Cisza była wszechogarniająca. Uchiha Izumi spuściła głowę, grzebiąc mogą w ziemi i czekając na przyjście swojego przyjaciela. Tak, Itachi był jej cennym przyjacielem, na którym mocno jej zależało. Ale czasami... Czasami, leżąc w łóżku przed snem, wyobrażała sobie, że mówi mu o swoich uczuciach...których właściwie sama nie była pewna. Gdyby miała powiedzieć, co czuje do chłopaka, nie potrafiłaby odpowiedzieć w kilku prostych słowach.
Dziewczyna wiedziała jednak jedno: że przebywanie z chłopakiem sprawia jej przyjemność. Że lubi przy nim być, choćby by posiedzieć w ciszy.
Teraz zaś czekała, aż Itachi wróci, domyślając się, że nie będzie szczęśliwy po rozmowie z ojcem. Pożegnała wcześniej rodzinę chłopaka - jego matkę i brata - która niechętnie oddalała się w stronę domu. Po ich zniknięciu zapadła ta okropna cisza. Izumi wolałaby już nawet słyszeć krzyki czy wrzaski. Czuła się, jakby była sama na świecie - grube ściany świątyni ograniczały wszystkie dźwięki. Co jakiś czas dziewczyna zerkała na pobliskie drzewa, wśród których poruszało się nocne ptactwo.
Izumi drgnęła, słysząc czyjeś zdecydowane i pospieszne kroki. Odepchnęła się od drzewa i nakleiła na twarz uśmiech, który zbladł, gdy tylko dostrzegła osobę, która opuszczała świątynię. Zesztywniała, widząc wściekłe oczy przywódcy swojego klanu, który omiótł ją pogardliwym spojrzeniem.
Co mogło się stać w środku?
Nogi Izumi poruszyły się, gdy ta wyminęła głowę klanu i wbiegła do świątyni. Jej kroki odbijały się echem w przestronnym pomieszczeniu, a dziwna duchota, której wcześniej nie czuła sprawiła, że zaczęła oddychać głośniej, z większym trudem. Jej stopy zaczęły się ślizgać na wypolerowanych płytach, którymi była wyłożona podłoga miejsca kultu, ale ona się tym nie przejęła. Jej wzrok szaleńczo omiatał wnętrze świątyni.
Był tam! Oddech Izumi urwał się, gdy dziewczyna dostrzegła klęczącą postać w miejscu zebrań. Dziewczyna poczuła nagły, dziwny ból w piersi, gdy rozpoznała w niej Itachiego, który ze zwieszoną głową wpatrywał się w podłogę. Było to tak bardzo do niego niepodobne, że przez sekundę Izumi rozważała nawet myśl, iż przebywa w iluzji, zaraz jednak odsunęła ją od siebie.
- Itachi-kun! - podbiegła do niego, ale on nawet na nią nie spojrzał. Długie, czarne włosy opadały mu na twarz, przez co nie była w stanie dowiedzieć się, o czym mógł teraz myśleć. - Dobrze się czujesz?
Nie odpowiedział. Izumi przyklęknęła obok niego z troską. Co mogło się stać, że on..?
- Nie mam już pojęcia, co powinienem zrobić - głos Itachiego był niewiele głośniejszy od szeptu. Wystarczyło to jednak, by dziewczyna poczuła się trochę lepiej.
Tknięta nagłym impulsem Izumi sięgnęła po jego głowę, a następnie objęła chłopaka od tyłu. Zanurzyła twarz w jego włosach, ukrywając ją. Itachi zwiesił głowę, ale nie wyrwał się z jej uścisku.
- Wszystko będzie dobrze - odezwała się Izumi, czując, jak chłopak cały drży. Nie miała najmniejszego pojęcia, co się stało, ale wiedziała jedno. Itachi właśnie cierpiał, i to mocno. Być może cierpiał już od dłuższego czasu, a ona nie była w stanie mu pomóc. Być może była przeklętą egoistką i nie potrafiła tego zauważyć.
- Nic nie będzie dobrze - sprzeciwił się Itachi. - Nic nie poszło tak, jak miało. Chciałem wszystko naprawić. Liczyłem, że być może jeśli choć jedna osoba się sprzeciwi temu szaleństwu, klan wreszcie przejrzy na oczy. Że ojciec rozumie, jak bardzo to wszystko jest chore.
Dziewczyna jedynie zacisnęła swoje dłonie na ciele chłopaka.
- Ja się sprzeciwiłam. Nawet Mikoto-sama. Nie jesteś sam, Itachi-kun. Dziś to tylko my dwie, ale jutro dojdą kolejne osoby.
CZYTASZ
Re: Nienawiść
FanfictionUchiha Sasuke przez całe swoje życie patrzył na swojego brata: najpierw z podziwem, później z nienawiścią. W końcu udaje mu się osiągnąć swój cel i pokonać raz na zawsze Itachiego. Budzi się w jaskini w otoczeniu nieznanego mu członka Akatsuki, któr...