Tydzień wcześniej, dzień próby samobójczej Shisuiego
Uchiha Itachi doświadczył w życiu wielu rzeczy, ale z całą pewnością nie była tym próbą samobójcza.
Widział w oku kuzyna, że ten jest poważny. Że ma zamiar rzucić się z tego klifu. Dla Konohy, dla ich klanu, dla pokoju.
Ponieważ teraz, gdy pozbawieni byli innych opcji, jego śmierć mogła im coś przynieść. Być może mogłaby sprawić, że klan w końcu zauważyłby, jak żałosnym pomysłem jest plan zamachu. Jak wiele szkód może przynieść wiosce.
I być może Itachi pozwoliłby kuzynowi na tak drastyczny krok, rozumiejąc jego decyzję oraz akceptując ją. Być może właśnie dlatego, iż nazywał się jego przyjacielem, mógłby pozwolić mu ochronić Konohę w sposób, który Shisui uważał za słuszny, nawet jeśli miałby później cierpieć.
Ale Itachi nie mógł na to pozwolić.
Ponieważ nie byli sami. Ponieważ to nie była rzecz, którą powinien oglądać jego młodszy brat. Ponieważ była jeszcze nadzieja. Ponieważ to nie był jeszcze koniec.
Ponieważ Shisui był jego najlepszym przyjacielem.
A Itachi nie chciał już nic tracić.
Chłopak słuchał kuzyna i nie był w stanie uwierzyć, że te słowa, tak pełne rozpaczy i niemalże szaleństwa, wypowiada jego zorganizowany i pewny siebie przyjaciel. Że rzeczywiście Shisui mógłby być przekonany, że to jest jedyne dobre wyjście.
Dziwny obraz, ni to wspomnienie, ni to iluzja, pojawił się przed jego oczyma.
Shisui, z pustymi oczodołami pełnymi krwi, wciąż się uśmiechał.
- Powierzam ci przyszłość klanu Uchiha i wioski - powiedział, cofając się o krok, pozwalając sobie na ten ostateczny, desperacji ruch.
Krzyk wyrwał się z ust Itachiego, gdy ten rzucił się za przyjacielem, wyciągając dłoń. Już tylko milimetry dzieliły ich od siebie...
Nie zdążył. Mógł tylko obserwować, jak Shisui, tak bardzo lojalny Konosze shinobi poświęca swe życie dla wioski, która go zdradziła.
Gdy tylko Itachi podniósł oczy na swojego kuzyna, coś w jego ostałym oku kazało mu się domyślać, że Shisui też to zobaczył.
Co to było? Czym była ta wizja przyszłości, która przecież się nie wydarzyła? Stąd się wzięło to fałszywe wspomnienie?
Nie myślał, gdy zobaczył, jak kuzyn rzuca się w przepaść. Przestał dbać o swoje własne życie, przestał dbać o Sasuke, który przyglądał się wszystkiemu w szoku. Na tą krótką chwilę liczył się tylko Shisui, jakikolwiek sposób, by uratować jego życie. Odtrącił Sasuke, rzucając go na ziemię - przynajmniej jemu nic nie będzie - rzucił się w przepaść - w sumie, to to nie jest pierwszy raz. Jak byłem dzieckiem to raz zdarzyło mi się z własnej woli rzucić z przepaści - a następnie zaczął formować dłońmi pieczęcie, byle tylko dostać się szybciej do przyjaciela. Byle tylko go złapać, byle tylko zdążyć przed końcem. Byle tylko tamta wizja nie stała się rzeczywistością.
Upadek jest dziwną rzeczą. Człowiek ma czas, by pomyśleć nad tak wieloma rzeczami, choć ściany przepaści mkną z niewyobrażalną prędkością. Itachi zastanowił się przelotnie, o czym mógł myśleć jego kuzyn. Czy tak samo jak on sam niegdyś, Shisui zacząłby żałować tego pochopnego ruchu tuż przed tym, jakby się zorientował, że to już koniec? Że zaraz umrze? Że śmierć jest już blisko?
CZYTASZ
Re: Nienawiść
FanfictionUchiha Sasuke przez całe swoje życie patrzył na swojego brata: najpierw z podziwem, później z nienawiścią. W końcu udaje mu się osiągnąć swój cel i pokonać raz na zawsze Itachiego. Budzi się w jaskini w otoczeniu nieznanego mu członka Akatsuki, któr...