W rezydencji Uchiha działo się coś dziwnego, Sasuke mógł to stwierdzić na pierwszy rzut oka. Bowiem czy normalnym było to, że Uchiha Mikoto darła się - inaczej nie dało się tego nazwać - przez cały korytarz, próbując śpiewać stary przebój sprzed lat do dudniącej muzyki? Czy codziennym było to, że obok nieco od niej starsza kobieta - w której Sasuke po chwili rozpoznał jej siostrę, Uchiha Reinę - stała na stole, próbując pobić swą towarzyszkę w byciu głośniejszą? Czy zazwyczaj obie kobiety tańczyły w rytm, nic sobie nie czyniąc z obserwujących ich reszty członków klanu, stłoczonych pod ścianą i wyglądających, jakby się mieli właśnie zapaść pod ziemię?
Sasuke zatrzymał się gwałtownie, widząc tę scenę. Coś tu było bardzo, ale to bardzo nie tak. Jego matka się tak nigdy nie zachowywała. Nigdy. Przeniósł wstrząśnięte spojrzenie na stłoczony jak przestraszone króliki tłumek, szukając pomocy w kimkolwiek, ale tamci tylko odwrócili od razu od niego wzrok, nie chcąc, by ktokolwiek ich zauważył.
Piosenka urwała się równie gwałtownie, gdy Reina zerknęła na swojego siostrzeńca.
- Hej, Mii-chan, mówiłaś, że nikogo z facetów nie będzie - odezwała się z żalem.
- Bo przecież nikogo nie ma - Mikoto nadal nie patrzyła na drzwi do korytarza, w których stał Sasuke.
Reina westchnęła i chwyciła głowę siostry w dłonie, a następnie przechyliła ją, by ta mogła zobaczyć nowego gościa. Wzrok Mikoto po chwili błądzenia po pokoju, porozrzucanych poduszkach i walących się pustych naczyniach, spoczął w końcu na nim. Policzki kobiety momentalnie przybrały kolor soczystych pomidorów.
- Oż, cholera - wymsknęło jej się. - Zapomniałam o jednym.
Reina wydała z siebie dźwięk przypominający ryk rannego słonia bądź niedźwiedzia.
- Ty zawsze o takich rzeczach zapominasz, Mii-chan! - powiedziała z wyrzutem, przechylając głowę w bok. Była wysoką kobietą starszą o jakieś trzy-cztery lata od swojej siostry i w przeciwieństwie do niej posiadała krótko ścięte włosy, gest ten nie wyszedł więc tak teatralnie, jak zamierzała. Kobieta zeskoczyła ze stołu i machnęła ręką. Na ten znak stłoczeni i pilnujący się usilnie, by tylko czegoś nie powiedzieć ludzie z kącika wykonali godny swego klanu manewr. W jednej chwili tłoczyli się tam w ciszy i w przerażeniu, a w następnej już rozdzielili się na drużyny: ktoś posprzątał zbite rzeźby; ktoś stanął przy siostrach i zaczął poprawiać im makijaż; ktoś pobiegł zaparzyć herbaty; ktoś zaczął zdecydowanymi ruchami zamiatać podłogę; ktoś trzymał już w ręku szufelkę, byle tylko od razu zebrać śmieci; ktoś wyniósł radio; ktoś ścierał i dekorował stół; ktoś biegał z ścierką do kurzu; w końcu ktoś chwycił Sasuke za ramię i zaprowadził na korytarz. Razem odczekali około pięciu minut, po której owa osoba ukłoniła się młodemu Uchiha, a następnie otworzyła drzwi do pokoju, w którym wcześniej działy się takie dziwy.
Pokój ten zaś był całkowicie różny od tego, który Sasuke jeszcze przed chwilą widział. Cały lśnił czystością, czuć było łagodny zapach lawendy, a przy stole siedziały Uchiha Mikoto i Reina, z czego ta pierwsza właśnie dolewała siostrze herbaty, uśmiechając się łagodnie. Razem stanowić mogłyby idealne natchnienie dla artysty, który w ich zachowaniu widziałby istną oazę spokoju. Poza nimi, w pokoju nie było nikogo.
- A, to ty, Sasuke - odezwała się Mikoto, dostrzegając swojego syna. - Już wróciłeś z Akademii?
Chłopak zerknął w tył, ale nieznajomej postaci, która otworzyła przed nim drzwi, już nie było.
- Co... Co tu się działo?
Obie kobiety wymieniły zdumione spojrzenia.
- Nic się nie działo, Sasuke-kun - tym razem to Reina odpowiedziała. - Wpadłam do mamy w odwiedziny.
CZYTASZ
Re: Nienawiść
FanfictionUchiha Sasuke przez całe swoje życie patrzył na swojego brata: najpierw z podziwem, później z nienawiścią. W końcu udaje mu się osiągnąć swój cel i pokonać raz na zawsze Itachiego. Budzi się w jaskini w otoczeniu nieznanego mu członka Akatsuki, któr...