Prolog: zwój

1.3K 59 9
                                    

Czarnowłosy chłopak oddychał ciężko, schylony w pół. W ciszy jego oddech zdawał się być nienaturalny, zupełnie jakby zakłócał spokój tego miejsca - a przecież jeszcze chwilę wcześniej nie było ono spokojne. Jeszcze chwilę wcześniej pełne było odgłosów walki - szczęki broni, krzyków. Teraz wszystko umilkło.

Chłopak nabrał głębszego oddechu i wyprostował się. Na jego ustach pojawił się uśmieszek wyższości, gdy chwycił się na ramię, na którym widniał czarny znak.

Widzisz to, Itachi? Pomyślał chłopak z satysfakcją, Nie jestem słaby. Pokonałem Orochimaru.

Ty będziesz następny.

Uśmiech na jego twarzy zniknął tak nagle, jak się pojawił - nie miał w zwyczaju się uśmiechać. Chłopak rozluźnił się. Powinien już iść. Nie miał ochoty spędzać w tym ponurym miejscu więcej czasu, niż musiał. Nie, teraz miał coś ważniejszego do zrobienia. Zanim jednak ruszył się choć o krok, jego oczy zauważyły jaśniejszą plamę, której - przysiągłby - wcześniej nie było. Zmrużył brwi i podszedł do tego miejsca. Na ziemi leżał zwinięty zwój, zupełnie jakby ktoś go tam zostawił, a później zapomniał zabrać ze sobą. Chłopak nachylił się nad nim, machinalnie szukając zastawionych pułapek. Gdy takowych nie znalazł, wzruszył ramionami i schował zwój za pazuchę. Być może się przyda.

---

W pomieszczeniu panował półmrok, ale zamaskowany mężczyzna nie zwracał na to uwagi. Odziany był on w długi, czarny płaszcz z czerwono-białymi chmurami.  Zza pomarańczowej maski widać było tylko jedno, czarne oko, które wpatrywało się w leżącego  chłopaka. Mężczyzna przypomniał sobie, jak znalazł i zabrał chłopaka ze sobą po walce, który on stoczył.

Chłopak drgnął i poruszył się lekko. Usiadł, a następnie rozejrzał się wokoło.

- Obudziłeś się? - spytał po chwili mężczyzna kryjący się w cieniu.

Czarne oczy chłopaka spoczęły na nim. Bez wątpienia rozpoznał strój, który ten miał na sobie, ale i tak spytał:

- Kim jesteś?

- Spotkaliśmy się już wcześniej - odezwał się mężczyzna. - Alczkolwiek wtedy byliśmy wrogami. Nie martw się jednak, nie przyszedłem tu, by z tobą walczyć. Nie jestem twoim wrogiem. Chcę ci coś powiedzieć.

- Coś?

- Owszem - potwierdził. - Chodzi mi o Uchihę Itachiego.

Chłopak poruszył się, ale z jego wzroku nie zniknęło podejrzenie.

- Myślisz, że wiesz wszystko o swoim bracie - ciągnął zamaskowany osobnik. - Ale tak naprawdę nic o nim nie wiesz.

- Jak... Jak możesz wiedzieć o Itachim? - spytał chłopak.

Mężczyzna w odpowiedzi uniosł dłoń do maski i ściągnął ją, ukazując swoje czerwone oko.

- Powinienem raczej zaczął od przedstawienia się. Tak samo jak ty, jestem z klanu Uchiha. I jako jeden z niewielu znam prawdę o twoim bracie - odezwał się spokojnie.

Nie zdąrzył powiedzieć nic więcej, bowiem w tej samej chwili lewe oko chłopaka zmieniło swój kolor na czerwony, a po jego policzku potoczyła się strużka krwi. Nagły ból przeszył głowę chłopaka, a zamaskowany mężczyzna cofnął się gwałtownie, gdy wzrok tego, którego tu przeprowadził, zaczął na niego oddziaływać.

- Wygląda na to, że Amaterasu została ci przekazana... - powiedział po chwili mężczyzna, tym razem w założonej masce. Chłopak spojrzał na niego z zaskoczeniem, gdy ten kontynuował: - Cały Itachi, nawet po śmierci zostawił na mnie pułapkę.

- O czym ty znowu mówisz? - niemal wysyczał chłopak.

- Aby być pewnym, że nie dowiesz się prawdy, nałożył na ciebie jutsu... Musiało mu bardzo zależeć, byś nie usłyszał tego, co chcę ci powiedzieć.

- O czym ty mówisz? - powtórzył swe pytanie chłopak.

- Itachi coś ci zrobił, zanim umarł.

Oczy siedzącego rozszerzyły się, gdy przypomniał sobie ostatnie chwile brata. To wtedy jego krewny dotknął jego czoła dwoma palcami, jak to miał w zwyczaju. Wcześniej to robił jednak po to, by odmówić mi spędzenia wspólnie czasu. Teraz zrobił to, by ukraść jego oczy.

Dłoń chłopaka cofnęła się, gdy ten oparł się o ziemię. O czym znowu mówił mężczyzna? Prawda? O Itachim? Chyba raczej wierutne bzdury! Nastolatek znał prawdę - jego starszy brat był winny masakry jego klanu, całej rodziny. Nikogo nie oszczędził, nawet ich rodziców. Był zabójcą i mordercą, który zrobił to tylko po to, by przetestować własne możliwości.

Chłopak zerknął w dół, gdy jego dłoń napotkała coś okrągłego. Zmrużył brwi, rozpoznając znalezisko. Był to zwój, który znalazł wkrótce po pokonaniu Orochimaru. Niemal o nim zapomniał, bowiem okazało się, że nie był w stanie go użyć. Jakim cudem się tutaj znalazł?

Gdybym tylko tamtego dnia znał przyszłość, wszystko byłoby inaczej, pomyślał chłopak. Gdybym tylko...

Nie dokończył, bowiem w tym samym czasie poczuł, jak zwój rozgrzewa się. Świat zamazał się przed jego oczyma, zniknęła jaskinia, zniknął zamaskowany członek Akatsuki.

Jeszcze o tym nie wiedział, ale zmieniło się wszystko.

Re: NienawiśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz