37 - wybacz mi, ale mam chwilę słabości

364 22 12
                                    

Pogodziłam się z chłopakami, zaskoczyli mnie swoim zachowaniem. Luis nawet był opanowany, co rzadko mu się zdarza. Jedyne co mnie w tym wszystkim zastanawia to dlaczego Gerarda z nimi nie było. Jednak postanowiłam to zignorować i kontynuowałam czytanie moich notatek. W prawdzie jest już późna godzina, ale nie przeszkadza mi to w niczym. Lot i tak mamy na dziesiątą. Kiedy czytałam już ostatnią stronę, a moje oczy zaczynały już powoli mnie piec postanowiłam, że położę się spać.
Nagle ze snu wybudziło mnie ciche pukanie. Podejrzewam, że osoba za drzwiami nie chciała pozostać zauważona. Wstałam niechętnie z łóżka, zapaliłam światło i otworzyłam drzwi. Przed moim pokojem stał Gerard.

- Wszystko w porządku z udem? Coś się stało? - zapytałam.

- Mogę wejść? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie.

- Proszę - wpuściłam go do pokoju i zamknęłam drzwi. Zapaliłam lampkę przy łóżku, a resztę świateł zgasiłam. Stanęłam przy oknie i patrzyłam na pięknie oświetlone francuskie miasto. Zegar na ścianie wskazywał godzinę za dziesięć pierwszą. - Co się stało, że tutaj przyszedłeś? - zapytałam po chwili, kiedy czułam oddech Hiszpana na swoich plecach.

- wybacz mi, ale mam chwilę słabości - oznajmił obejmując mnie od tyłu. - Ja przepraszam cię za to, że decydowałem o tobie i za to, że wszystko przed tobą ukryłem. Bałem się, że coś ci się stanie - wyszeptał mi do ucha.

- Gerard - jęknęłam. - I tak wiesz, że ci wybaczę. Ja po prostu poczułam się oszukana. Wolałabym żebyście mi o tym wszystkim powiedzieli, niż udawali, że wszystko jest niby w porządku - wyznałam.

- Naprawdę mi wybaczasz? - Hiszpan był zaskoczony.

- Skoro wybaczyłam chłopakom to dlaczego miałabym nie wybaczyć tobie? - odwróciłam się do niego.

- Zaskoczyłaś mnie po prostu - stwierdził. - Cieszę się, że będzie między nami dobrze - przyciągnął mnie do siebie w uścisku.

- Też się cieszę - odparłam. - I proszę was, nie wywijajcie mi żadnych numerów - zaznaczyłam, kiedy odsunęłam się do niego. Mimo wszystko, chce trzymać dystans. Mężczyzna nieoczekiwanie wbił się w moje usta i zaczął mnie zachłannie całować. Z każdą chwilą pocałunek się pogłębiał. Nie mogłam tego przerwać. W zasadzie nie chciałam tego zrobić, po prostu mi go brakowało. Bardzo mi go brakowało. Hiszpan położył mnie na łóżko i po chwili sam zawisnął nade mną. Jednak muszę się opamiętać. Nie jesteśmy już razem. - Gerard, przestań - powiedziałam.

- Przepraszam - odpowiedział i zszedł ze mnie.

- Chyba lepiej będzie jeśli już pójdziesz - stwierdziłam.

- Jasne - skinął głową, po czym opuścił mój pokój hotelowy zamykając go po cichu.
Położyłam się ponownie na łóżko i nie mogłam zebrać myśli. To co się stało nie daje mi teraz spokoju. Brakuje mi go bardzo, ale nie mogę pokazać mu, że tak łatwo można do mnie wrócić.  Musi zobaczyć, że to nie była jakaś głupota. Okłamywał mnie tyle czasu. Nie chcę wyjść na zawistną, ale zasłużył sobie na to.

Kolejny poranek był dość dziwny. Pamiętałam wszystko z poprzedniej nocy, ale mimo to po Gerardzie nie było widać jakby coś między nami zaszło. Zachowywał się normalnie, czyli rozmawiał śmiał się i nawet nie był smutny. Ja natomiast dużo myślałam na ten temat i brakuje mi go bardzo. Jednak nie wyciągnę do niego ręki, ponieważ ja sama go odrzuciłam.

- Jess, idziesz dzisiaj z nami na browara? - mój brat objął mnie ramieniem kiedy wylądowaliśmy już w Barcelonie.

- O której? - zainteresowałam się, bo w sumie wolę to niż siedzenie samotnie w czterech ścianach.

- Osiemnasta, w tym barze przy Sagradzie - powiadomił mnie Leo.

- Dobra, to jesteśmy umówieni - zgodziłam się.

- Zabieracie się ze mną do domu? - zaproponował Geri, który zmierzał w kierunku czarnego samochodu marki audi. Podejrzewam, że to jego.

- Oczywiście - mój brat pobiegł w kierunku jego samochodu.

- To my z Leo również się przejedziemy - stwierdził Suarez.

- A ty? Zabierasz się z nami? - Gerard zapytał mnie.

- A znajdzie się dla mnie miejsce? - zapytałam.

- Oczywiście, chodź - nakazał.

- Dzięki, ale naprawdę nie chcę sprawiać kłopotów - powiedziałam kiedy pakował moją walizkę do bagażnika.

- Jest w porządku - obdarzył mnie uśmiechem. Wsiadłam do samochodu i zajęłam miejsce obok siedzącego po środku Luisa.

Zbliżała się godzina osiemnasta, a ja wysiadłam z autobusu. Dawno nie poruszałam się środkami komunikacji miejskiej i przyznam, że wcale mi tego nie brakowało. Cieszę się, że mam samochód i na co dzień mogę nim jeździć. Jest wieczór więc tłok na mieście jest niesamowity. Tak naprawdę miasto o tej porze budzi się do życia. Ubrana w czarną ocieplaną ramoneskę z futerkiem, beżową bluzeczkę, czarne spodnie oraz botki na obcasie szłam w kierunku baru.

- Hej! Jess - usłyszałam za sobą krzyk Rafa. Odwróciłam się i poczekałam aż Brazylijczyk w szybkim tempie do mnie dołączy.

— O hej, miło cię widzieć — obdarzyłam go uśmiechem.

— Ty również na piwo? — zainteresował się.

- Tak, dawno nie wychodziłam z domu. Czas to zmienić - odparłam. Mężczyzna przepuścił mnie w drzwiach i razem weszliśmy do baru. Grupka naszych znajomych siedziała w pobliżu. Były dwa wolne miejsca. Jedno między moim bratem, a Roberto a drugie między Gerardem a Leo. Usiadłam obok Messiego, ponieważ zawołał mnie do siebie.

- Uu, a co to za przychodzenie z Rafem? - zaśmiał się Leo. Gerard tylko kaszlnął, a ja wiem, że on sam oczekiwał jakiegoś wyjaśnienia.

- Ledwie co tutaj przyszłam, a tu już uprzykrzasz mi życie? - zaśmiałam się.

- Tak, bo jestem szpiegiem i muszę się wszystkiego dowiedzieć - odparł.

- Skoro z ciebie taki szpieg to dasz sobie radę bez mojej odpowiedzi - uśmiechnęłam się do niego. - Idę do baru - oznajmiłam podnosząc się ze wcześniej zajmowanego miejsca. Leo niepotrzebnie zaczynał, bo widać było, że Geri jest już zły. Poniekąd nie ma się co dziwić, bo ja pewnie też byłabym wściekła gdyby w tym momencie zaczął układać sobie życie z kim innym.

- A śliczna czego potrzebuje? - zainteresował się barman, który wyrwał mnie z zamyśleń.

- Dwa duże piwa, jedno z sokiem - odpowiedział za mnie Pique, który dość szybko pojawił się u mojego boku. - Ja stawiam - szepnął mi.

- Dzięki - uśmiechnęłam się. Barman podał nam piwa, po czym ruszyliśmy do naszego stolika.

- To jaki masz dziś limit piw? - zapytał Roberto, z którym zawsze przed imprezą ustalaliśmy limit w piciu. Nie zawsze wychodziło, ale to był nasz rytuał.

- Żadnego - prychnęłam. - Potrzebuję się zrelaksować - dodałam.

♡♡♡♡♡
Przepraszam, że tak rzadko tutaj zaglądam... Skupiłam się na nowych opowiadaniach, przez co zaniedbałam stare. Przyznam szczerze, że już nie miałam weny na to opowiadanie i nawet miałam ochotę je usunąć 😞
Jednak teraz wracam i jak na razie mam wenę do pisania!😊

It ain't me. | gerard piqueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz