Obudziłam się z lżejszą duszą. Nie wiem dlaczego się tak czuję. Może dlatego, że w końcu ktoś oprócz mamy i Tonego się o tym dowiedział. Raczej nie byłam chętna opowiadać na prawo i lewo, że mój były chłopak zabił swoje własne dziecko, bo nie było się czym chwalić. Nie chciałam też współczucia i łaski ze strony innych. Reakcja Daniella mi się spodobała. Nie mówił nić. Nie pocieszał mnie słownie. Nie pytał o nic. Po prostu nie chciał bym płakała, więc mnie przytulił. Nigdy nie lubiłam jak ludzie użalali się nade mną. Przez pierwsze tygodnie mama nie pozwalała wychodzić mi z domu. Wszystko podstawiała mi pod nos, do czasu aż nie wybuchłam i nie zaczęłam na nią krzyczeć. Wtedy przestała, a teraz nawet nie porusza tego tematu.
Ubrałam się w jeansy i zwykły t-shirt, przemyłam twarz nie siląc się nawet na zrobienie makijażu, uczesałam włosy by nie straszyć domowników i zeszłam na dół.
W kuchni zastałam stojącego przy blacie Dana, robiącego coś na kształt naleśników.
- Pan chory poczuł się już lepiej? - pytam opierając się o wyspę kuchenną
- To tylko dzięki pani interwencji.- odpowiada odwracając się od patelni
W momencie w którym na mnie patrzył z tym swoim kurewsko seksownym uśmiechem poczułam zapach spalenizny.
- Emm... Daniell, patelnia - mówię a mężczyzna jakby wyrwany z transu mruga kilkukrotnie oczami i szybko odwraca się do mnie plecami.
Zaczynam chichotać, gdy widzę jego zakłopotanie. Podchodzę do niego i patrzę mu przez ramię. Ups...
To coś, co w niektórych okolicznościach nazywa się naleśnikiem było teraz tak spalone, że kolorem przypominało węgiel.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Co cię tak śmieszy co? - powiedział i odstawił trzymaną wcześniej patelnię- Ze mnie się śmiejesz? - zapytał i zaczął się do mnie zbliżać
I teraz zrobił coś czego nigdy w życiu bym się po nim nie spodziewała. Dwudziestoośmioletni mężczyzna zaczął łaskotać dwudziestotrzyletnią kobietę, która zaczęła śmiać się i kulić jak pięcioletnie dziecko gilgotane przez swojego tatę.
Nie mogłam przestać się śmiać. Po chwili już wszystko mnie bolało, więc właściwie błagałam by przestał, jednak on nie miał takiego zamiaru. Uratował mnie dopiero wchodzący do kuchni Matt.
-Zachowujecie się jak dzieci. - pokiwał z dezaprobatą głową i usiadł na krześle
Popatrzyłem się na Dana a on na mnie. W tym samym czasie wybuchliśmy śmiechem.
Usiadłam przy stole obok chłopca.
- Pomóc Ci z tymi naleśnikami? - pytam, kiedy ponownie czuję nie przyjemną woń spalenizny.
-Nie, poradzę sobie - odpowiada
Zapach robi się intensywniejszy.
- Jesteś pewien? - mowie spoglądając na niego
- Nie. Choć tu.
- Co ty tam szepczesz? - drocze się z nim
- Melanieee, proszę cię. Pomóż mi... - udaje błagalny ton
- Idee - mówię i podchodzę do niego
Pomagam mu zrobić względnie jadalne naleśniki, które po chwili konsumujemy.
Ciasto samo w sobie było w porządku, wszystko okazało się winą patelni i oleju.Daniell dzisiaj nie szedł do pracy, czuł się lepiej, dlatego niedługo po śniadaniu udałam się do domu...
![](https://img.wattpad.com/cover/109910549-288-k820091.jpg)
CZYTASZ
"Opiekunka"
RomansaPo stracie pracy Melanie szukała nowej posady, a jedyną przystępną ofertą okazała "opiekunka". Daniell jest dwudziesto ośmio letnim samotnym ojcem. Prowadzi jedną z największych firm w Chicago. Matka jego trzy letniego synka zrzekła się praw zar...