25 - na pewno masz chęć wyjść na ten spacer?

587 33 2
                                    

Po tym męczącym "dniu" w pracy weszłam zmordowana do domu. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i pierwsze co zrobiłam to przebrałam się w jakieś normalne ciuchy. Jedyne co dziś chciałam to pójść spać, ale obiecałam, że pójdę z Gerardem na spacer. Mieliśmy się spotkać. Szczerze to nie mam ochoty już dziś się z nikim widzieć. Włączyłam wi-fi i rzuciłam telefon na łóżko. Wyciągnęłam z szafy jasnoróżową bluzkę z długim rękawem oraz czarne spodnie. Nagle usłyszałam dźwięk z messengera. Odblokowałam telefon i weszłam w rozmowę z Gerardem. 

Gerard Pique - aktywny teraz ⚫

Gerard: Na pewno masz chęć wyjść na ten spacer?
Ja: Tak, gdzie idziemy?
Gerard: Myślałem nad centrum
Ja: Nie mam ochoty na centrum. Znam parę miejsc gdzie możemy się przejść. Jest tam cicho i spokojnie.
Gerard: No dobrze, niech będzie
Ja: To za ile mam wyjść z mieszkania?
Gerard: No nie wiem, o której Ci pasuje?
Ja: Chciałabym jeszcze się wykąpać więc tak z godzinę, może więcej
Gerard: Dobrze, ja jestem na kawie w tej kawiarni dwie ulice dalej
Ja: Z kim?
Gerard wysłał załącznik.

Ja: O mój stary sąsiad! Pozdrów go ode mnie! Gerard: Już się robiJa: Idę się ogarnąć, za godzinę bądź pod mieszkaniem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ja: O mój stary sąsiad! Pozdrów go ode mnie!
Gerard: Już się robi
Ja: Idę się ogarnąć, za godzinę bądź pod mieszkaniem.
Gerard: Jasne
GODZINĘ PÓŹNIEJ...
Ja: Jestem gotowa
Gerard: Pokaż mi się
Ja: Zaraz zobaczysz
Gerard: Chcę teraz!!!!
Wysłałeś załącznik.

Ja: No i po co Ci?Gerard: A o tak o Ja: Ech

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ja: No i po co Ci?
Gerard: A o tak o
Ja: Ech.. niech będzie. Zaraz wychodzę.
Gerard: Już idę w stronę twojego domu

Odłożyłam na chwilę mój telefon, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie Gerard mnie wkręcił i już jest tutaj a nie pod blokiem.

- No i dlaczego kłamiesz, że idziesz pod... - nie dokończyłam, ponieważ w drzwiach stanął mój tata.

- Chyba nie mnie się spodziewałaś. - stwierdził. - Mogę wejść?

- W sumie to nikogo się nie spodziewałam, możesz. - wpuściłam go do mieszkania.

- Na pewno nie chcesz wrócić do domu? - znowu zaczął ten temat.

- Aha, dałeś mi tydzień czasu na wytchnienie i teraz znowu zaczynasz? Zagrywka Romarey jak czegoś bardzo chce. - warknęłam.

- Nie denerwuj się tak kochanie, po prostu sądzę, że im bardziej by pasowało mieszkanie. Jordi miałby bliżej, Romerey by była zadowolona.. - zaczął swoje.

- Powiedziałam już raz i powtórzę po raz kolejny. Nigdzie się stąd nie wybieram, jest mi tu dobrze. - fuknęłam. - A teraz możesz już iść, bo się śpieszę. - dodałam.

- Przemyśl to jeszcze. - poprosił.

- Ja zdania nie zmienię. A i jeszcze jedno. Jeśli masz do mnie przychodzić tylko po to, to po prostu się ze mną nie kontaktuj. - odparłam.

- Okej. Od dziś opłacasz mieszkanie sama. - zaznaczył.

- Nie ma problemu. - wzruszyłam ramionami. Miałam zaoszczędzone dużo pieniędzy, posprzedawałam biżuterię, którą rodzice mi kupowali ponieważ najzwyczajniej w świecie jej nie nosiłam. Dorabiałam sobie na siłowni i teraz pracuję normalnie w klubie.

- Zobaczymy, pieniędzy Ci już nie przesyłamy. - postawił warunek.

- Spoko. - machnęłam ręką zamykając mieszkanie na klucz. - Cześć. - powiedziałam i wspólnie opuściliśmy blok. Zmieniłam niedawno klucze więc tata ani nikt inny poza Gerim i Denisem nie wejdzie do mieszkania. Za rogiem na szczęście czekał na mnie Gerard.

- Co tak długo? - zapytał kiedy mnie zobaczył.

- Mój ukochany tata mnie odwiedził. - westchnęłam. - Chodźmy może na miasto, nie mam ochoty tyle iść. - zaproponowałam.

- Niech będzie, później możemy pójść do Ciebie zrobię Ci kolację. - stwierdził.

- Okej. - uśmiechnęłam się blado. Zrobiło mi się przykro, że tata tak postępuje. Mimo wszystko, za wszelką cenę nie odpuszczę tego mieszkania.

***

- Więc co się stało, że twój tata Cie odwiedził? - zapytał kiedy mieszał jakiś sos, którego kiedyś nauczyłam go robić.

- Romarey chce moje mieszkanie. - oznajmiłam.

- Co? - był zaskoczony.

- No poważnie. Był już drugi raz w tej sprawie. Powiedziałam, że jeśli z tego powodu do mnie będzie chciał przyjść to może nie przychodzić wcale. - westchnęłam.

- A co on na to? - zapytał.

- A wkurzył się i od dziś opłacam mieszkanie sama. Nie dostaje od nich pieniędzy. - powiedziałam, a on popatrzył na mnie ze zmartwieniem.

- Przykro mi. - odparł.

- E tam, poradzę sobie. - machnęłam ręką.

- Jeśli coś to możesz liczyć na moją pomoc. - oznajmił. - Czy mógłbym tutaj wrócić? - zapytał.

- Pewnie, lepiej mi się mieszkało z Tobą. - zgodziłam się.

- Dorzucę Ci się do rachunków. - powiadomił mnie.

- Nie trzeba, serio mam pieniądze. - oznajmiłam.

- A ja oddałem dom rodzicom. - uśmiechnął się.

- Czyli mieszkasz ze mną? - miło mnie to zaskoczyło.

- Tak. - oznajmił z uśmiechem.

- Ale super!! - ucieszona przytuliłam się do niego. - Przepraszam za moje słowa, nie chciałam Cię urazić, po prostu czułam się zraniona. - wytłumaczyłam.

- Wybaczyłem Ci już dawno. - oznajmił.

It ain't me. | gerard piqueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz