44. Zmierzając na swoje miejsce

290 30 3
                                    

Itachi nie musiał długo czekać.

Ledwo zdążył wejść do domu, rzucić kilka słów pozdrowienia i się przebrać, już usłyszał pukanie do drzwi.

- Proszę - odezwał się, układając od niechcenia bronie, których używał podczas misji. Choć nie mówił tego głośno, był perfekcjonistą. Nie przepadał za chaosem, a tym bardziej za nieporządkiem. Nawet, jeśli to była broń, musiała być ona odpowiednio poukładana.

Tak jak się spodziewał, do pokoju zajrzała jego matka.

- Itachi.

Zerknął na kobietę kątem oka.

- Tak, matko?

Mikoto weszła do środka i zasunęła za sobą drzwi.

- Masz czas? - spytała, obrzucając pokój szybkim spojrzeniem. Tak, był pusty, więc mieli okazję, by porozmawiać, póki jeszcze jej młodszy syn nie wrócił do domu.

Itachi skinął w odpowiedzi głową.

Mikoto wahała się przez ułamek sekundy. Nie miała ochoty przeprowadzać z synem rozmów na takie tematy, ale musiała to zrobić. Itachi od urodzenia miał służyć klanowi i wiosce. Sasuke zaś był wolny, mógłby zostać kimkolwiek by nie zapragnął. Mikoto rozumiała to, choć niegdyś próbowała z tym walczyć. Co jednak mogła zdziałać przeciw swemu ostremu i przywódczemu mężowi? Fugaku chciał wszak jak najlepiej dla klanu.

- Dowiedziałeś się czegoś nowego? - spytała ostatecznie. 

Itachi odezwał się po dłuższej chwili, gdy już myślała, że jej nie odpowie:

- Starszyzna w Konosze jest podzielona, jeśli chodzi o sprawę naszego klanu. Hokage-sama jest zwolennikiem rozmów pokojowych, byle powstrzymać zamach. Z kolei Danzou-sama uważa, że jedynym sposobem na uciszenie Uchiha jest ich całkowita eliminacja.

- Trzeci nic o tym nie wspominał - wyszeptała kobieta. 

- To oczywiste. Ja sam zostałem dopuszczony do tych informacji tylko dlatego, że Konoha pragnie wykorzystać mnie jako szpiega w klanie - kłamstwo opuściło usta Itachiego swobodnie. Nienawidził okłamywać innych, ale potrzebował zaufania matki, by być na bieżąco z sytuacją. Kobieta musiała wierzyć, że sercem oddany był klanowi. Zapewnie za te kilka miesięcy, gdy wróci jego ojciec - o ile tylko wcześniej nie dojdzie do jakiegoś głupiego ruchu, który wszystko zepsuje - prawda wyjdzie na jaw. Wtedy Itachi będzie się musiał zmierzyć z gniewem rodziców. Nie zdziwiłby się, gdyby uznali to za zdradę i pozbawili pozycji. Ale tym będzie się martwił dopiero później.

Mikoto zacisnęła dłoń w pięść.

- Jak z ojcem? - jej głos wyzbyty był wszelkich emocji. Na tą krótką chwilę przestała być jego matką, która zawsze się łagodnie uśmiechała, a weszła w rolę przywódczyni klanu, on zaś był jednym z jej podwładnych.

- Wróci. 

Mikoto rozluźniła dłoń, a z jej płuc wydostało się powietrze, zupełnie jakby uwolniła się o ciężaru, który długo dźwigała, a z którego nie zdawała sobie sprawy. 

- To dobrze. Masz mi zameldować, jeśli cokolwiek się zmieni - nakazała. - Szczególnie, jeśli to będzie związane z Danzou. Muszę wiedzieć, co planuje, inaczej...

Nie skończyła, ale też nie musiała. Itachi wiedział, co chciała powiedzieć. Ciężko byłoby nie wiedzieć.

- Zrozumiałem.

Zadowolona odpowiedzią kobieta kiwnęła głową.

- Nie wolno ci niczego przede mną ukrywać. Niczego. Ani jednej rzeczy, rozumiesz? Sytuacja jest zbyt delikatna, by móc sobie pozwolić na relaks.

Re: NienawiśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz