*Zmiana Narracji*
Bogini Hel opuściła pierwszy raz od stuleci Helheim. Każda żywa istota usuwała się z jej przejścia. Gdy dotarła na Wanaheim zapadła cisza. Była zimna i cicha noc. Wiedziała, że ojciec zabierze żonę w to miejsce. Zamierza tu zostać i przypatrywać się dzieciom.
*Perspektywa Sigyn*
Pierwszej nocy nie mogłam zmrużyć oka. Nakarmiłam chłopców i cały czas wydawało mi się, że płaczą więc co chwilę na nie zerkałam. Loki mnie uspokajał i trzymał delikatnie za rękę, ale to i tak mi nie dawało spokoju. Obiecał mi, że nas zabierze z tond w spokojniejsze miejsce. w tym domu ciągle słychać grzmoty piorunów. Na szczęście dzieci śpią spokojnie. Po jakimś czasie zasnęłam spokojnie.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?- Skierowałam się do Lokiego.
- Niespodzianka.- Powiedział aktorsko z lekkim uśmieszkiem.
Byliśmy na wyspie na której jest niewielki dom, ogródek, i szopa. Niosłam Narviego a kłamca Valiego. Nie spali tylko wielkimi oczami obserwowali co się dzieje dokoła z zaciekawieniem słuchali skrzeku mew. Nadal byli niebiescy, widoczne runy delikatnie świeciły w słońcu. Staliśmy na werandzie, przez moment zawiesiłam się patrząc w szumiące morze. Około stu metrów od domu była piaszczysta plaża gdzie ptaki wyrywały sobie ryby z dziobów. Loki złapał mnie za rękę i zaprowadził do środka. Wejście prowadziło od razu do kuchni z oknem na werandę, po prawej są drzwi prowadzące do salonu a tam schody do sypialni i łazienki. W głównym pokoju moją uwagę przykuło stare pianino.
- Działa?- Zapytałam cicho.
- Powinno, naprawiałem je.- Przytaknął.
- Ty coś naprawiasz? Niesamowite...- Zaśmiałam się.
- Jeszcze śmiesz wątpić.- Uśmiechnął się i zaprowadził mnie na górę.
Obok naszego łóżka stało duże łóżeczko dla chłopców.
Loki odetchnął i poszedł zrobić herbatę, ja zaczęłam karmić bliźniaków. Gdy im się odbiło po jedzeniu położyłam je obok siebie, po jakiś pięciu minutach zasnęły. Trochę zaczęłam się martwić bo od porodu ani razu nie zapłakały. Zeszłam na dół opierając się o drewnianą futrynę, zabrałam z oparcia szal który tu zostawiłam i zarzuciłam go na plecy. Loki siedział na huśtawce która znajdowała się na zewnątrz na werandzie. Wcześniej jej nie zauważyłam. usiadłam obok niego a ten podał mi gorący napój.
- Jutro biorę się za naprawianie dachu w szopie.- Wypił łyka z parującego kubka.
- Nie pomożesz mi przy dzieciach?- Zapytałam poddenerwowana.
- Thor jutro będzie.- Oznajmił.
- Chcesz zostawić boga piorunów z małymi dziećmi?- Spojrzałam na niewzruszoną twarz Lokiego.
- Ty z nim będziesz. A on nalegał by przybyć i poznać chłopców. - Jedną nogą zaczął kołysać nas w rytm ćwierkania świerszczy.- Możesz go wykorzystać do zmieniania pieluch.
- To brzmi jak plan.- Zaśmialiśmy się razem.
Słońce zaczęło powoli zachodzić a mnie przeszedł dreszcz po karku gdy zaczął wiać niewielki wiatr od strony morza.
*Perspektywa Hel*
Stałam w ciemnym kącie sypialni przypatrując się małym maszkaradom. Podeszłam bliżej i przez moment zatrzymałam się w pół kroku, jeden otworzył oczy spojrzał na mnie i znów spokojnie zasnął.
Jedną ręką próbowałam je dotknąć, zaczęły blednąć i przypominać ludzi gdy byłam już blisko usłyszałam skrzypienie schodów i w chwili rozpuściłam się w powietrzu. Ukryłam się na skałach niedaleko domu. Długo nie zamierzam tu siedzieć, wystarczy mi pewność, że te dzieci nie zagrażają mi na tyle by utrudniać mi plany.
* Perspektywa Sigyn*
Gdy byłam już w pokoju poczułam coś dziwnego, podeszłam do dzieci.
- Loki!- Zawołałam.
Dzieciom zszedł niebieski kolor ze skóry, tylko Valiemu zostały runy na skórze.
- Jak...- Urwał Loki.
Proszę o jakikolwiek komentarz bo nie wiem czy to co piszę ma jeszcze sens więc zapraszam do zostawienia po sobie śladu.
CZYTASZ
Fearless
FanfictionHistoria o miłości i walce o lepsze jutro. Kira a raczej Sigyn to nordycka bogini, która na swojej drodze spotyka pewnego oszusta. Czy powinna mu zaufać?