Około czwartej nad ranem dojechałam do mojego mieszkania. Byłam tak padnięta, że nawet się nie ogarnęłam przed spaniem. Padłam jak długa. Niestety do mojego mieszkania wbiegł Sergi wraz z Denisem jednocześnie mnie budząc.
- Czy Ty zgłupiałaś? Sama przejechać ponad sześćset kilometrów?! Dopiero co zdałaś prawo jazdy! - Roberto zaczął na mnie wrzeszczeć, ale ja byłam tak zaspana, że ledwo kontaktowałam.
- Co wy tu robicie? - zapytałam ignorując jego krzyki.
- Ja przyjechałem zobaczyć czy wszystko w porządku, a on uczepił się, że też przyjedzie. - stwierdził Denis.
- Wszystko jest okej, możecie już sobie pójść. - powiedziałam. Denis wiedział, że lepiej mi będzie gdy pobędę sama.
- Chyba sobie żartujesz! - fuknął Sergi.
- Sergi chodź. - nakazał Denis. - Przyjdziemy jutro, albo później. Uszanuj to, że chce pobyć sama. Gdy będzie chciała to z nami pogada. - dodał.
- Do zobaczenia. - fuknął po czym wyszli. Zamknęłam drzwi od środka i udałam się do łazienki. Spojrzałam na siebie w lutrze.. Wyglądałam jak zmora. Rozmazany makijaż.. sine oczy od nie wyspania, włosy powywijane w każdą stronę.. Bez zastanowienia od razu wzięłam prysznic i doprowadziłam się do porządku. Włożyłam na siebie bluzeczkę na ramiączkach oraz spodenki. Związałam włosy w kucyk, włączyłam telewizję w której leciał mój serial.
Leżałam pod tym kocem już parę godzin jedząc na przemian chipsy oraz cukierki. Zaczęłam ostatni sezon serialu. Nie chciałam go kończyć, ale z drugiej strony chcę wiedzieć jak się skończy. Było mi tak przykro przez tą wczorajszą sytuacje, że aż chciało mi się płakać. Usłyszałam jak do mieszkania ktoś wchodzi. Przestraszyłam się i schowałam pod koc.
- Jessica? Jesteś w domu? - usłyszałam głos Gerarda. Nie wiedziałam czy odpowiadać czy nie. Chciałam być sama, ale to może być okazja do pogodzenia się. Tego pragnę bardziej niż samotności. Wyłoniłam się z koca, a on spoglądał na mnie.
- Jestem. - odpowiedziałam krótko.
- Widzę, zrobiłem zakupy. - powiadomił mnie, a ja spojrzałam na siatki na wyspie kuchennej.
- Dziękuje. - westchnęłam wyłączając telewizor.
- Chyba Ci przeszkodziłem. - odparł.
- Skądże, leżę tak od rana. Czas się ruszyć. - odpowiedziałam mu wstając z kanapy. Złożyłam koc i położyłam go w kąt na kosz. - Kawy, herbaty? - zaproponowałam wchodząc do kuchni.
- Zrób mi herbaty. - zdecydował, a ja wstawiłam wodę. Sobie natomiast muszę zrobić mocną kawę, bo jestem tak zaspana. Muszę dziś iść jeszcze do pracy.
- Jak noga? - zapytałam podając mu kubek z herbatą.
- Nadal boli, to to co mówiłaś. - odpowiedział. Nasza rozmowa była taka sztywna. Pochowałam w międzyczasie rzeczy do szafek i lodówki, po czym wypiłam kawę. - Idziesz dziś do ośrodka?
- Muszę. - westchnęłam. - Mam umówiony masaż i rozmowę z Luisem w sprawie słodyczy i tego kolana. Gerard podobno coś zrobił sobie na treningu, Marc chyba zwichnął nadgarstek, a na koniec rehabilitacja z Tobą. - wyjaśniłam.
- Możemy ją przełożyć, odpoczniesz sobie. - zaproponował.
- Nie Gerard. Twoje zdrowie jest ważniejsze niż mój odpoczynek. Na to będę miała czas po pracy. Idę na 16, jeśli chcesz to możesz u mnie posiedzieć, albo porobić cokolwiek. Klucze masz. - powiedziałam to tak szybko, że nie wiem czy zrozumiał. Nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam do swojej sypialni. Z szafy wyciągnęłam jeansowe spodnie oraz męską koszulkę z herbem Barcy. Każda damska jaką mierzyłam była na mnie za mała. Nie mieściłam się w biuście. Ubrałam się w to, założyłam jeszcze czarne maxy, zarzuciłam czarną bluzę Gerarda. W ogóle nie zabrał swoich rzeczy. Był jakiś płomyk nadziei, że wróci.
- Już wychodzisz? - zdziwił się.
- Tak, muszę wyjaśnić trenerowi wczorajszą sprzeczkę w szatni i zapewnić, że to co się z Tobą dzieje to nie moja wina. Choć wiem, że to jest spowodowane moją osobą. - wyjaśniłam. - Dobra idę. - dodałam i zamknęłam za sobą drzwi. Zjechałam windą na parter i udałam się do ośrodka.
Po rozmowie z trenerem przyszedł czas na Luisa. Zaprosiłam go do swojego gabinetu. Urugwajczyk położył się na leżance, a ja żeby choć trochę uśmierzyć ból zaczęłam mu to kolano masować.
- Jak się dziś czujesz? - zapytał nieoczekiwanie.
- Jak widać. - odparłam.
- Dlaczego masz męską koszulkę? - dopytywał.
- Bo mam za duże cycki i w kobiece bluzki sie nie mieszczę. - odpowiedziałam krótko.
- A dlaczego na krześle wisi bluza Gerarda? - zadał kolejne pytanie, a ja chciałam się go już jak najszybciej pozbyć.
- Nie zabrał swoich rzeczy z mojego mieszkania, chciałam to założyłam. - westchnęłam.
- Wiesz, że wczoraj przyznałaś się do tego, że go kochasz?
- Luis wiem co powiedziałam.
- Dlaczego to zrobiłaś? Przecież jesteście skłóceni.. - mam go dość.
- Czy Ty masz pięć lat, żeby zadawać takie pytania? - oburzyłam się trochę. - Miałam potrzebę, więc powiedziałam. - wyjaśniłam.
Kiedy już masowałam udo Deulofeu akurat zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, ukazało się moje zdjęcie z Gerardem jak się całujemy. Kompletnie zapomniałam, że je ustawiłam.
- Mogę odebrać? Nie będzie Ci przeszkadzać? - zapytałam Hiszpana.
- Skądże. - uśmiechnął się. Nie wiedział kto dzwoni.
- Coś się stało? Boli Cię coś? - zapytałam na powitanie.
- Chciałem tylko zapytać czy chciałabyś pójść na spacer po mieście dziś wieczorem. - nie no..
- Chciałabym. Pójdziemy. - oznajmiłam.
- Dzięki. - odpowiedział, a uśmiech malował mu się na twarzy. Czułam to.
- To tyle? Bo mam pacjenta. - westchnęłam.
- Nie, podaj mi twój kod do wejścia do apartamentu. Wcześniej wchodziłem to pamiętałem. - poprosił.- Twoja data urodzin. - odpowiedziałam i się rozłączyłam.
- Gdzie wczoraj tak zniknęłaś? - zapytał Hiszpan.
- Pojechałam do domu. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Sama? Czym?
- Samochodem, tak sama. - westchnęłam.
- Ponad sześćset kilometrów? Ja bym nie dał rady. - zdziwił się. Jesteście cieniasami więc nie dalibyście rady.
- Wszyscy to mówicie. - wywróciłam oczami.
CZYTASZ
It ain't me. | gerard pique
RomanceZazwyczaj to zaczyna się przypadkiem, patrzysz na mnie Jakoś ukradkiem i nieznacznie nic nie znaczysz dla mnie. It ain't me • 2017