9. Senny wieczór

550 44 12
                                    

W kuchni siedząca samotnie kobieta w ciszy dosypywała kolejnej kopiastej łyżki cukru do parującego napoju, wpatrując się w zamyśleniu w przestrzeń. Uniosła lekko głowę, słysząc znajome kroki.

- Która to już dzisiaj kawa? - w głosie dochodzącym zza niej pobrzmiała nagana. - Wiesz, że nie powinnaś z nią przesadzać.

Kobieta oparła się z westchnieniem o wygodne krzesło, na którym siedziała.

- Nie liczyłam - przyznała. - I nawet nie chcę liczyć.

Kroki pobrzmiały raz jeszcze, gdy jej rozmówca okrążył stół, siadając naprzeciwko niej. W normalnych okolicznościach kobieta byłaby wniebowzięta, mogąc rozmawiać z wiecznie nieobecnym synem, ale teraz jej myśli zaprzątało coś innego.

- Sasuke... - zaczęła po chwili, wiedząc, że tamten sam z siebie nie rozpocznie tego tematu. - Sasuke podsłuchiwał nas. Wtedy, gdy myśleliśmy, że jest nieprzytomny. Próbowałam mu wmówić, że to znowu jakiś sen, ale wątpię, by uwierzył.

Kobieta pomasowała skronie, czując, jak narasta w niej zmęczenie. Potrzebowała kawy. Więcej kawy. I jeszcze więcej cukru.

- Jeśli będzie zadawał jeszcze więcej pytań, Fugaku może chcieć go w to wszystko wplątać - wyznała Mikoto, jakby obawiając się, że zostanie przez kogoś uslyszana. A przecież tak się stać nie mogło. Jej mąż przebywał w gabinecie wraz z młodszym synem i zapewnie nieprędko z niego wyjdzie.

W całej rezydencji teraz przebywała tylko ich czwórka. Mikoto zatrudniała służbę - samej ciężko by jej był o ogarnąć tak wielką posiadłość - ale nie było mowy, by miała z nią nocować. Gdy kogoś potrzebowała, załatwiała to sama i na określony czas.

- Nie chcę, by Sasuke cokolwiek wiedział o  planach naszego klanu - oznajmiła kobieta starszemu synowi. Nie obawiała się mu tego mówić. Wiedziała, że Itachi myśli podobnie. - Przekaż to też Shisui'emu, dobrze?

Siedzący przed nią nastolatek tylko kiwnął głową. I to wystarczyło, by Mikoto odetchnęła z ulgą.

- Powiedz mu też, że jestem na niego zła - głos matiarchy klanu Uchiha był płaski, ale zdecydowany. - Shisui w ten sposób tylko go straszy.

- Powiem. - Obiecał jej pierworodny.

Mikoto przymknęła oczy, nie patrząc na niego.

- Albo... Nie mów mu tego. Sama to zrobię. Shisui to dobry chłopiec - wymamrotała po chwili, jakby budząc się do życia. - Naprawdę dobry. Zdolny. Wprowadza więcej życia do tego ponurego domu. Wiem, że chce dobrze. Ja to naprawdę wiem. Ale jeśli nadal będzie straszył Sasuke, to...

- Wiem, mamo. Ale nie przejmuj już się tym. Teraz - głos chłopaka był cichy i łagodny, gdy chwycił jej nadgarstek - naprawdę powinnaś przestać pić tą kawę. Szkodzisz sobie.

Mikoto zamrugała, gdy zorientowała się, że jej dłoń już była w trakcie zmierzania ku kawiarce, by sobie dolać napoju.

- Tak... - wymamrotała. - Masz rację.

Wycofała dłoń, a następnie przytrzymała ją przy piersi. Lekko zirytowana, spuściła głowę w dół. To ona była matką. To ona, na litość, powinna pocieszać dzieci, a nie one ją!

- Może... - głos jej syna był spokojny, ale spojrzenie ostrożne - to wina planu zamachu?

Mikoto zwaczyła w sobie odruch rozejrzenia się, czy aby na pewno nikt ich nie podsłuchuje. Zamiast tego nachyliła się do chłopaka.

- Nie mów tak - ostrzegła go, ściszając głos do szeptu.

Ale tamten nie miał zamiaru zrezygnować.

Re: NienawiśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz