Ten rozdział właściwie nic nie wnosi, to po prostu spojrzenie na minione wydarzenia oczami Itachiego, więc jeśli ktoś chce, to może to po prostu pominąć xD
----
Ten dzień nie zaczął się zbyt dobrze.
Ktoś był w jego domu.
Domyślił się tego, jeszcze zanim zobaczył buty w przedpokoju, których z pewnością nikt z jego rodziny nie nosił. Zrozumiał to w chwili, gdy chciał otworzyć bramę prowadzącą na teren rezydencji Uchiha - która zaś okazała się być nie zamknięta na klucz. Oni, ich synowie, zawsze uważali na to, by była zamknięta - był to zwyczaj ich rodziców z czasów wojny, który i oni wkrótce przejęli.
A to dawało prosty wniosek: mieli gościa.
Wszedł do mieszkania, nie starając się nawet być cichym. Ściągnął spokojnie buty, układając je obok dwóch innych par. W jedynych rozpoznał buty matki, a drugie... Miał pewne podejrzenia, do kogo mogłyby należeć. Nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo, tego był pewnien. Zresztą, jeśli owy gość przyszedł tu do ojca - choć to było mało prawdopodobne, gdyż ten wciąż powinien być w terenie - to raczej jego obecność nie będzie mile widziana. Nie powinien przeszkadzać w ważnych sprawach, nawet jeśli był następcą klanu.
Przechodząc przedpokojem, coś kazało mu zatrzymać się przy otwartych drzwiach prowadzących do salonu.
Miał rację. W środku, jak gdyby nigdy nic, znajdował się jego kuzyn, Uchiha Shisui, który właśnie rozmawiał z zaaferowaniem ze swoją ciotką, Uchihą Mikoto. Oboje wydawali się być zadowoleni z tej rozmowy, oboje też w tej samej chwili spojrzeli na stojącego w drzwiach chłopaka.
- Hejka. Wszędzie cię szukałem, Ita - odezwał się na powitanie Shisui. To było dość... niecodzienne. Zwykle Shisui unikał przychodzenia do rezydencji. Woleli spotykać się gdzieś poza, gdzieś, gdzie nikt ich nie podsłucha - wolni od uważnych i wiecznie oceniających spojrzeń innych członków klanu.
Itachi jedynie skinął mu głową.
- Zaraz będę - powiedział na potrzebę matki. - Tylko się przebiorę.
- Tylko się pośpiesz. Nie będziemy na ciebie czekać z obiadem - jego kuzyn zachowywał się, jakby był panem tego domu, ale ani Mikoto, ani Itachiemu to nie przeszkadzało. Taki już był Shisui, taki miał sposób bycia.
- Wezmę to pod uwagę - obiecał Itachi, wycofując się z kuchni. Ufał się do swojego pokoju, goniony przez niosące się na rezydencję głosy jego matki i jej siostrzeńca. Przelotnie zastanowił się, po co tak naprawdę Shisui przybył. Czyżby coś się stało, coś ważnego? Czy też był jakiś inny powód tej niezapowiedzianej wizyty?
Za dużo o tym myślisz, Uchiha Itachi, powiedział sam sobie, wchodząc do swojego pokoju i zamykając szczelnie drzwi. Nie cały świat kręci się wokół ciebie. Może Shisui po prostu miał ochotę wpaść do matki.
Rozkazał sobie przestać roztrząsać ten problem i przykucnął przy szafce, szukając jakiegoś już jego stroju. Nie spieszył się. To był już taki jego niemal rytuał po misjach w ANBU: wraz ze zdjęciem stroju bojowego pozwalał sobie na rozluźnienie. Nie był już ANBU, stawał się na powrót tylko Itachim, bratem, synem, przyjacielem.
To już był koniec. Jego misja się skończyła.
Ale mimo tego i tak wciąż miał to niemiłe, nieprzyjemne wrażenie, że zrobił coś złego, niewłaściwego.
Ta misja - misja, z której wrócił - nie była przyjemną misją. Ani jedna misja przez te dwa lata w ANBU nie była przyjemną misją. To się rozumiało samo przez się, jako że ANBU traktowani byli jako oddział od brudnej roboty.
CZYTASZ
Re: Nienawiść
FanfictionUchiha Sasuke przez całe swoje życie patrzył na swojego brata: najpierw z podziwem, później z nienawiścią. W końcu udaje mu się osiągnąć swój cel i pokonać raz na zawsze Itachiego. Budzi się w jaskini w otoczeniu nieznanego mu członka Akatsuki, któr...