Izumi przez chwilę milczała. Chcąc nie chcąc, uwierzyła w słowa obu braci, ale...
- ...Dlaczego? - wyszeptała. - Dlaczego ty?
Dlaczego Itachi miałby chcieć ich wszystkich zabić? Dlaczego to on miałby być tym, który to wszystko zniszczy?
To nie tak miała wyglądać przyszłość.
Itachi ruszył się i podszedł do niej. Jego poważna, spokojna twarz zwróciła się w jej kierunku, gdy przykucnął przy niej i dodał:
- Izumi, nie mam powodu, by kłamać. Jestem shinobim, a zadaniem shinobi jest czuwanie nad wioską z cienia. Niekiedy trzeba poświęcić jednostki, by uratować ogół. Dobrze wiesz o tym, że nie możemy pozwolić sobie na wybuchnięcie buntu.
Pokręciła głową w niemym sprzeciwie.
Sasuke tymczasem przyglądał się zachowaniu tej dwójki z lekkim zażenowaniem. Widać było gołym okiem, że między nimi jest coś więcej, niż tylko przyjaźń, ale ani jedno, ani drugie zdawało się tego nie dostrzegać.
- Dostałem już rozkazy, Izumi - Itachi położył jej delikatnie dłoń na ramieniu. Dziewczyna wzdrygnęła się pod jego dotykiem, ale nie zaprotestowała. - Danzou-sama nazwał to "wyborem", ale to nie jest wybór. Decyzja o pozbyciu się naszego klanu została już dawno podjęta. Czy zrobię to ja, czy też kto inny...
Nastolatka zamknęła oczy. Nie chciała o tym słuchać. Sasuke, przybywający z przyszłości, Itachi, niszczący ich wszystkich... To było zbyt wiele.
- Izumi, nade wszystko nie można dopuścić do wojny. Już jedną widziałem i wierz mi, nie chcę już nigdy więcej czuć takiej atmosfery apatii, rozpaczy i nienawiści. Wojna jest najgorszym, co może spotkać człowieka i potrafi zniszczyć takiego.
Sasuke zmarszczył brwi, słysząc te słowa. O jakiej wojnie...
Ah tak. Trzecia wojna shinobi. Tylko czy Itachi nie był zbyt młody, by w niej walczyć?
- Ojciec zabrał mnie na pole bitwy pod sam koniec wojny - wyjaśnił Itachi, jakby domyślając się, o czym mogą myśleć. - Nawet nie potrafię zliczyć, ile osób wtedy umarło. I to z powodu jakiejś idei, czyiś pragnień. Nie możemy dopuścić, by ta tragedia się powtórzyła.
To wyjaśniało wiele. Sasuke opuścił głowę. Jego brat zabrzmiał, jakby był jakiś cholernym pacyfistą!
- W świecie, z którego przybył Sasuke, zapewne byłabyś już martwa - kolejne słowa chłopaka zabrzmiały okrutnie zimno i chłodno.
Otworzyła oczy, spodziewając się równie chłodnych i lodowatych oczu. Tak się jednak nie stało. Itachi patrzył na nią z jakimś uczuciem, którego nie mogła nazwać.
I to wystarczyło, by wszystkie wątpliwości, jakie kiedykolwiek miała, zniknęły.
"Nie mam już pojęcia, co powinienem zrobić" - powiedział jej tamtej nocy, gdy znalazła go klęczącego w opuszczonej świątyni.
"Nic nie będzie dobrze" - powiedział. "Nie mam już pojęcia, co jest dobre, a co złe. Cokolwiek wybiorę, sprawi to tylko, że stanę się jeszcze gorszą osobą, niż jestem".
Wtedy nie rozumiała jego słów. Nie miała pojęcia, o jakiej decyzji mówi, z czym się zmaga. Mogła się tylko domyślać i udzielać mu cichego wsparcia. Mogła jedynie obserwować go i liczyć na jego pomoc, jak to robiła przez lata.
- Ale przyszłość się zmieniła, prawda? - wyszeptała, patrząc w te czarne, niewzburzone oczy. - Sam powiedziałeś, że to się wydarzyło w świecie Sasuke.
CZYTASZ
Re: Nienawiść
FanfictionUchiha Sasuke przez całe swoje życie patrzył na swojego brata: najpierw z podziwem, później z nienawiścią. W końcu udaje mu się osiągnąć swój cel i pokonać raz na zawsze Itachiego. Budzi się w jaskini w otoczeniu nieznanego mu członka Akatsuki, któr...