Sasuke w milczeniu obserwował, jak jego starszy brat łaja kuzyna, korzystając z faktu, iż Shisui nie mógł mu uciec - Itachi ze skupieniem oglądał jego zranioną twarz i nie pozwalał stojącemu kawałek dalej dziecku zobaczyć kuzyna.
- Spanikowałeś, idioto - odezwał się Itachi - było to też przy okazji jedno z bardziej łagodnych określeń, którymi uraczył przyjaciela w ciągu ostatnich kilku minut.
Shisui skrzywił się.
- Dobra, może i spanikowałem. Ale co teraz niby mamy zrobić?
- Mnie pytasz? - Itachi uniósł jedną brew.
- To ty się za mną rzuciłeś, nie ja - zauważył tamten.
- Bo to ty naiwnie rzuciłeś się z klifu. Zauważyłeś chociaż, że cały czas miałeś swoje oko i że gdyby twoje ciało zostało znalezione, to on by je znalazł?
Na usta Sasuke cisnęło się pytanie, które zadawał sobie już od pewnego czasu: "kto?", ale wciąż milczał. Pozwolił sobie po prostu obserwować sytuację.
Być może... Być może w jego świecie, w pierwszej linii czasowej, Itachi nigdy nie zabił ich kuzyna. Być może Shisui faktycznie popełnił samobójstwo - na jego oczach, dzięki czemu Itachi zyskał Mangekyou. A później, pozbawiony przeszkody w postaci potężnego Uchihy, był w stanie wreszcie się ruszyć, spełnić swoje marzenia i zniszczyć klan, pozbyć się wszystkich niepotrzebnych mu więzi.
To, że to nie Itachi był winny śmierci ich kuzyna, nic nie zmieniało.
Bowiem teraz Uchiha zyskał Mangekyou - a więc dzień masakry był bliski.
- Dobra, dobra, jestem panikantem! - przyznał ich kuzyn. - Ale miałem swoje powody. Dobrze wiesz, że w tym stanie nie mogę wrócić do wioski. W ogóle nie mogę wrócić do wioski.
To sprawiło, że Sasuke podszedł trochę bliżej. Itachi odsunął się od kuzyna, prezentując solidnie zawiązaną opaskę w miejscu utraconego oka, która miała sprawiać, ze patrzenie na chłopaka nie wywoływałoby odruchów wymiotnych. Pusty, upiorny oczodół nie był widokiem, który każdemu by się spodobał.
- Dlaczego? - pytanie Sasuke zwróciło na niego uwagę dwójki przyjaciół. - Dlaczego nie możesz wrócić?
Shisui zafrasował się lekko.
- Pamiętasz tą misję, o którą nas pytałeś tydzień temu? - niespodziewanie to Itachi się odezwał.
Sasuke skinął głową. Jak mógłby nie pamiętać?
- Ta, o której nie chcieliście mi nic powiedzieć.
- To właśnie ona. Mieliśmy zrobić coś ważnego, ale nie udało się.
- I dlaczego niby Shisui chciał się przez to zabić? - nie dowiedział podróżnik w czasie.
Jego kuzyn podszedł do niego, przyklęknął i położył mu dłonie na ranieniach.
- Słuchaj, Młody - w jego głosie pobrzmiały poważniejsze tony. - Nie mogę powiedzieć ci wszystkiego. Nie wolno mi. Ale jedno musisz zrozumieć. Pewna osoba chciała moich oczu, przekonana, że dadzą jej siłę. Ta osoba nadal jest w pobliżu, więc jeśli wrócę do Konohy, ponownie będzie chciała mnie zaatakować. To właśnie dlatego nie mogę wrócić. Spanikowałem, przestałem myśleć logicznie. Chciałem to wszystko zakończyć w najprostszy ze sposobów. Przepraszam.
A więc jednak.
To ktoś inny go zaatakował, to ktoś inny za tym stał.
- Więc co chcesz zrobić? - Sasuke zignorował postać "tej osoby", domyślając się po tych słowach, że kuzyn i tak mu nic nie powie.
CZYTASZ
Re: Nienawiść
FanfictionUchiha Sasuke przez całe swoje życie patrzył na swojego brata: najpierw z podziwem, później z nienawiścią. W końcu udaje mu się osiągnąć swój cel i pokonać raz na zawsze Itachiego. Budzi się w jaskini w otoczeniu nieznanego mu członka Akatsuki, któr...