23 -no pocałuj ją idioto

647 34 7
                                    

No i nadszedł rewanżowy mecz na Santiago Bernabeu. Niestety nie wygramy już pewnie tego trofeum. Gerard zszedł właśnie z boiska. Nie tylko załamany wynikiem spotkania, ale również kontuzją. Podpadł w poprzednim meczu i to nieźle. Samobój i udział w następnych dwóch bramkach.. Coś siedzi w jego głowie, ale za żadne skarby nie powie mi co. Jestem tego na 100% pewna. Siedziałam właśnie w szatni gości Królewskich i czekałam aż Gerard przyjdzie tu. Nadal nie rozmawialiśmy ze sobą, poza sprawami służbowymi. Dziwnie się z tym czuje. Wreszcie Hiszpan wszedł do szatni.

- Geri co jest? Jak się czujesz? - zapytałam od razu.

- Fatalnie się czuje, boli jak cholera. - syknął. Trzymał się za wewnętrzną część uda.

- Połóż się na stół. - nakazałam, a ten zrobił co mu kazałam. Zaczęłam go macać, bo udzie, aż wreszcie wrzasnął z bólu.

- Delikatniej jeju. - fuknął.

- Przecież musiałam sprawdzić. - odburknęłam. - Joan, sądzę że to mięsień przywodziciela.

- Długi czy krótki? - zapytał.

- Prawdopodobnie długi. - oznajmiłam mu. - Jutro trzeba będzie przeprowadzić badania.

- Tak zrobimy. - uśmiechnął się do mnie. Przyłożyłam w jego bolące miejsce lód żeby zniwelować ból. Wiem, że wciąż jest na mnie obrażony. Kiedy powiedziałam mu co to prawdopodobnie jest widziałam w jego oczach wdzięczność. W sumie dziwię się, że pozwolił mi się dotknąć.

Po meczu chłopcy wrócili do szatni, Luis kuśtykał widziałam że boli go kolano. Sprawdziliśmy to. Twierdził że go ciągle coś kłuje. Tak smutnych i wręcz załamanych dawno ich nie widziałam. Nie wiem czy nawet jutro będzie im się chciało przyjść na trening. Patrząc na nich, aż mi się zrobiło przykro. Chciałam tak bardzo przytulić się do Gerarda. Niestety nie mogłam tego zrobić. Denis zawołał mnie gestem dłoni abym do niego podeszła.

- Boli Cię coś? Chcesz lodu? Znowu coś z kręgosłupem? - zaniepokoiłam się i zaczęłam zadawać pytania.

- Wszystko jest okej. - odpowiedział przytulając się do mnie.

- Ała! - wrzasnął Pique, a po twarzy Denisa było widać że coś mu się jednak dzisiaj udało. Fakt, udało się. Wkurzyć najwyraźniej Gerarda.

- Co się stało? - zaniepokoiłam się podchodząc do niego z lodem. Usiadłam na podłodze między jego nogami, a on miał schowaną twarz w dłoniach.

- Po prostu mnie boli. - warknął. Widziałam, że z czymś sobie nie radził. Czuć to było na kilometr. Położyłam dłoń na jego policzku, ale delikatnie ją odepchnął. Zawiodłam sie trochę. Widział w moich oczach łzy zbierające się w kącikach. Podniosłam się z podłogi, a on wstał z ławki.

- No pocałuj ją idioto. - usłyszałam zza siebie głos Leo. Gerard zignorował jego słowa i poprostu wyszedł z szatni.

- Brawo Leo. - odparłam ironicznie. - Czy ktoś wie co się z nim dzieje? - zapytałam.

- Nic nam nie chce powiedzieć. - westchnął Andres.

- Mam wrażenie, że wpadł w deprechę. - stwierdził Jordi. - I to przez Ciebie. Wiedziałem, że to sie tak potoczy. Nie jesteś dla niego odpowiednia, a on nie jest odpowiedni dla Ciebie. - dodał ze złością

- Chyba przez Ciebie. - warknęłam. - Ja go umawiałam na randkę z Daniele wiedząc, że coś kręci ze mną? To Ty i przede wszystkim durna Romarey jesteście winni. Nie wiem co chciała osiągnąć tym, że nas skłóci. Ale cóż jak widzisz udało jej się! - wrzasnęłam na niego.

- Nie mów tak o niej! - krzyknął.

- Bo co? Wali mnie jej zadnie na mój temat. Jest tępą debilką, która psuje wszystko dookoła. Nic nie widzisz poza nią! NIC! - odepchnęłam go od siebie. - Wolałabym, żeby Gerard był moim bratem. Przynajmniej on potrafi o mnie zadbać. Jest opiekuńczy, kochany i zawsze mogę mu powiedzieć co mi leży na sercu. Pomoże mi w każdej sytuacji i nie wstydzę się do niego zadzwonić nawet w środku nocy. Za to go kocham. Ty niestety o mnie zapomniałeś. - wywaliłam to wreszcie z siebie, po czym wyszłam z szatni zabierając swoją torbę. Wpadłam na Gerarda, który właśnie chciał wejść do środka.

- Jes.. - szepnął tylko, ale ja zignorowałam jego słowa. Nie chciałam rozmawiać z żadnym z nich. Wsiadłam w samochód, który pożyczył mi Ramos i odjechałam w kierunku Barcelony. Czeka mnie długa droga, ale wszystko mi jedno.

It ain't me. | gerard piqueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz