Wydawało się to być wiecznością, ale w rzeczywistości trwało to kilka sekund. Sasuke zerwał się na równe nogi, zmierzając do dwójki jego krewnych. Shisui uniósł dłoń do swojego pozostałego oka, wciąż się uśmiechając. Najwyraźniej nie widział - bądź nie chciał dojrzeć - sylwetki młodego Uchiha, zmierzającego w ich stronę.
- Nie ufa mi. Ma zamiar chronić wioskę na swój sposób, nie patyczkując się z doborem środków - odezwał się.
Sasuke zeskoczył z drzewa, ale tamci wciąż go nie widzieli. Dłoń Shisuiego dotknęła swojego oka.
- Podejrzewam, że przyjdzie również po lewe oko, więc dam ci je, by odebrać mu taką szansę.
Nie! To się nie może tak skończyć!
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem i jedyną osobą, na którą mogę liczyć. Powierzam ci ochronę wioski i honoru klanu Uchiha.
Nagle Shisui zamarł. Jego dłoń, miast - tak jak sam oznajmił - wydłubać sobie oko, opadła bezwładnie wzdłuż jego brzucha.
A potem spojrzał na Sasuke, widząc go wyraźnie, a w jego jedynym ostałym się oku odbił się szok i przerażenie.
- Shisui...
Sasuke dopadł brata i kuzyna, który cofnął się o krok. Dłoń Itachiego opadła na ramię brata, nie pozwalając mu na ruszenie się dalej, zatrzymując go. Sasuke zerknął z niedowierzaniem na niego.
W co on sobie pogrywa?
Coś jest nie tak. Dlaczego Shisui chciał oddać mu swoje oko z własnej woli? Itachi nie miał jak zaatakować go Sharinganem! On nie ma takiej zdolności, jeszcze nie!
Shisui przechylił w jego stronę głowę.
- Wybacz mi, że musisz być tego świadkiem, Sasuke.
Cofnął się o jeszcze jeden krok. Uścisk na ramieniu Sasuke wzmógł się, zupełnie jakby... Zupełnie jakby Itachi chciał powstrzymać nie tyle brata, co samego siebie przed rzuceniem się z pomocą kuzynowi.
- Shisui, przestań! - krzyk wyrwał się z gardła Sasuke. To się nie mogło tak skończyć, nie teraz. - Co ty wyrabiasz?
- Wybaczcie mi, ale nie mam innego wyboru - odparł jedynie ich kuzyn, uśmiechając się, jakby to miało by im pogodzić się ze stratą. - Itachi, rozumiesz moją decyzję, prawda?
Dłoń zaciśnięta na ramieniu najniższego z chłopaków drgnęła.
- Shisui... - głos przyszłego zabójcy klanu był płaski. - Rozumiem to, ale Sasuke ma rację. To się nie musi w taki sposób kończyć. Jeszcze nic nie jest stracone.
Ale ich kuzyn jedynie pokręcił głową.
- Nie mogę wrócić do wioski, nie mogę też uciec. Już wam się na zbyt wiele nie przydam, a moja śmierć powinna wiele zmienić oraz pomóc ci odblokować Mangekyou. Przynajmniej do czegoś się wam przydam. Pozwól mi to zrobić, przyjacielu.
Co...?
O czym ty mówisz, Shisui? Kto cię zaatakował? Jeśli nie Itachi... To kto?
- Itachi, pamiętasz tamtą misję, sprzed lat? Tą, gdy spotkaliśmy ANBU? - ciągnął Shisui, niezrażony obecnością Sasuke.
- Tak, ale...
- Mówiłem ci już to wtedy - przerwał mu Shisui - tacy ludzie jak oni są tym, czym powinni być shinobi. Bezimienni wojownicy walczący w mroku, którzy walczą dla swojej wioski. Którzy gotowi są oddać dla niej swoje życie.
CZYTASZ
Re: Nienawiść
Hayran KurguUchiha Sasuke przez całe swoje życie patrzył na swojego brata: najpierw z podziwem, później z nienawiścią. W końcu udaje mu się osiągnąć swój cel i pokonać raz na zawsze Itachiego. Budzi się w jaskini w otoczeniu nieznanego mu członka Akatsuki, któr...