Nastała typowa, nudna a jednocześnie spokojna i luźna niedziela, którą miałam zamiar spędzić aktywnie.
Kilka minut po przebudzeniu wstałam z łóżka. Pofatygowałam się jedynie do szafy po strój sportowy składający się z obcisłych leginsów i krótkiej bluzki, który już po chwili miałam na sobie.
Kilka minut po ósmej wybiegłam z domu. Po dwudziestu minutach wybiegałam do jednego z chicagowskich parków, który swoją drogą był duży.Moje stopy juz ponad trzydzieści minut, bez przerwy uderzają o betonowy chodnik, jednak nie zmierzam przestać dopóki na moim zegarku nie pokażą się równe cztery kilometry.
Nie jestem jedyną biegającą dzisiaj osobą. Przedemną biegną dwie na oko szesnasto letnie dziewczyny. Naokoło mnie jest dużo ludzi. Niektórzy siedzą na ławkach i czytają gazety, inni bawią się z psami, następni jeżdżą na rolkach a jeszcze następni o prostu spacerują.
Słyszę charakterystyczny dźwięk butów sportowych który wydaje się podczas biegu. Po chwili wymija mnie dużo wyższy mężczyzna, który szturcha moje ramię. Nie raczy nawet przeprosić. Po prostu biegnie dalej.
Nie mogąc się powstrzymać wydaję z siebie głośne "Ej".Nieznajomy powoli się zatrzymuje, a gdy to robi wciąż jest do mnie tyłem. Nie rusza się. Nie robi kompletnie nic, tak jakby czekał aż do niego dobiegnę.
Zwalniam a w tym momencie facet się obraca a moim oczom ukazuje się człowiek który dawno przestał dla mnie istnieć, człowiek który wyrwał mi z życiorysu dwa lata, człowiek, który zniszczył moja psychikę i zmienił mnie na zawsze.Zaczęłam przypominać sobie wszystko. Miałam już w oczach łzy, gdy on się odezwał i podniósł swoją dotychczas spuszczoną głowę. Nie mogłam okazać mu słabości. Nie po tym wszystkim co mi zrobił.
- Mels... - zaczyna
Jego usta zamykają się i otwierają tak jakby wiedział co chce powiedzieć, ale nagle odebrano mu mowę. - Ja...- Nie obchodzi mnie to Michael. - wypowiadam z trudem imię, które pojawiało się w moich najgorszych koszmarach - Ty mnie nie obchodzisz. A teraz zniknij z tąd i zadbaj o to żebym więcej nie musiała na ciebie patrzeć. - mówię a mój głos jest oziębły jak nigdy, w tym momencie jestem jak góra lodowa
- Melanie, ja naprawdę żałuję. Chce ci to wyjaśnić. Juz dawno zrozumiałem jak bardzo cie kocham i jakim chujem byłem. Chce to naprawić i chociaż mieć nadzieję że mi wybaczysz. - mówi i łapie moje ramię
Od razu strzepuje jego rękę. Jego dotyk mnie obrzydza.
- Zabiłeś moje dziecko i oczekujesz wybaczenia?! Ty chyba już kompletnie na łeb upadłeś. Módl się o zdrowie bo o rozum za późno. - mój głos jest coraz głośniejszy
W tym momencie si nie kontroluje i dobrze mi z tym.Cała w nerwach wymijam mężczyznę szerokim łukiem i biegnę w kierunku wyjścia z parku. Jakoś odechciało mi się biegać.
Wracam do domu. Zatrzasuje za sobą drzwi wejściowe. Słyszę jak moja mama zrywa się z krzesła i idzie zobaczyć co się dzieje, jednak ja jestem szybsza i kilka sekund później jestem w swoim pokoju. Zamykam drzwi na klucz, po czym opieram się o nie plecami i zasuwam się w dół. Zatapiam twarz w rękach i daje emocją upust. Słyszę jak moja mama prosi bym jej otworzyła. Ale po chwili jej krzyki zagłusza mój własny płacz.
______
Drama time! XD Rozdział dodaje o 12:15, wiec właściwie w piątek. Czyli w czwartek nie było rozdziału. Przepraszam was bardzo, bardzo 💕💕
![](https://img.wattpad.com/cover/109910549-288-k820091.jpg)
CZYTASZ
"Opiekunka"
RomancePo stracie pracy Melanie szukała nowej posady, a jedyną przystępną ofertą okazała "opiekunka". Daniell jest dwudziesto ośmio letnim samotnym ojcem. Prowadzi jedną z największych firm w Chicago. Matka jego trzy letniego synka zrzekła się praw zar...