Sigrun

277 18 0
                                    

Wstałam na chwiejnych nogach, nadal było mi strasznie zimno

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wstałam na chwiejnych nogach, nadal było mi strasznie zimno. Rozejrzałam się powoli, a raczej próbowałam, jest tak ciemno, że muszę wytężyć wzrok. Nie miałam przy sobie miecza, nawet butów. Stałam tak w koszuli nocnej, z mojego oddechu wyparowała mgiełka. Przez chwile jeszcze tak stałam, gdy do pomieszczenia wtargnęło niewielkie światło a wraz z nim lodowy olbrzym. Podszedł bez słowa i chwycił mnie za rękę, wyprowadził na zewnątrz. Targał mnie wzdłuż korytarzy, powiedziałabym coś, ale po pierwsze: pewnie by się wściekł, a ja nie mam przy sobie broni. Po drugie: czułam się tak jakby ciągnęli mnie za nogi przez ten cały czas kiedy tu przybyłam.  Wrzucił mnie (dosłownie) do jakiejś sali, otumaniona podniosłam głowę i zobaczyłam około tuzina jotun'ów. 

- Hvordan kom du hit. (Jak tu trafiłaś.)- Odezwał się największy z nich.

- Hvor er mitt sverd. (Gdzie jest mój miecz.)- Wysyczałam, nie miałam ochoty się tłumaczyć . 

- Hvordan vet jeg at du ikke har darlige hensikter. ( Skąd mam wiedzieć, że nie masz złych zamiarów.) - Postawił krok w moja stronę. 

- Hvis jeg hadde det ville ha blitt staende foran deg i skjorteermene og uten vapen? ( Gdybym miała to stałabym przed wami w samej koszuli i bez broni?)- Wyprostowałam się. 

Gość z którym rozmawiałam zaczął coś gadać do pozostałych, kiedy skończył machnął w moją stronę ręką.

- Oddamy ci twoją broń, ale masz natychmiast opuścić Jotunheim.- Powiedział już po angielsku. 

Kiedy oddano mi broń i wypuszczono w otchłań lodowej krainy miałam ochotę udysić tego głupiego szalonego starca. Błąkałam się po lodowym pustkowiu, jeszcze nie zamarzłam bo przecież umiem jeszcze wyczarować sobie ubranie, ale przenieść się do innego wymiaru to już inna sprawa. Spoczęłam w jednej z jaskiń. Byłam tak blisko snu, nagle jak cień skoczył na mnie jakiś... w sumie to nie wiedziałam co to było, pewnie jakieś lodowe zwierzę mieszkające w jaskini. Zakleszczył się na moim ramieniu, targał mną w obie strony, ja nie mogłam sięgnąć miecza. Poczułam, że to coś poluzowało uścisk i kopnęłam z całych sił  (Mam nadzieję, że to była tchawica.) i wylądował parę metrów ode mnie, chwyciłam miecz  i ostatnią milisekundą wbiłam  broń w zwierzę. Odepchnęłam to wielkie cielsko i westchnęłam głośno, rana krwawiła jak nigdy. Leżałam tak do puki nie odpłynęłam. 

Po otworzeniu oczu prawie na zawał nie zeszłam, leciałam podtrzymywana przez walkirie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po otworzeniu oczu prawie na zawał nie zeszłam, leciałam podtrzymywana przez walkirie. Nooo nieee...przecież nike umarłam. 

- Co ty do cholery robisz?!- Krzyknęłam do kobiety w zbroi.

- Spokojnie, zabieram cię do Walhallni.- Wykrzyknęła i spojrzała na mnie, wtedy zobaczyłam tą samą kobietę która zabrała moje martwe dziecko do krainy poległych, Walhallni. 

- Co?! Przecież nie umarłam.- Starałam się trzymać mocno ręki kobiety bo wątpiłam, że coś jest w tej szarej otchłani przez którą leciałyśmy.

- Wiem, ale mam bardzo ważną sprawę do ciebie.-Powiedziała z irytacją. 

Przez resztę drogi nic więcej nie mówiłam bo groziło to upadkiem. Po dotarciu weszłyśmy do przeogromnej sali wielkości paru boisk. Podbiegł do nas Bragi, bóg poezji, który wita wszystkich nowo przybyłych. 

- Witam moje Panie, widzę, że chcecie się zameldować.- Uśmiechnął się w naszą stronę.

- Nie, ja jestem walkirią Bragi, a to jest Sigyn, bogini zwycięstw.- Przedstawiła mnie kobieta.

- Oh... to bardzo mi miło gościć tu boginię, życzę miłego pobytu w naszym wspaniałym hotelu.- Ukłonił się i odszedł.

Powolnym krokiem ruszyłyśmy do sali biesiadowej.

- Więc, o co chodzi? yyy...- Urwałam bo zapomniałam imienia.

- Sigrun.- Przedstawiła się krótko.

- A więc Sigrun... powiesz mi w końcu co się stało?- katem oka zauważyłam stres u niej. 

- Bo, eh...  chodzi o twoje dziecko. - Wydusiła. 

Gwałtownie się zatrzymałam.

- Tak? Jest tutaj? mogę je zobaczyć?- Złapałam za ramię kobiety. 

- Przykro mi, ale nie, nie ma.- Powoli dobierała słowa. 

- Chodzi w jakich okolicznościach zmarło.- Powiedział już ciszej. 

FearlessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz