Przemierzali uliczki wioski szybkim krokiem, nie zamieniając między sobą ani jednego słowa. Nie patrzyli też na siebie wzajemnie, zamiast tego ich wzrok był uparcie skierowany przed siebie.
- Dobra. Wyrzuć to z siebie! - Shisui zatrzymał się gwałtownie, zmuszając kuzyna, by i on zwolnił.
- Co? - Itachi popatrzył na niego beznamiętnie.
- To, jak bardzo jesteś na mnie zły! - starszy z nich wyrzucił ręce w górę z irytacją.
Itachi zrobił jeszcze jeden krok w przód, po czym zatrzymał się całkowicie. Odwrócił się z stronę wyższego chłopaka z nieprzeniknioną miną.
- No, dawaj! - ponaglił go Shisui. - Wiem, że jesteś zły!
Ich oczy spotkały się na chwilę. Przebywali tylko we dwoje - specjalnie wybrali mniej uczęszczane uliczki, by uniknąć tłoku. Musieli się pospieszyć.
- Nie mamy teraz czasu, by się kłócić - odezwał się ostatecznie młodszy z nich.
Odwrócił się, zamierzając kontynuować wcześniej obraną drogę.
- Danzou-sama nadal przebywa w biurze Hokage-sama, prawda? - rzucił. - A więc raczej nie powinniśmy stać tutaj i gadać.
Shisui chwycił go za ramię, zmuszając, by ten na niego spojrzał. Nienawidził tego w swoim kuzynie, że ten wolał milczeć na temat spraw, które wyraźnie go drażniły czy irytowały.
- Dwie minuty nas nie zbawią. Powiedz mi to, co ci siedzi na sercu. Wyżyj się na mnie. Wiem, że chcesz to zrobić. Widzę to.
Itachi strącił jego rękę.
- Co mam ci powiedzieć? - spytał. - Żebyś skończył zachęcać Sasuke do odkrywania prawdy do naszego klanu? Czy uświadomić cię, że właśnie wydajesz na niego wyrok śmierci? A może przypomnieć ci, co mi obiecałeś przed południem?
Shisui skrzywił się.
- Dobra, zawaliłem - przyznał. - Ale źle to odebrałeś. To nie tak miało być. To nie to chciałem mu powiedzieć.
- Nie? - Itachi uniósł jedną brew. - A niby co mu chciałeś powiedzieć?
- Mówiłem ci, chciałem go czymś zająć! Jak zacznie myśleć o klanie, zapomni o Mangekyou i nie będzie chciał się go nauczyć!
- Sasuke nawet nie aktywował Sharingana - przypomniał mu kuzyn. - Co ty kombinujesz?
Na chwilę starszy z shinobi nie miał pojęcia, co na to odpowiedzieć. Nie potrafił wymyślić żadnego dobrego kłamstwa. Nie był w tym aż tak dobry jak jego przyjaciel.
- Nic nie kombinuję! - zaprzeczył.
- Shisui. - W głosie Itachiego pobrzmiało ostrzeżenie.
Rzut oka na twarz chłopaka wystarczył, by starszy z kuzynów zrozumiał, że nie ma sensu teraz się wypierać.
- Chciałem, by sam zorientował się, co planuje klan - powiedział ostatecznie. Uniósł dłoń, by nie dopuścić do przerwania sobie: - Wiem, że to wystawia go na niebezpieczeństwo. Ale nie sądzisz, że jeśli nam się nie uda... Lub jeśli Rada Starszych zdecyduje się ruszyć, nie lepiej by było, aby wiedział, z czym ma do czynienia? Poza tym, jego wsparcie naprawdę mogłoby nam pomóc.
- Mówiłem ci coś już wcześniej - głos Itachiego był cichy, niemal zbyt cichy. - Ani ja, ani moja matka nie chcemy, by się o tym dowiedział. Więc dostosuj się i nie staraj się mieszać mu głowie. Sasuke ma ważniejsze rzeczy do martwienia się niż zamach.
CZYTASZ
Re: Nienawiść
FanficUchiha Sasuke przez całe swoje życie patrzył na swojego brata: najpierw z podziwem, później z nienawiścią. W końcu udaje mu się osiągnąć swój cel i pokonać raz na zawsze Itachiego. Budzi się w jaskini w otoczeniu nieznanego mu członka Akatsuki, któr...