Uchiha Sasuke zaczął przeklinać swoją decyzję, by usiąść w pobliżu Naruto już kilka minut po tym, jak to zrobił.
To był błąd.
Zdecydowanie to był błąd.
Blondyn mówił za dużo, a co gorsza, szalone fanki Uchihy i tak musiały im towarzyszyć. Co gorsza, spróbowali go wszyscy namówić na wyjście gdzieś po szkole. I być może w innych okolicznościach Sasuke nie miałby nic przeciwko, ale tym razem jego spojrzenie w bok, na pozornie patrolujących otoczenie członków jego klanu, wystarczyło mu, by zrozumiał, czego od niego się wymaga. Miał wracać do domu, i to już.
Co za bzdury. Przemknęło mu przez myśl, gdy w końcu uwolnił się od zdecydownie zbyt rozgadanych dzieci. Cały klan skupia się teraz na takiej bzdurze, a nie zauważa prawdziwego zagrożenia.
----
Matka czekała na niego w kuchni, nucąc coś pod nosem i pilnując parujących garnków.
- Co tak dziś wcześnie, skarbie? - spytała, zerkając na niego przez ramię.
- Skończyłem zajęcia - wymamrotał chłopak, zatrzymując się na progu.
Kobieta popatrzyła na niego przez chwilę, następnie odwróciła się z powrotem do garów.
Przez jakiś czas stali tak oboje - ani jedno, ani drugie nie powiedziało nic do siebie nawzajem. Sasuke kusiło, by spytać, gdzie są pozostali członkowie ich rodziny, ale znał odpowiedź, jaką Mikoto by mu zapewnie udzieliła: Ojciec pracuje. Itachi? Nie mam pojęcia. Pewnie ma misje.
- Odwołałam twoją małą gwardię ochronną - odezwała się w końcu Mikoto. - Już nie powinni cię męczyć.
- To nic - skłamał Sasuke. - Nawet ich nie zauważyłem.
- Ale przeszkadzają ci, prawda? - matka rzuciła mu zaniepokojone spojrzenie. - Wytrzymaj jeszcze chwilę, aż ojciec przestanie być zły.
Nabrała głębszego oddechu, uśmiechnęła się jakby lekko z przymusem i wskazała ręka na wolne krzesło.
- Usiądź, proszę - ton jej głosu był lekki i radosny. - Zrobię ci coś dobrego.
Sasuke nie wahał się zbyt długo, by spełnić tą prośbę. I tak nie miał nic lepszego do roboty. Widząc gest chłopaka oraz to, że ten za bardzo nie ma pojęcia, o czym mogliby mówić, Mikoto sama zaczęła konwerwację.
A miała o czym mówić. Mikoto posiadała dużą wiedzę o ich sąsiadach i, zauważywszy zainteresowanie syna, z chęcią podzieliła się ploteczkami. Nie tylko na tym się znała: znała każdą nazwę techniki, o której by nie wspomniał Sasuke oraz kojarzyła rodziców każdego z jego kolegów z klasy, o których czasami przypadkowo coś wspomniał.
Nic dziwnego, jest przecież żoną głowy jednego z najpotężniejszych klanów w wiosce - o ile i nie najpotężniejszego.
----
Po obiedzie zdarzyło się coś dziwnego. Mikoto zerknęła na zegarek, wyjrzała przez okno, westchnęła, spojrzała na Sasuke, raz jeszcze westchnęła, wyciągnęła mały pakunek oraz spytała:
- Zrobiłbyś coś dla mnie?
Młodszy Uchiha zamrugał oczami ze zdziwienia.
- "Coś" czyli co?
Mikoto uśmiechnęła się przekornie.
- Nie mów tego ojcu, ale chciałabym byś zaniósł coś bratu. Ja muszę na chwilę wyskoczyć do siostry i zapewnie bym się nie wyrobiła ze wszystkim, a tak to ja i ty będziemy mieli jakieś zajęcie.
CZYTASZ
Re: Nienawiść
FanfictionUchiha Sasuke przez całe swoje życie patrzył na swojego brata: najpierw z podziwem, później z nienawiścią. W końcu udaje mu się osiągnąć swój cel i pokonać raz na zawsze Itachiego. Budzi się w jaskini w otoczeniu nieznanego mu członka Akatsuki, któr...