1 - kim jesteś?

1.4K 42 5
                                    

- Jessica do tablicy. - nakazał mi pan od matematyki. Jednocześnie wyrywając mnie z moich myśli. Kompletnie nic nie rozumiem z tego co tutaj jest napisane. Byłam tak zmęczona, że masakra. Wszystko przez Denisa, który wpadł na pomysł, aby wczoraj pić. Niechętnie wstałam z ławki i podeszłam do tablicy. Wzięłam do ręki kredę i zastanawiałam się co mam napisać. Na szczęście na mniejszej części tablicy był przykład więc rozpoczęłam rozwiązywanie tego przykładu. Alba, ale Ci się farci!

- Dobrze? - zapytałam odsłaniając reszcie klasy tablice.

- Bardzo dobrze Jessi. Mimo iż nie wiedziałaś jak to rozwiązać to sobie poradziłaś. - pochwalił mnie. - Siadaj 5. - dodał czym mnie zaskoczył. Nawet nie wiedziałam, że on pytał. Usiadłam do ławki i położyłam głowę na ramieniu Denisa. Ukradkiem zajrzałam mu do telefonu. Pisał na konfie z chłopakami. Zauważyłam wiadomość Gerarda "z Jes siedzisz?". Serducho aż mi zaczęło szybciej bić. Dlaczego o mnie pyta? Przecież zawsze jak jest u Jordiego to mi dokucza, albo w ogóle nie zwraca uwagi.

- Masz dziś trening? - zdziwiłam się. Nic mi o tym nie wiadomo.

- Tak, mam dziś trening. - oznajmił. - O 18. - dodał.

- Okey. - odparłam.

- A co wpadniesz? - zapytał od razu.

- Dziś nie. Chciałam wiedzieć czy będę mieć wolny telewizor. - wytłumaczyłam. Mój brat zawsze wpierdzielał mi się, kiedy chciałam coś obejrzeć. Czekałam tylko na moment kiedy go nie będzie, albo wyjdzie z Romarey na randkę. Na moje szczęście zadzwonił dzwonek. Spakowałam rzeczy i wyszłam z sali. To już na szczęście ostatnia lekcja i mogę wrócić do domu.

- Zabieracie się ze mną? - zaproponowała Rafaella.

- Jeśli z nami wytrzymasz to pewnie. - zaśmiałam się.

- Więc chodźmy. - nakazała. Narzuciłam na siebie czarną ramoneskę i wyszliśmy ze szkoły.

- Ja chcę siedzieć w przodu! - oznajmiłam i wyleciałam jak torpeda w stronę samochodu Brazylijczyka. Denis mnie prawie dogonił, ale tym razem to ja byłam lepsza.

- Witam pannę Pique. - Ney przywitał mnie z uśmiechem.

- Odpieprz się Neymar. - fuknęłam. Odkąd podsłuchał tą rozmowę to ciągle coś gada. Jeszcze dziś się wkopałam z tym snem. Kompletnie jestem skończona.

- No przecież Gerard też Cię loffcia. - stwierdził.

- Nie loffcia mnie. Jeszcze raz tak powiesz, a poskarżę się Sergiemu. - zagroziłam.

- A nie Jordiemu? - zaśmiał się.

- Nie, bo on też zacznie mi dogadywać. - westchnęłam.

- Ney serio się już zamknij bo to się robi nudne. - ochrzaniła go Rafella.

- Przecież to tylko takie żarty. Jes nie denerwuj się na mnie. - wyjaśnił Brazylijczyk.

- Spoko. - machnęłam ręką. - Dzięki za podwózkę. - dałam mu buziaka w policzek i wyszłam z drogiego samochodu piłkarza. Jordi miał być na zakupach z Romarey, mama z tatą na wyjeździe służbowym. Ekstra, cały obiad dla mnie, telewizor dla mnie. Nareszcie! Uradowana weszłam do domu, ale drzwi były otwarte. Trochę się zaniepokoiłam. Zauważyłam w przedpokoju dwie pary męskich butów. Czyli Jordi jednak jest. Super. Ściągnęłam buty oraz kurtkę po czym weszłam do kuchni. Zajrzałam do lodówki, a tam nie było już obiadu. Wyśmienicie. - Ty pacanie! Zjadłeś mi mój obiad! - nawrzeszczałam na mojego brata, który siedział sobie wraz z Pique przed telewizorem.

- Trzeba było wczoraj wrócić do domu. - pokazał mi język.

- Nienawidzę Cię serio. - wywróciłam oczami i poszłam na górę. Rozpakowałam się z dzisiejszego dnia. Trzeba się przebrać w jakieś wygodniejsze ciuszki. Wyciągnęłam z szafy krótkie czarne spodenki oraz szary crop top. Na szczęście nie musiałam nic na jutro odrabiać, bo wszystko odrobiłam we wtorek. Jeszcze jutro i luz. Przygotowania do matury są straszne. Matma i hiszpański w szczególności. Spakowałam wszystkie zeszyty na jutro i w sumie miałam wolny wieczór. Zabrałam telefon i zeszłam na dół. Mój braciszek wraz z nieosiągalną miłością mojego życia nadal siedział na kanapie. Sam widok mojego brata już mnie wkurzał. Ale to chyba normalne. Byłam głodna i to bardzo. Czekałam, aż tylko oni sobie pojadą a ja będę mogła zamówić sobie pizzę. Przy nich nie było takiej opcji. Wszystko by mi zjedli. Zbliżała się 17;30. Powinni się już zbierać. Wyciągnęłam z lodówki jogurt i poszłam z nim do salonu. Usiadłam na kanapie między nimi i przełączyłam na inny kanał. Leciała jakaś kreskówka. Ale oj tam.

- No weź! Dlaczego przełączyłaś? - oburzył się Jordi.

- Bo mam taki kaprys. A wy chyba macie trening na 18. - odparłam.

- Wstawaj bo jak się znowu spóźnimy to nie będzie ciekawie. - pośpieszył go Pique szybko wstając z kanapy. Nareszcie. Kiedy chłopcy wyszli zadzwoniłam sobie po pizze.

***

Kiedy już leżałam sobie wygodnie w łóżku i przeglądałam Instagram dodałam SMS. Nie znałam tego numeru.

NOWA WIADOMOŚĆ ✉
Nieznany
✉Nieznany: Cześć piękna Jessico!😉
✉Ja: Cześć, znamy się?
✉Nieznany: Naturalnie😊
✉Nieznany: Masz prześliczne oczka😍
✉Nieznany: Chciałbym się z Tobą umówić!
✉Ja: kim jesteś?
✉Nieznany: olśniewającym przystojniakiem😃
✉Ja: Ney ty deklu przestań robić sobie ze mnie żarty😣
✉Nieznany: Pudło, to nie Ney😊
✉Ja: więc kto ty?
✉Nieznany: Zatrzymam to narazie w tajemnicy 😃
✉Ja: Więc spadaj.
✉Nieznany: ohoho, Jess
✉Ja: Skąd masz mój numer?
✉Nieznany: Sam sobie wziąłem ;-)
✉Ja: Czyli mamy wspólnych znajomych
✉Nieznany: Nic Ci nie powiem
✉Nieznany: To tylko twoje przypuszczenia Złociutka😘
✉Ja: Bez buziaczków proszę 🤗
✉Nieznany: Kochanie, nie bądź taka ;-)

It ain't me. | gerard piqueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz