46. Bezkiężycowa noc

284 28 10
                                    

Ktoś ich obserwował, była tego pewna.

Uczucie to nie pojawiło się nagle. Zaczęła mieć takie wrażenie niecałe dwa tygodnie wcześniej, tuż po wyjeździe jej męża. Czyjeś baczne spojrzenie spoczywało na niej, gdy kierowała się do świątyni, gdzie odbywały się spotkania klanu; ktoś podążał za nią jak cień, gdy tylko oddała się od innych. W tłumie była bezpieczna, owa osoba nie chciała zostać zauważona przez innych. Czekała na nią, aż zorientuje się, że jest śledzona oraz postanowi się sama z nim skonfrontować.

Tak, Uchiha Mikoto była przekonana, że ktoś ją obserwuje oraz czeka. Na co czeka, tego już kobieta nie wiedziała. Ale z całą pewnością na coś czekał, bowiem mogła czasami wyczuć od owej osoby zniecierpliwienie.

Próbowała przekazać swoje podejrzenia innym członkom klanu, gdy ci jednak spróbowali poszukać szpiega, ten znikał. Pojawiał się później, dzień lub dwa po.

W końcu Mikoto stwierdziła, że skoro owa osoba tak sobie z nią pogrywa, ona nie będzie gorsza. Wymusiła na Trzecim przydzielenie jej i jej rodzinie specjalnego oddziału ANBU, który miał ich strzec. Sama nie poruszała się bez towarzystwa siostry lub zaufanych ludzi. Nie chodziło tu o to, że wątpiła w swoje umiejętności. Nie, po prostu teraz przejęła obowiązki głowy klanu i nie mogła sobie pozwolić na ani jedną chwilę opuszczenia gardy. Była silna, ale nie była nadprzeciętnym shinobim. Lata pokoju także nie pomagały w zachowaniu dobrej formy. W przeciwieństwie do siostry, Mikoto nigdy nie była typem wojowniczki.

Oczywiście, nie ufała do końca członkom ANBU. Raz, że jej syn ją przed nimi ostrzegał; dwa, że nie mogła być pewna, komu tak naprawdę są lojalni. Słowa były zwodnicze, a dla niej liczyły się czyny.

Zastanawiała się też, kto mógłby ją śledzić. Bez wątpienia była to jedna osoba, ciągle ta sama. Zaczęła rozpoznawać już tę charakterystyczną czakrę, ale nie mogła za nic sobie przypomnieć, czemu zdaje się być taka znajoma. Czy był to ktoś od Danzou? A może szpieg innej wioski? Jak dał radę wedrzeć się na teren Konohy? Oraz czemu wciąż udawało mu się być niezauważonym?

Lekkie uderzenie w ramię oderwało ją od ponurych myśli.

- Ziemia do Mii-chan, ziemia do Mii-chan - jej starsza siostra zamachała przed nią dłonią, jakby niepewna, czy ta na dobrze widzi. - Słuchasz ty mnie w ogóle?

Mikoto zamrugała oczami, zmuszajac się do skupienia.

- Tak, słucham cię, Rei - odpowiedziała machinalnie. Obie siedziały w świątyni, zmęczone po kolejnym kłótliwym i krzykliwym zebraniu klanu. Nie każdy był zadowolony ze zmian, jakie wprowadzała Mikoto, wielu też tęskniło za swoim przywódcą.

Reina zmarszczyła śmiesznie brwi.

- Mam wprost przeciwne wrażenie. Trzeci raz cię o coś pytam, a ty mi tylko przytakujesz i przytakujesz. Wiem, że to jest nudna sprawa, sama także nie chcę tego robić, ale to musi być zrobione.

- Przepraszam, Rei-nee - westchnęła młodsza z kobiet, masując czoło. Który to już wieczór z rzędu spędzała nad papierami, oceniając każdego członka klanu pod względem zaangażowania w zamach oraz co można by z nim zrobić? Wcześniej mogły robić to w rezydencji Uchiha, ale teraz dla wygody zabrały materiały na zebranie, chcąc zająć się tym jak najszybciej. - O co mnie pytałaś?

Reina jęknęła głośno. Gdy tylko skupiała się na pracy, nie musiała myśleć o swojej rodzinie i o synu.

- Uchiha Yomi, lat dwadzieścia jeden. Kojarzysz ją w ogóle? Z zapisów wynika, że często opuszcza spotkania klanu.

- Yomi, Yomi... - powtórzyła Mikoto. - Chyba wiem, kto to. Fugaku chciał ją jakiś czas temu zwerbować do policji.

- Odmówiła?

Re: NienawiśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz