24 - widzę, zrobiłem zakupy.

636 31 10
                                    

Około czwartej nad ranem dojechałam do mojego mieszkania. Byłam tak padnięta, że nawet się nie ogarnęłam przed spaniem. Padłam jak długa. Niestety do mojego mieszkania wbiegł Sergi wraz z Denisem jednocześnie mnie budząc.

- Czy Ty zgłupiałaś? Sama przejechać ponad sześćset kilometrów?! Dopiero co zdałaś prawo jazdy! - Roberto zaczął na mnie wrzeszczeć, ale ja byłam tak zaspana, że ledwo kontaktowałam.

- Co wy tu robicie? - zapytałam ignorując jego krzyki.

- Ja przyjechałem zobaczyć czy wszystko w porządku, a on uczepił się, że też przyjedzie. - stwierdził Denis.

- Wszystko jest okej, możecie już sobie pójść. - powiedziałam. Denis wiedział, że lepiej mi będzie gdy pobędę sama.

- Chyba sobie żartujesz! - fuknął Sergi.

- Sergi chodź. - nakazał Denis. - Przyjdziemy jutro, albo później. Uszanuj to, że chce pobyć sama. Gdy będzie chciała to z nami pogada. - dodał.

- Do zobaczenia. - fuknął po czym wyszli. Zamknęłam drzwi od środka i udałam się do łazienki. Spojrzałam na siebie w lutrze.. Wyglądałam jak zmora. Rozmazany makijaż.. sine oczy od nie wyspania, włosy powywijane w każdą stronę.. Bez zastanowienia od razu wzięłam prysznic i doprowadziłam się do porządku. Włożyłam na siebie bluzeczkę na ramiączkach oraz spodenki. Związałam włosy w kucyk, włączyłam telewizję w której leciał mój serial.

Leżałam pod tym kocem już parę godzin jedząc na przemian chipsy oraz cukierki. Zaczęłam ostatni sezon serialu. Nie chciałam go kończyć, ale z drugiej strony chcę wiedzieć jak się skończy. Było mi tak przykro przez tą wczorajszą sytuacje, że aż chciało mi się płakać. Usłyszałam jak do mieszkania ktoś wchodzi. Przestraszyłam się i schowałam pod koc.

- Jessica? Jesteś w domu? - usłyszałam głos Gerarda. Nie wiedziałam czy odpowiadać czy nie. Chciałam być sama, ale to może być okazja do pogodzenia się. Tego pragnę bardziej niż samotności. Wyłoniłam się z koca, a on spoglądał na mnie.

- Jestem. - odpowiedziałam krótko.

- Widzę, zrobiłem zakupy. - powiadomił mnie, a ja spojrzałam na siatki na wyspie kuchennej.

- Dziękuje. - westchnęłam wyłączając telewizor.

- Chyba Ci przeszkodziłem. - odparł.

- Skądże, leżę tak od rana. Czas się ruszyć. - odpowiedziałam mu wstając z kanapy. Złożyłam koc i położyłam go w kąt na kosz. - Kawy, herbaty? - zaproponowałam wchodząc do kuchni.

- Zrób mi herbaty. - zdecydował, a ja wstawiłam wodę. Sobie natomiast muszę zrobić mocną kawę, bo jestem tak zaspana. Muszę dziś iść jeszcze do pracy.

- Jak noga? - zapytałam podając mu kubek z herbatą.

- Nadal boli, to to co mówiłaś. - odpowiedział. Nasza rozmowa była taka sztywna. Pochowałam w międzyczasie rzeczy do szafek i lodówki, po czym wypiłam kawę. - Idziesz dziś do ośrodka?

- Muszę. - westchnęłam. - Mam umówiony masaż i rozmowę z Luisem w sprawie słodyczy i tego kolana. Gerard podobno coś zrobił sobie na treningu, Marc chyba zwichnął nadgarstek, a na koniec rehabilitacja z Tobą. - wyjaśniłam.

- Możemy ją przełożyć, odpoczniesz sobie. - zaproponował.

- Nie Gerard. Twoje zdrowie jest ważniejsze niż mój odpoczynek. Na to będę miała czas po pracy. Idę na 16, jeśli chcesz to możesz u mnie posiedzieć, albo porobić cokolwiek. Klucze masz. - powiedziałam to tak szybko, że nie wiem czy zrozumiał. Nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam do swojej sypialni. Z szafy wyciągnęłam jeansowe spodnie oraz męską koszulkę z herbem Barcy. Każda damska jaką mierzyłam była na mnie za mała. Nie mieściłam się w biuście. Ubrałam się w to, założyłam jeszcze czarne maxy, zarzuciłam czarną bluzę Gerarda. W ogóle nie zabrał swoich rzeczy. Był jakiś płomyk nadziei, że wróci.

- Już wychodzisz? - zdziwił się.

- Tak, muszę wyjaśnić trenerowi wczorajszą sprzeczkę w szatni i zapewnić, że to co się z Tobą dzieje to nie moja wina. Choć wiem, że to jest spowodowane moją osobą. - wyjaśniłam. - Dobra idę. - dodałam i zamknęłam za sobą drzwi. Zjechałam windą na parter i udałam się do ośrodka.

Po rozmowie z trenerem przyszedł czas na Luisa. Zaprosiłam go do swojego gabinetu. Urugwajczyk położył się na leżance, a ja żeby choć trochę uśmierzyć ból zaczęłam mu to kolano masować.

- Jak się dziś czujesz? - zapytał nieoczekiwanie.

- Jak widać. - odparłam.

- Dlaczego masz męską koszulkę? - dopytywał.

- Bo mam za duże cycki i w kobiece bluzki sie nie mieszczę. - odpowiedziałam krótko.

- A dlaczego na krześle wisi bluza Gerarda? - zadał kolejne pytanie, a ja chciałam się go już jak najszybciej pozbyć.

- Nie zabrał swoich rzeczy z mojego mieszkania, chciałam to założyłam. - westchnęłam.

- Wiesz, że wczoraj przyznałaś się do tego, że go kochasz?

- Luis wiem co powiedziałam.

- Dlaczego to zrobiłaś? Przecież jesteście skłóceni.. - mam go dość.

- Czy Ty masz pięć lat, żeby zadawać takie pytania? - oburzyłam się trochę. - Miałam potrzebę, więc powiedziałam. - wyjaśniłam.

Kiedy już masowałam udo Deulofeu akurat zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, ukazało się moje zdjęcie z Gerardem jak się całujemy. Kompletnie zapomniałam, że je ustawiłam.

- Mogę odebrać? Nie będzie Ci przeszkadzać? - zapytałam Hiszpana.

- Skądże. - uśmiechnął się. Nie wiedział kto dzwoni.

- Coś się stało? Boli Cię coś? - zapytałam na powitanie.

- Chciałem tylko zapytać czy chciałabyś pójść na spacer po mieście dziś wieczorem. - nie no..

- Chciałabym. Pójdziemy. - oznajmiłam.

- Dzięki. - odpowiedział, a uśmiech malował mu się na twarzy. Czułam to.

- To tyle? Bo mam pacjenta. - westchnęłam.
- Nie, podaj mi twój kod do wejścia do apartamentu. Wcześniej wchodziłem to pamiętałem. - poprosił.

- Twoja data urodzin. - odpowiedziałam i się rozłączyłam.

- Gdzie wczoraj tak zniknęłaś? - zapytał Hiszpan.

- Pojechałam do domu. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Sama? Czym?

- Samochodem, tak sama. - westchnęłam.

- Ponad sześćset kilometrów? Ja bym nie dał rady. - zdziwił się. Jesteście cieniasami więc nie dalibyście rady.

- Wszyscy to mówicie. - wywróciłam oczami.

It ain't me. | gerard piqueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz