2. Akademia

631 56 3
                                    

Patrzył ma matkę jeszcze przez chwilę, aż w końcu kobieta cofnęła swoją dłoń.

- Nie powinieneś się zbierać? Masz dzisiaj zajęcia - przypomniała.

Nie ruszył się.

Mam tak po prostu odejść? Teraz, gdy w końcu cię zobaczyłem? Gdy zyskałem drugą szansę, by z tobą porozmawiać?

Nie ma mowy.

- Gdzie... Gdzie jest Itachi? - wydusił z siebie.

Kobieta zmarszczyła brwi, zauważając, że nazywa go inaczej, niż zwykle.

- Na misji, jak zwykle - w jej czarnych oczach pojawiło się coś na kształt dumy pomieszanej ze smutkiem. - Jest w końcu jednym z  ANBU.

Sasuke drgnął.

Niemal o tym zapomniałem. Itachi przysięgał obraniać wioskę, a potem się przeciw niej obrócił.

Ciekawe, kiedy zaczął planować masakrę klanu? Przed czy po wstąpieniu do ANBU?

- Hej, nie smuć się - odezwała się jego matka. - Nic mu nie będzie. Dobrze wiesz, jak bardzo twój brat jest potężny. Jest naszą dumą. A teraz już leć, bo naprawdę się spóźnisz.

Dumą... Wielką mi dumą. Ty jeszcze nic nie wiesz, mamo. Ta twoja "duma" bezlitośnie odbierze ci życie i wyrżnie cały klan w jedną noc!

Sasuke zrozumiał jednak jedno: musiał iść, inaczej będzie to zbyt podejrzanym zachowaniem. Z żalem cofnął się do swojego pokoju, nie spuszczając wzroku z matki.

Jeśli to naprawdę jest przeszłość... Jeśli jakimś cudem jestem w przeszłości, mogę jeszcze wszystko zmienić!

Zabiję Itachiego, zanim on zniszczy moją rodzinę.

To postanowiwszy, chłopak ubrał się prędko i spakował najpotrzebiejsze mu rzeczy. Z pewną nostalgią założył swój stary, tak bardzo mały strój i schował bronie. Konoha jego dzieciństwa była bezpieczna, ale nigdy nie mógł być pewnien, czy coś się nie zmieni. W dodatku teraz w wiosce był on, przechadzając się jej ulicami, jakby miał do tego pełne prawo.

Muszę jednak uważać. Pomyślał, żegnając się z matką i wychodząc na ulice przeznaczone dla ich klanu. Wszystkie były nowe. Zerknął w bok, tam, gdzie niegdyś na jego oczach Itachi wbił kunaia w mur, gdy oskarżono go - słusznie, jak się okazało - o śmierć Shisui'ego, ich kuzyna. Najlepszego "przyjaciela" Itachiego.

Nie aby Itachi miał kiedykolwiek prawdziwych przyjaciół.

Mur był nienaruszony. Sasuke odetchnął z ulgą.

Shisui nadal żył.

Itachi nie posiadał Mangekyou Sharingana.

Nadal była nadzieja.

Ale i tak muszę uważać. Nie mogę nikomu pokazać, że posiadam Sharingana. Oraz muszę się zachowywać tak samo jak wtedy, gdy miałem siedem lat. Nie mogę być zbyt dobry, bo od razu się to rzuci w oczy.

Muszę się też zorientować, który jest dzień. Ile mam czasu.

Nawet, jeśli to jest iluzja, to i tak nie chcę niczego żałować.

---

Nie było ciężko odnaleźć swoją dawną klasę.  Gorszym zadaniem było nie wgapianie się w otoczenie. Niby w samej Konosze nie zmieniło się zbyt wiele, ledwo kilka sklepów jeszcze nie zostało otworzonych, a inne jeszcze nie zmieniły swojego wystroju, ale z drugiej strony... Z drugiej strony Konoha, w szczególności dzielnica Uchiha, była taka pełna życia. Mieszkańcy byli spokojni, nie martwiąc się o swoje bezpieczeństwo - wystarczył tylko mundur policyjny widziany z daleka, by przechodnie zaczynali uważać, byle tylko nie zrobić czegoś niewłaściwego.

Re: NienawiśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz