeszłam z nim przez tyle kłótni, sporów.. W tym momencie mam tego dosyć. Mam nadzieję, że uszanuje moją decyzję i da mi spokój.
Kiedy weszłam do mieszkania po pracy, Gerard właśnie oglądał powtórkę jakiegoś meczu z Premier League. Położyłam torbę na blacie w kuchni i weszłam do salonu. Wyłączyłam telewizor i przebudziłam Pique, który przysnął.
- O hej, kotek. Co tak późno? - wstał i przybliżył się do mnie, ale ja wykonałam krok w tył.
- Gerard, musimy porozmawiać. - wyznałam z powagą.
- O czym? - zdziwił się. - To przez to, że zataiłem prawdę przed tobą?
- Nie, Geri. - pokręciłam głową.
- To o co chodzi?
- Musimy się rozstać. - oznajmiłam, a on spojrzał na mnie dziwnie.
Witam ponownie w tym opowiadaniu! Wybaczcie moją długą nieobecność, ale miałam wiele spraw na głowie i jakoś nie miałam weny na tą opowieść. Jednak wczoraj wieczorem coś zaiskrzyło i mam pewien pomysł! :) zapraszam was również na opowieść Let me love you oraz Drugą połowę :)
CZYTASZ
It ain't me. | gerard pique
RomanceZazwyczaj to zaczyna się przypadkiem, patrzysz na mnie Jakoś ukradkiem i nieznacznie nic nie znaczysz dla mnie. It ain't me • 2017