Historia o miłości i walce o lepsze jutro. Kira a raczej Sigyn to nordycka bogini, która na swojej drodze spotyka pewnego oszusta. Czy powinna mu zaufać?
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
*Perspektywa Lokiego*
Jaki ja jestem głupi i słaby, przez jedną kobietę nie mogę myśleć, kiedy na nią patrze nie mogę oderwać od niej wzroku. Nadal się zastanawiam jak to możliwe, że pojawiła się w moim życiu. Odkąd ją zobaczyłem u Starka, przez nią stałem się słabym idiotą, ale nie wyobrażam sobie dnia bez jej uśmiechu, bez dogryzania mi, nie mogę patrzeć na jej cierpienie. Nadal nie wiem czy przekręt z ślubem był tylko po to by przy niej być, czy po prostu dla grymasu czy z nudów. Przecież nie mogłaby pokochać olbrzyma, potwora.
Tej nocy wyszedłem na balkon z butelką trunku którą dostałem od gospodarza. Delikatny wiatr muskał moją twarz, kiedy siedząc w milczeniu, szukałem na niebie kolejnych konstelacji i czułem na języku palący smak alkoholu. Przypomniałem sobie wszystkie przewinienia w ubiegłych latach, zawsze dostawałem rozmaite kary za zbrodnie. Jedynie co sobie uświadomiłem to to, że kara jest daremna. Nie powstrzyma przestępcy, nie zmieni przeszłości, nie zmusi winnego do żalu. Kara to tylko marnowanie czasu i niepotrzebne cierpienie.
Nie zmienię się, jak zmienić kłamcę by był szczery? Jak ktoś ma odzyskać uczucia kiedy nigdy ich nie miał? Zwiesiłem głowę w dół, od wypitego alkoholu zaczęło mi się kręcić w żołądku, strasznie mocne to. Ze zmęczenia siadając oparłem się o barierki i zasnąłem.
*Perspektywa Sigyn*
Czułam udrękę, wspomnienie. Ból straty. Kobietę trzymającą dziecko, martwe dziecko.Pot spływał po całym moim ciele, serce biło jakby miało wyskoczyć z piersi. Przestraszona tym snem otrzeźwiałam natychmiastowo zrywając się z łóżka. Oddychając szybko pobiegłam do łazienki, przed oczami miałam wciąż tą kobietę, piszczało mi w uszach, nie mogłam się skupić na czymkolwiek. Upadłam na kolana, usłyszałam krzyk, mój krzyk. Jedno słowo powtarzające się co chwilę ''mortem, mortem, mortem,mortem''. Słone łzy spływały mi po policzkach zostawiając słony smak na języku. Poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramiona, ale ja nadal słyszałam te słowa. Długie zrogowaciałe palce przesuwane po starym pergaminie, czarne długie włosy opadające na ramiona. Twarz jak u zwierzęcia, zimne oczy bez wyrazu, wiszące na szyi wisiorki błyszczały delikatnym światłem pochodzących z księgi. Nie mogłam się opanować, ręce mi się trzęsły, nie mogłam złapać oddechu. Obraz zaczynał znikać, Piszczenie ustało, a słowa zamieniły się w głuchą ciszę.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Czułam, że jestem przyciskana do czegoś. Byłam przytulona mocno w tors Lokiego. Odsunęłam się delikatnie od kłamcy.
- Co to było?- Chwycił moje policzki w dłonie.
- J...Jaa nie wiem, widziałam kobietę, wypowiadającą jedno słowo w kółko i w kółko.- Wytarłam policzki mokre od łez.
- Jakie?- Mężczyzna zacisnął szczękę jakby się bał tego co powiem.
- Mortem.- Wyszeptałam.
- Zdajesz sobie sprawę co to słowo oznacza?- Wiedziałam doskonale i nie byłam zdziwiona zdenerwowaniem Lokiego.
- Chodźmy już, musimy ruszać.- Wstałam i poszłam potykając się do łazienki.
Umyłam się szybko i założyłam zbroję, nadal nie mogąc zapomnieć co widziałam.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Loki?- Zwróciłam się do niego wychodząc z pomieszczenia. Ponurak odwrócił się w moją stronę.
- Mogę o coś prosić?- Przybliżyłam się powoli.
- Tak.- Odpowiedział prawie natychmiast na moje słowa.
- Mógłbyś coś zrobić, strasznie boli mnie głowa.- Powiedziałam spokojnie.
-Pewnie.- Uśmiechnął się delikatnie w moim kierunku i przyłożył zimne ręce do moich skroni.
- Capitis, pacem, relevium.- Wypowiadał słowa powoli i bez najmniejszego pośpiechu.
Poczułam ulgę w całym ciele, uradowana poczuciem błogości podziękowałam i ruszyłam ku wyjściu. Doszliśmy do holu by się pożegnać i podziękować za nocleg. Lulu nie chciała nas puścić, ale pod srogim wzrokiem ojca odpuściła sobie próby zatrzymania nas. Na wychodne dostaliśmy jeszcze parę butelek alkoholu od gospodarza i ruszyliśmy przed siebie. Mieliśmy właśnie wychodzić kiedy usłyszeliśmy krzyk mężczyzny.
- Znajdziecie go przy morzach!- Zawołał.
Szliśmy parę dni w stronę mórz, zastanawia mnie skąd wiedział kogo szukamy, może kłamca mu powiedział?
- Długo jeszcze będziemy tak szli bez celu?- Marudził mi ciągle pod nosem.
- Będziemy szli tyle ile trzeba.- Tłumaczyłam jak małemu dziecku.
Po paru godzinach spędzonych w słońcu miałam już jakieś omamy, słyszałam, albo szum fal, albo to z głodu burczy i w brzuchu. Miałam jednak rację, co do jednego i drugiego, biegnąc wzdłuż klifu w oddali malutki domek. Znaleźliśmy go.