Niedziela. Jest poranek a dokładniej dziewiąta. Na trzynastą musze być gotowa. Wraz z Danem i Mattem wybieramy się na obiad.
Może to się wydawać dziwne że chodzę na obiady z moim szefem.
To byłoby dziwne gdyby nie fakt, że mój szef jest również moim "przyjacielem"? Bo chyba tak mogę to nazwać. Nasza relacja jest specyficzna. Znamy się zbyt krótko by teoretycznie nazwać to przyjaźnią, jednak ufamy sobie na tyle by wyciągać brudy z przeszłości. Chyba to jest w tym najlepsze. Nie znamy się zbyt długo by oceniać się nawzajem, dlatego jesteśmy w stanie się przed sobą otworzyć. Dopiero budujemy sobie zdanie na swój temat.~~~
Wykonałam wszystkie standardowe poranne czynności. Nie zajęło mi to więcej niż godzinę.
Zjadłam na śniadanie kanapki i wypiłam, już, zimną kawę zrobioną przez moją mamę zapewne kilka godzin temu, zanim wyszła.
Jest u swojej przyjaciółki pani Samanthy. Wiem to bo otwierając lodówkę na jej drzwiczkach znalazłam kartkę. Po posiłku spowrotem udałam się do mojej sypialni. Nie chętnie zaścieliłam łóżko, następnie próbując wygrzebać z szafy odpowiednie ubrania.~~~
Jest kilkanaście minut po dwunastej. Właśnie stoję, prawie wyszykowana, przed lustrem zastanawiając się " którą torebkę wybrać".
Problem każdej prawdziwej kobiety. - myślęW końcu decyduję się na szary kuferek na długim pasku, który idealnie pasuje do mojej koszuli i czarnych jeansów.
~~
Pięć minut po trzynastej pod mój dom podjeżdża białe BMW, z którego po chwili wychodzi Daniell. Puka do drzwi, które bez zastanowienia otwieram.- Hej. - witam się
Jest dobrze, uśmiecha się.
- Jak zwykle olśniewająca.- mówi wciąż się we mnie wpatrując
Nic nie mówię tylko sprzedaje mu, mam nadzieje, ładny uśmiech.
Idziemy do samochodu. Juz z daleka zauważam pukajacego w szybę i machającego do mnie Matthew.
Po chwili siadam z przodu, na miejscu pasażera.
Obracam się do tyłu by przywitać się z siedzącym za mną chłopcem.~~
Jedziemy autem cały czas rozmawiając lub śmiejąc się z tekstów Matta. Czasami się zastanawiam skąd to dziecko ma taką gadkę.
Jak na trzylatka jest bardzo inteligentny a jego słownictwo na pewno wychodzi poza normy. Czasami na problemy z trudnymi współgłoskami, ale powtarza dane słowo dopóki nie wypowie go dobrze.Właśnie, najprawdopodobniej, dojeżdżamy pod restaurację w której będziemy konsumować.
Wychodzimy wszyscy z auta, by po chwili stać w wyglądającym drogo wnętrzu.Daniell podszedł do mężczyzny stojącego zaraz obok wejścia. Powiedział swoje nazwisko a już kilka sekund później byliśmy prowadzeni do naszego stolika. Szłam obok Matta, który trzymał rękę swojego taty. W pewnym momencie poczułam mają rączkę oplatajacą moje palce. Matt złapał mnie za rękę nawet nie patrząc na mnie.
Miękknie mi serce, kiedy pomyślę, że nigdy nie szedł za rękę ze swoją mamą choćby do sklepu po bułki, dlatego chwytam pewniej jego dłoń.- Oto państwa stolik. - mówi kelner i odchodzi
Siadamy na czarnych skórzanych krzesłach.
Po chwili dostajemy kartę dań.- Tym razem znajdź sobie coś bardziej pożywnego. - mówi nagle Daniell wychylając się znad swojego otwartego menu i uśmiechając się przyjaźnie
- Wypraszam sobie. - Udaje oburzenie. - Tamta sałatka była bardzo, jak Ty to ująłeś, pożywna.
- Nie wątpliwe - cieszy się jak szczerbaty do sera po czym zwraca się do swojego syna - Matt a ty na co masz ochotę?
- Na frytki!! - mówi dosyć głośno, przyciągając tym uwagę kilku osób
- Obawiam się że tutaj nie podają frytek - Dan spogląda ponownie w kartę - Co powiesz na spaghetti?
- Chciałem frytki - wzdycha z dezaprobatą i kręci głową z rozczarowaniem - Ale może być to spaghetti.
Badziew rozdział 😢 wiem, wiem.
Niestety dzisiaj miałam ograniczony czas do tego wykończyła mnie pogoda. Najprawdopodobniej jutro wprowadze tu poprawki.- oneofthemilion

CZYTASZ
"Opiekunka"
RomancePo stracie pracy Melanie szukała nowej posady, a jedyną przystępną ofertą okazała "opiekunka". Daniell jest dwudziesto ośmio letnim samotnym ojcem. Prowadzi jedną z największych firm w Chicago. Matka jego trzy letniego synka zrzekła się praw zar...