5.1

67K 2.1K 520
                                    

Wstałam rano, ubrałam się i wykonałam kolejno wszystkie czynności. O dziewiątej przyjedzie po mnie Daniell z Mattem. Wedle planu panów Wembley, dzisiejszy dzień spędzimy w zoo. Szczerze nie pamiętam kiedy ostatni raz tam byłam, ale na pewno bardzo dawno temu.

___________________________

Równo o umówionej godzinie pod mój dom zajechało czarne Porsche. Ubrałam płaszcz, pożegnałam się z mamą i zamknęłam za sobą drzwi. Ruszyłam w kierunku czekającego na mnie pojazdu, z którego wyszedł starszy Wembley.

- Hej - Powiedział jednocześnie ukazując rząd swoich białych zębów, po czym okrążył samochód i otworzył drzwi od strony pasażera.
Czy na każdym kroku musi uświadamiać mnie w przekonaniu ,że jest idealny?

- Cześć- Odpowiadam po dłuższej chwili.

Daniell wskazał mi gestem ręki bym wsiadła do samochodu.

- Dziękuję.- Mówię wsiadajac do samochodu.
Zamknął za mną drzwi i ponownie zajął miejsce kierowcy.
Zapięłam pasy i spojrzałam do tyłu, gdzie w foteliku siedział śpiący Matt.
- Już zdążył zasnąć? - Zapytałam, kiedy ruszył.
- Rano nie mogłem go dobudzić, a ubrałem go wpół śpiącego. Nawet nie wysilił się by zjeść śniadania leń mały. - Pokiwał głową pozbawiony. -Kiedy się obudzi będziemy musieli zatrzymać się żeby coś zjadł. -Spojrzał na mnie, jakby chciał wiedzieć czy mi to odpowiada.

- Oczywiście. - Posłałam mu uśmiech.

Ta chwila była krótka, ale w momencie w którym popatrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami poczułam ciepło na całym ciele.
Chyba zaczynam wariować.

_______________________________

Matt zdążył się obudzić, dlatego mieliśmy pół godzinny postój w kawiarni. Matt zjadł naleśniki a ja z Daniellem napiliśmy się całkiem dobrej kawy. Całe szczęście bo rano kompletnie o tym zapomniałam, a dzień bez kawy to zły dzień, przynajmniej w moim mniemaniu.

_________________________

Rozbudzony Matt siedział grzecznie w foteliku i oglądał mijane widoki.  Niby wciąż znajdowaliśmy się w mieście, a za oknem znajdowały się jedynie bloki i ulice, ale czasami dobrze jest popatrzeć na ludzi, tych którzy gdzieś się śpieszą i tych którzy po prostu spokojnie spacerują, by zdać sobie sprawę z tempa tego wszystkiego i na tej zasadzie spróbować się zatrzymać.

Daniell był skupiony na drodze, patrzył się tylko przed siebie i pewnie trzymał kierownicę dwoma rękami. Dopiero teraz dostrzegłam jak bardzo  przystojny jest. Wcześniej nie zwracałam na to uwagi. W sumie rzadko się widywaliśmy, bo kiedy ja przychodziłam to on wychodził i na odwrót. Może nie powinnam tak o nim myśleć, no ale cholera. Moje kobiece "Ja" się odzywa. Nie ukrywajmy, możliwe że w innych okolicznościach starałabym się o jego względy, ale teraz.... STOP! Powinnam przestać. Nie chcemy mieć nie miłej relacji szef- pracownica.
Chyba zauważył, że się na niego gapiłam bo zaczął się uśmiechać, a później śmiał się jak nienormalny. Patrzyłam się na niego jak na idiotę. Bez urazy, ale taki uhahany wyglądał jak kret.

Kiedy już opanował swój napad śmiechu, odezwał się.
-Mam cos na twarzy?- Spojrzał na mnie robiąc dziwną minę.

- Tak, idiotyczną minę. - Powiedziałam po czym również zaczęłam się śmiać.
- Nie pozwalaj sobie, jestem twoimi szefem.  Zawsze moge cie zwolnić. - Wciąż się szczerzy, więc jestem pewna, że żartuje.
- Nie zrobisz tego, no bo gdzie znajdziesz drugą taką... - chciałam powiedzieć coś więcej, ale przerwano mi.
- Tata, jak ty zwolnisz Melanie to ja zwolnię ciebie- odezwał się Matt.
- Jak to mnie zwolnisz?- Zapytał Daniell ledwo powstrzymując kolejny napad śmiechu.- A kto ci będzie bajki czytał?
- Babcia albo dziadek. Poradzę sobie.-
Niby ma trzy lata ale gadkę przynajmniej pięciolatka.
- Ohh nie, to lepiej nie będę zwalniał Mels. -
Nie mogłam już dłużej wytrzymać i po prostu zaczęłam się nieopamiętanie śmiać z wymiany zdań Wembleyów.

____________________________________

Reszta drogi minęła nam w równie miłej atmosferze. Uśmiech praktycznie nie schodził mi z twarzy.

Właśnie zaparkowalismy u celu. Daniell wysiadł z auta i poszedł wyciągnąć Matta a ja poszłam w jego ślady. Po chwili staliśmy juz w kolejce po bilety, gdy nadeszła nasza kolej poprosiliśmy o "bilet rodzinny", ponieważ był bardziej opłacalny. Po chwili weszliśmy na teren zoo. Moim oczom ukazał się ogromy plac na około którego rozciagały się boksy dla zwierząt. Pierwszym do którego ruszyliśmy był lew. Oczy Matta się nie zamykały. Miałam wrażenie że nawet nie mrugał. Oglądał się na wszystkie strony.

Szłam obok Daniell-a który natomiast szedł za rękę z Matthew.
W pewnym momencie chłopiec puścił rękę swojego taty, po czym stanął pomiędzy mną a jego ojcem a następnie podał nam swoje obie rączki. Na ten vwst uśmiechnęłam się, po raz kolejny tego dnia.

Niedaleko małpek, od który Matt za wszelką cenę nie chciał odejść znajdowała się budka z lodami do której się udaliśmy, czym trzeba było małego przekupić.

Poprosiłam o sorbet truskawkowy, i kiedy chciałam płacić z znikąd wziął się Daniell, który właściwie wepchnał kasjerce banknot.

Oczywiscie musiałam poruszyć ten temat, bo nienawidzę jak ktoś płaci za mnie wbrew mojej woli, później nie dając okazji do rewanżu.
Niestety ta rozmowa okazała się bezswnsowna, bo Wembley był w stanie podać mi setki powodów dla których to on powinien płacić. Zaczynam zastanawiać się dlaczego ten facet jest biznesmenem a nie adwokatem lub prawnikiem, bo jak najbardziej się nadaje. Z resztą jego syn również.

Po ponad dwóch godzina spędzonych na palącym słońcu, zdecydowaliśmy się na obiad w tutejszej restauracji.
Tym razem to ja postawiłam ultimatum i zapłaciłam. Nie ukrywam, Daniell nie był zadowolony.

____________________________

Po udanym posiłku ponownie zmierzalismy do samochodu.

Chciałam zająć miejsce pasażera z przodu auta, kiedy usłyszałam głos Matta.

- Melanie, usiadziesz obok mnie? - Zapytał.

- Matt.. - Zaczął Daniell ale mu przerwałam.

-Nie, spokojnie - Zwróciłam się do mężczyzny. - Z chęcią usiąde obok ciebie.- Tym razem powiedziałam do jego syna.

_________________________

Jesteśmy już prawie na miejscu, Matt chyba był zmęczony bo ponownie zasnął.

Prawie całą drogę, bez przerwy rozmawiałam z Danem, dowiadując się kilku rzeczy o nim i jego rodzinie.


"Opiekunka" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz