21. Przyszłość zmierzająca ku rozpaczy

428 33 13
                                    

Następnego ranka Itachi obudził się wcześniej, niż zwykle. Chłopak ubrał się machinalnie, starając się nie myśleć o przyszłości i przeszłości. Teraz i tak nie było wiele rzeczy, które mógłby zrobić. Bo i co mógłby zrobić? Jak mógłby w czymkolwiek pomóc? Czas kończył się nieubłaganie, a starszyzna zaczynała się niepokoić brakiem postępów jeśli chodziło o klan.

Nie miał pojęcia, gdzie chce się udać - nie interesowało go to. Czuł jednak, że nie zniesie już dłużej przebywania w domu, w rezydencji. Pracę zaczynał dopiero za parę godzin, ale do tego czasu coś na pewno znajdzie sobie do roboty. Wszystko, byle tylko nie musieć raz jeszcze mierzyć się z wściekłym spojrzeniem brata oraz rozczarowanym wzrokiem ojca.

- Itachi - głos matki zatrzymał go w korytarzu.

Chłopak zerknął w bok, na kobietę. Mikoto stała w drzwiach sypialni, opanowana i spokojna, niczym majestatyczna królowa i władczyni tej posiadłości.

- Tak, matko? - spytał jej syn, patrząc na nią z lekką niechęcią. Nie rozmawiali ze sobą od wieczoru i coś w jej oczach kazało mu się domyślić, że kobieta ma mu wiele do przekazania, i że nie będą to zbyt przyjemne rzeczy.

- Chodź - powiedziała sucho Mikoto, kierując się w stronę kuchni. - Mamy kilka spraw do obgadania.

Wahał się tylko przez ułamek sekundy, po czym ze zrezygnowaniem podążył za matką. Ta zaś zamknęła drzwi i wskazała zachęcająco na wolne krzesło, dając mu przyzwolenie, by usiadł. Gest ten, pozornie przyjacielski, miał jednak w sobie coś, co sprawiło, że Itachi poczuł się nieswojo.

- Więc - zaczęła Mikoto, opierając się o szafę - skoro ojciec już wyszedł, możemy sobie szczerze porozmawiać - wzięła głęboki oddech, przymknęła powieki, a gdy je ponownie otwarła, w jej oczach zabłysła stal. - Jesteś świadomy tego, jak wygląda sytuacja.

To nie było pytanie, ale i tak kiwnął głową.

- Zamach się odbędzie. Ojciec odrzucił propozycję Trzeciego, a Rada Wioski nie zmieni zdania i nie pójdzie na większą ugodę - odpowiedział niemalże obojętnie.

- O tym ci już mówiłam - Mikoto nie spuszczała z niego wzroku. -  Wiesz więc pewnie, że w tej sytuacji wszystkie informacje są na wagę złota.

Urwała.

- Więc dlaczego nie dostałam żadnego raportu o tym, co się stało ani wczoraj, ani dzisiaj?

Itachi nawet nie mrugnął. Takiego pytania właśnie się spodziewał.

- Shisui nie chciał, by klan wiedział, że został zaatakowany - powiedział. To w sumie była prawda.

- Klan powinien wiedzieć, kto jest naszym wrogiem - kobieta skrzyżowała dłonie. - Nie powiedziałam póki co nic ojcu, by byłam ciekawa twojej odpowiedzi, ale wciąż mogę to zrobić.

- To była ściśle tajna misja - chłopak wytrzymał spojrzenie matki. - Nie wolno mi udzielać większej ilości informacji.

W oczach Mikoto pojawiła się złość.

- Itachi, przypomnę ci tylko, jaka jest twoja rola - jej głos ociekał miodem, kontrastując z jej gorejącymi oczami. - Kto, jak nie ty, ma nam udzielić takich informacji?

Nie było dobrze. Kobieta bardzo rzadko się złościła czy ukazywała gwałtowniejsze emocje, ale gdy to już robiła, nigdy nie kończyło się to dobrze. Nawet Fugaku, głowa klanu Uchiha, starał się wtedy nie wchodzić jej w drogę - dla własnego zdrowia i świętego spokoju.

- Przykro mi, ale nie mogę nic więcej powiedzieć - Itachi pokręcił głową. - Shisui miał misję, moim zadaniem było go wesprzeć. Wtedy też...

Re: NienawiśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz