Rozłąka

253 14 2
                                    

Przygotowałam się jak mogłam, wyruszamy na drzewo Yggdrasil

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przygotowałam się jak mogłam, wyruszamy na drzewo Yggdrasil. Mimir pochodzi z Asgardu, ale po wojnie został wysłany do Wanaheimu. Obecnie zamieszkuje źródło wiedzy u korzeni drzewa światów. Sigrun zabrała mnie do portalu, jako walkiria potrafi latać, ja się tylko trzymałam przez całą drogę za rękę dziewczyny by nie wpaść w szarą otchłań. Krzyki i wrzaski wiewiórki Ratatosk denerwowały mnie jeszcze bardziej niż ostatnio kiedy tu byłam. Musiałyśmy podlecieć pod korzenie midgardu gdzie leży źródło Mimira. Napadła mnie wielka chęć wrócenia na ziemie. Tęsknie za wszystkimi, nie widzieliśmy się naprawdę długo, około pół roku temu. 

Ześlizgnęłam się w wielkie korzenie i weszłyśmy razem do jaskini. Wyciągnęłam miecz i podeszłam do lśniącej przejrzystej wody. Na środku pływała bezwładnie odcięta głowa o pomarszczonej twarzy, rdzawych włosach brodzie i nieszczęsnym krzywym zgryzie. 

- Ymm... Witam.- Próbowałam zwrócić na siebie uwagę. 

- Witaj moje dziecko.- Z ust, uszu,oczu,nosa wylewała mu się woda.

- Chciałam się dowiedzieć jak...- Nie dokończyłam bo mi przerwano.

- Wiem po co przybyłaś.- Odpowiedział grubym głosem.

-A więc zgadzasz się przyjąć miecz.- Dodałam z nadzieją.

- Mam pewne wątpliwości co do tego. Mimo to zgadzam się, ale pamiętaj jeśli się napijesz uświadomisz sobie coś więcej niż tego oczekujesz. Niektórzy nie są na to gotowi.- Głowa zapadła się w taflę wody a ja włożyłam tam miecz. Obok rozbłysło się światło, nabrałam wody w drżące dłonie. Ze strachem napiłam się z źródła. Przez pierwsze sekundy nie czułam żadnej różnicy gdy nagle poczułam się jakby ktoś mi dał piątkę, w twarz, krzesłem. Z oczami jak pięciozłotówki zaczęłam płakać. Widziałam moją siostrę, szamankę, czar odbity. Później Lokiego stojącego przed Odynem, zakutego w kajdany z kamienną twarzą. Straż zawlokła go do celi. Dlaczego wrócił? Zobaczyłam śmierć, śmierć brata. Ręce trzęsły mi się tak mocno, że Sigrun musiała złapać mnie za ramiona żebym jeszcze nie wpadła do wody. Knucia mojej siostry w mojej sprawie, w sprawie Lokiego. Chce go poślubić by mieć władzę i zemścić się na mnie. To ona specjalnie wysłała naszego brata na pewną śmierć. Ból i cierpienie przechodziło i zastępowało wściekłością. Serce chciało wyskoczyć z piersi, brakowało mi powietrza, z trudem je łapałam. 

Tak bardzo zapragnęłam zemsty, ale wiedziałam, że to nic nie da. Nie zwróci mi to syna. Mimo tego jeśli jeszcze kiedykolwiek spotkam siostrę nie ręczę za siebie. 

Zebrałam w sobie na tyle siły by opuścić drzewo światów. Rozstałam się z Sigrun w Alfheim, chciałam tam zostać i odwiedzić starego przyjaciela Hallbera. Jest asem, ale mieszka wśród elfów. Po wojnie Asów i Wanów został tutaj w wiecznym słońcu jak to nazywam, tu niema nocy, wiecznie razi w gały. Szłam dość długo, ścieżką prowadząca wzdłuż rzeki. Miałam złe przeczucia co do Lokiego, jest w Asgardzie nie mam pojęcia dlaczego tam wrócił. Po przeprawie zobaczyłam w oddali przy pagórkach w dolinie ogień, a raczej ognisko i namiot. Nikogo tam nie było, podeszłam bezszelestnie do tego miejsca. Nad ognień wył a nad nim zawieszone mięso, chyba kozy bo łeb leży nieopodal z resztkami. Podeszłam do namiotu, serce zatrzymało się w jednej chwili. Ktoś przyłożył mi topór do krtani. 

- Nie ruszaj się.- Męski głos dochodził zza moich pleców. Wszędzie rozpoznam ten głos, postanowiłam wykorzystać to, że przyjaciel mnie nie poznał.

- Oooo błagam królu złoty nie rób mi krzywdy! Nie mam czerwonozłotych! - Zawyłam.

- Sig? - Puścił mnie. 

- Hallbi.- Zaśmiałam się. 

Uśmiech na twarzy mężczyzny poszerzył się. 

- Nie poznałem cię. 

- Aż tak się zmieniłam? 

- No wiesz, już nie jesteś małą drobną nastolatką.

- A ty nadal jesteś wkurzający.- Zaśmiałam się. 

Hall strasznie się zmienił, te blizny na przystojnej twarzy. Brązowe zmącone oczy obijały światło w słońcu. A przydługie brązowe włosy opadały mu luzem na ramiona. Postura postawna i umięśniona, zupełne przeciwieństwo chłopaka którego ostatnio widziałam. Zaprosił mnie na zjedzenie kozy i rozmawialiśmy, opowiedziałam mu o tym jak byłam w ciąży, o tym, że Loki mi pomógł i jak się tu znalazłam. On opowiedział mi o tym jak podróżuje po światach i mieszka sobie z elfami. 

*Perspektywa Lokiego*

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*Perspektywa Lokiego*

Po dotarciu do asów straż od razu zakuła minie w kajdany. Po spotkaniu z Odynem trafiłem oczywiście do celi... bla bla. Krzyki i wrzaski, zażenowanie i tak dalej... Siedzę tu już około tygodnia. 

- Jak się czujesz?- Usłyszałem aksamitny kobiecy głos.

- Trochę nudno.- Odpowiedziałem Sol.

- Mam propozycję.- Przystanęła przy celi.

- Chyba nie mam wyboru, słucham.- Wymamrotałem.

- Chodzi o Sigyn.- Wsłuchiwałem się.

- Dowiedziałam się, że zmarła. Bardzo mi przykro.- Przerwała. - Wiem też, że Odym ma plany skazania cię i w tym chcę ci pomóc.

- Chcesz mi pomóc po tym jak cię zostawiłem na ołtarzu? A gdzie haczyk?- Byłem pewny, że nie zrobi tego z czystego serca.

- Wyjdziesz za mnie i tym razem nie uciekniesz.

- Z skąd ta pewność?

- Albo to albo zginiesz. 

No dobra argument całkiem mocny, ale przecież to ja Loki, kłamca i krętacz. 

- Zgoda. Kiedy ceremonia?- Zakpiłem, przecież i tak za nią nie wyjdę.

- Teraz.

Zanim miałem szansę cokolwiek zrobić to już stałem przed Sol. Strażnicy trzymali mnie mocno.  Sol i jej matka zaplanowali to. Nawet nie protestowałem, bez Sigyn miałem to gdzieś. Co ona myśli, że będę jej wierny? Przy pierwszej lepszej okazji urwę jej głowę, to ona zabiła dziecko Sigyn. Położyli moją dłoń na dłoń Sol.

- Łącze wasze dusze, ciała i przyszłość.- Wypowiadała matka dziewczyny.

- Łączę wasze życia, gdy jedno umrze drugie wraz z nim. Tilkoblet. - Jedyne co pamiętam to to, że dostałem w głowę i upadłem. 

Obudziłem się w swojej starej komnacie, obok stała nade mną Sol. Wstałem jak burza i zacisnąłem ręce na jej szyi i przycisnąłem do ściany.

- Co tu się do cholery dzieje.- Wysyczałem przez zęby. 

- Jeśli mnie zabijesz sam zginiesz.- Wydusiła.

Puściłem ją rzucając przy okazji na podłogę. 

- Jesteśmy na siebie skazani.- Powiedziała trzymając się za szyję i szyderczym uśmiechem. 

Jeśli chce to proszę bardzo, zobaczy we mnie potwora. Będzie błagała o śmierć, tak jak inni. 

FearlessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz