Historia o miłości i walce o lepsze jutro. Kira a raczej Sigyn to nordycka bogini, która na swojej drodze spotyka pewnego oszusta. Czy powinna mu zaufać?
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Stałam na środku ulicy Nowego Jorku, w ostatniej chwili odskoczyłam bo prawie auto mnie potrąciło. Upadłam na chodnik obijając sobie tyłek. Nadal mam łzy w oczach, udałam się szybko do Starka. Kiedy byłam pod budynkiem zadrżały mi ręce z nerwów, nie mam pojęcia jak zareagują, nie było mnie prawie rok, a tu znikąd się pojawiam jeszcze zapłakana. Wszyscy się na mnie gapią jakbym z Teksasu uciekła, stój asgardzkiej służki źle wypada. Weszłam do budynku kierując się do windy, zatrzymała mnie jakaś kobieta z recepcji.
- Szuka Pani czegoś?- Zapytała z sztucznym uśmiechem.
- Tak, Pana Starka.- Odpowiedziałam pewnie wycierając resztki łez.
- Przekażę, jak się pani nazywa?- Spojrzała mi w czerwone oczy.
- Sig... Kira MacCartney.
- Dobrze, proszę zaczekać zaraz Pan Stark się pojawi.- Odeszła.
Nie czekałam długo, po minucie zobaczyłam Tonego stojącego przed windą. Uśmiechnęłam się słabo. Puszka podbiegł do mnie i mocno przytulił, wbijając mi przy tym reaktor łukowy w mostek.
- Wróciłaś. - Wydusił i na mnie spojrzał.- I płakałaś, co się stało?- Zapytał.
- Możemy dołączyć do reszty? - Poprosiłam i poszliśmy do grupy.
Wchodząc do salonu zobaczyłam wszystkich, siedzieli na kanapie i oglądali jakiś film. Zauważyłam nową dziewczynę o długich brązowych włosach.
- Cześć.- Podeszłam do kanapy.
Wszyscy naraz odwrócili głowy w moim kierunku.
- Kira... znaczy Sigyn.- Zawołała Nat.
Uściskała mnie równie mocno jak Iron Man. Z wszystkimi się przywitałam mocnym uściskiem i poznałam nową dziewczynę Wandę. Okazało się, że był tu też Thor.
- Dlaczego masz strój pokojówki?- Zapytał, kiedy usiedliśmy.
- Bo byłam nią przez dwa dni.- Zaśmiałam się.
- Nie rozumiem, dlaczego?
Opowiedziałam im wszystko co się działo kiedy mnie nie było, omijając parę szczegółów o Lokim.
- Przykro nam.- Powiedział po chwili Steve.
- Ale dlaczego płakałaś? - Podszedł Stark.
- Loki.- Powiedziałam cicho.
- Loki? Co on ci zrobił?- Krzyknął Thor.
- Godzinę temu dowiedziałam się, że poślubił moją siostrę.
- Nie wiedziałaś?- Zapytał.- Myślałem, że wiesz... i zostałaś w podróży kiedy on uciekł zostawiając Sol.
- Nie.- Przyznałam.
- Co zamierzasz z tym zrobić?- Zaczął Tony.
- Z czym?
- Z tym, że twoja siostra zabiła ci dziecko.
- Kiedy ochłonę wrócę i dokończę to co zaczęłam.
- Ja ci pomogę!- Zwołał Thor.
- Pomożesz mi zabić boginię słońca?
- A od czego jest jeszcze Frej? Bóg lata i światła?
- Jesteś nienormalny.- Zaśmiałam się.
- No dobra jak już wszystko załatwione to chodź damy ci jakieś normalne ubrania z Wandą.- Wstała Natasza i poszłyśmy do jej pokoju.
*Perspektywa Lokiego*
Zabrałem się szybko zostawiając wszystko i wszystkich w tyle pobiegłem do Bifrostu. Kazałem Heimdalowi otworzyć wejście do Midgardu i leciałem świetlistym tunelem.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
*Perspektywa Sigyn*
Kiedy się już ubrałam wyszłyśmy z pokoju kierując się do salonu. Usłyszałam jakieś krzyki dochodzące zza korytarza. Zobaczyłam szarpiących się Thora i Lokiego.
- Co ty tu robisz! - Krzyknęłam do kłamcy.
- Sigyn proszę daj wytłumaczyć!- Zawołał i podszedł bliżej.
- Znudziło ci się oddychanie prostym nosem!?- Zapytałam.
- To nie tak! Myślałem, że nie żyjesz!
- O czym ty mówisz? Dlaczego miałabym nie żyć ?
- Sol mnie oszukała!
- Mówi to bóg oszustw.
- Nie chciałem się z nią żenić! Nic na to nie poradzę.
- A spać z obcymi kobietami to umiesz sobie poradzić?
- Myślałem, że nie żyjesz!!
My się drzemy na siebie a wszyscy patrzą na nas w szoku. Podszedł do mnie powoli bojąc się bym mu nosa nie złamała.
- Kobieto, kocham cię, naprawdę nie chciałem cię skrzywdzić.- Pierwszy raz usłyszałam najszczersze zdanie z ust kłamcy (co za paradoks). Powiedział to przy wszystkich, bez wahania.
- Zrobię dla ciebie wszystko, naprawdę... tylko mi uwierz. Wiem, że to trudne uwierzyć kłamcy, ale nigdy nie byłem tak szczery w stosunku do kogokolwiek. - Złapał mnie za dłoń.
- Wierzę, ale potrzebuję trochę czasu. - Poszłam do mojego starego pokoju.
O dziwo Tony nic z nim nie zrobił przez ten cały czas. Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w miasto.
*Perspektywa Lokiego*
- No... to nieźle. Komu whisky?- Odezwał się Stark.
- Bracie...- Thor położył dłoń na moje ramię, o dziwo nie miałem ochoty odpychać go.
- Ja chcę.- Spojrzałem na miliardera i usiadłem na sofie.
- Tooo... ty i Sigyn... ten teges?- Kapitan usiadł naprzeciwko.
Spiorunowałem go wzrokiem, puszka podała mi szklankę z trunkiem którą wypiłem jednym łykiem. Słońce zachodziło. podszedłem do okna patrząc się w niebo.
- Mam nadzieję, że to nie był głupi żart.- Usłyszałem głos Thora za sobą.
- Nie, nie był.- Przyznałem się, nie mam siły na kłócenie się.
- Powinieneś z nią porozmawiać.- Przystanął obok mnie.
- Wiem, już idę.- Pokierowałem się do pokoju Sigyn.
Stałem przed drzwiami, zapukałem i delikatnie je uchyliłem. Zasnęła na parapecie, położyłem ją na łóżko. Sam usiadłem obok na krześle i przyglądałem się jej.
Uwaga to szantaż!!! Jeśli nie będziecie komentować nie dodam przez najbliższe dwa tygodnie następnej części! PS. Mam nadzieję, że się podoba.