Jeśli było coś, co planował Uchiha Sasuke, to z całą pewnością nie było tym utrata przytomności w chwili rozmowy z mężczyzną, który zdawał się wiedzieć coś o jego znienawidzonym bracie.
Co się stało? Użył na mnie jakiejś techniki?
Sasuke otworzył oczy, oczekując tej samej jaskini, tego samego mężczyzny. Był naiwny i stracił czujność. Tylko... Kiedy tamten miałby coś zrobić? Gdy spał?
Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej i rozglądnął się wokół. Ku swojemu zdumieniu, nie był w jaskini, ale w pokoju... W zbyt znajomym pokoju. Wstał prędko, a potem zamarł.
Ubrania, które miał na sobie, z całą pewnością nie były tymi, które miał jeszcze tak niedawno. Ale nie to było ważne. Nie, liczył się jego wygląd. Był niższy, szczuplejszy... Młodszy.
Niemożliwe.
Ten pokój, zupełnie jak z przed lat. I mój wygląd...
Genjutsu? Nie, iluzja jest zbyt prawdziwa. W takim razie może Tsukiyomi? Tylko jak Itachi mógłby go na mnie użyć, skoro jest już martwy?
To nie miało sensu. Sasuke pokręcił z niedowierzaniem głową. Kto? Kto byłby na tyle okrutny, by sobie z niego w ten sposób zakpić? Ten mężczyzna? Zacisnął ze złości zęby. W takim razie musiał się uwolnić z iluzji. Raz udało mu się uwolnić, z Tsukiyomiego, gdy walczył z Itachim, uda mu się i tym razem. Nie był małym dzieckiem, które płakało za swoją rodziną. Nie, był mścicielem i...
Pukanie do drzwi przerwało mu rozmyślania.
- Sasuke, śpisz? - rozległ się kobiecy głos.
Chłopak zamarł. Znał ten głos.
Niemożliwe. Matka? Przecież ona jest martwa. Została zamordowana!
- Sasuke, wchodzę - oznajmiła kobieta, a następnie przesunęła drzwi. Młody Uchiha mógł się tylko jej przyglądać. Wyglądała tak samo, jak ją zapamiętał: spokojna kobieta o czarnych oczach i długich, czarnych włosach związanych w kucyk. Miała na sobie ubranie z charakterystycznym znakiem ich klanu. Uśmiechnęła się na jego widok. - Widzę, że już nie śpisz. Chodź, zaraz będzie śniadanie.
Powiedziawszy to, zamknęła za sobą drzwi i oddaliła się.
Sasuke zerwał się.
Niemożliwe. Niemożliwe. Matka jest martwa!
W pędzie dopadł drzwi i przesunął je. Za nimi znajdował się tak bardzo znajomy korytarz jego domu. Chłopak nie miał jednak czasu, by podziwiać wnętrze. Nogi same skierowały go do głównego pokoju. Stanął w drzwiach, dysząc ciężko.
W pomieszczeniu siedział jego ojciec, Fugaku, w spokoju pijacy herbatę. Tak samo jak swoja żona, miał na sobie bluzkę z herbem klanu Uchiha oraz posiadał ich charakterystyczne rysy twarzy. Podniósł wzrok, dostrzegając swojego młodszego syna. Matka chłopaka, która stała już przy stole, zamierzając najwyraźniej nałożyć im jakieś danie na talerze, zamarła w połowie ruchu.
- Coś się stało, Sasuke? - spytała kobieta. - Jesteś cały mokry.
Faktycznie, chłopak cały zroszony był zimnym potem. To było jak sen, który w każdej chwili mógł przerodzić się w koszmar.
- Siadaj, Sasuke - odezwał się sucho jego ojciec, dopijając herbatę. - I ubierz się, jeśli chcesz zdążyć do Akademii. Masz dzisiaj zajęcia, prawda?
Przez chwilę chłopak nie wiedział, co powiedzieć.
Akademii? Przecież opuściłem Konohę dawno temu!
Mniejsza o to... Jakim cudem oni nadal żyją? Co to za dziwna sztuczka?
W końcu udało mu się zmusić stopy do ruchu. Podszedł do rodziców i usiadł przy stole, milcząc. Nabrał powietrza do płuc, skupiając się, byle rozwiać iluzję.
Nic.
Jak na iluzję, to jest ona całkiem realna.
Zerknął na matkę, która nałożyła mu na talerz śniadanie, a następnie usiadła obok męża. Sasuke jadł w ciszy, chłonąć wygląd rodziców, których nie widział już od tak dawna. Zdąrzył zapomnieć o tym, że gdy jego matka się uśmiechała, na jej ustach pojawiały się specyficzne zmarszczki. Zdarzył zapomnieć o tym, jak rzadko jadał rankami z rodzicami. Jego ojciec miał odpowiedzialną pracę, był szefem policji w Konosze. Nic dziwnego, że często bywał poza domem i był surowy dla swoich dzieci.
Ostatnio, gdy ich widziałem, leżeli martwi. Itachi ich zabił. Zamordował.
Raz jeszcze ogarnął go gniew na brata. Dlaczego? Dlaczego musiał przetestować swoje możliwości w ten, a nie inny sposób? Nie wystarczało mu same zabicie najlepszego przyjaciela? Jak bardzo musiał być zepsuty, by zabić cały klan?
- Jak ci się podoba w Akademii? - łagodny głos jego matki przerwał jego myśli.
Dopiero po chwili zorientował się, że pytanie to skierowane było do niego.
- Mnie? - upewnił się.
- Tak - potwierdziła kobieta.
- Jest... Ciekawie - tylko tyle wydusił z siebie.
- Muszę już iść - jego ojciec wstał, przykuwając tym uwagę zgromadzonych. - Ucz się pilnie, Sasuke.
Chłopak kiwnął głową.
- Będę.
Nawet, jeśli to tylko piękna iluzja.
Nawet, jeśli za chwilę wszyscy zginiecie.
Gdy jego ojciec opuścił pomieszczenie i pożegnał się z żoną, matka chłopaka zerknęła na niego.
- Martwisz się? - spytała.
- Co? - nie zrozumiał pytania.
Kobieta uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie martw się, nic mu nie będzie. Ma trochę bardziej wymagającą misję, ale powinien dziś wrócić. Będąc shinobi, często dostaje się zadania poza domem.
Złe, bardzo złe przeczucie ogarnęło Sasuke.
- On?
- Itachi - westchnęła jego matka, a następnie nachyliła się nad nim i przyłożyła mu dłoń do czoła. - Na szczęście nie masz gorączki. Dasz radę pójść do Akademii?
Gardło Sasuke było suche, zbyt suche.
Jakim cudem? Przecież ty nie żyjesz, mamo! Tak samo ojciec oraz Itachi!
Myśl, której nie dopuszczał wcześniej do siebie, pojawiła się nagle po raz kolejny.
A co... Co, jeśli to nie jest iluzja? Pomyślał, czując łagodną i ciepłą dłoń matki. Co, jeśli to jest rzeczywistość?
![](https://img.wattpad.com/cover/124930341-288-k354319.jpg)
CZYTASZ
Re: Nienawiść
FanfictionUchiha Sasuke przez całe swoje życie patrzył na swojego brata: najpierw z podziwem, później z nienawiścią. W końcu udaje mu się osiągnąć swój cel i pokonać raz na zawsze Itachiego. Budzi się w jaskini w otoczeniu nieznanego mu członka Akatsuki, któr...