47. Ktoś nie śpi, by spać mógł ktoś

293 30 12
                                    

Cisza była przytłaczająca. Cisza ogarniała cały świat, sprawiając, że nawet szept zdawałby się krzykiem. Nic więc dziwnego, że żadne z nich się nie odzywało, gdy w milczeniu wpinali się po schodkach. Nie narzekali, nie dyszeli ciężko, nie śmiali się, nie podskakiwali na każdy podejrzany dźwięk. Byli shinobi, wyszkolono ich, by stali się bronią, która strzeże wioski. Jedynie ich oczy rozświetlały ciemność - błyszcząca czerwień Sharingana wskazywała wyraźnie na to, że ani jedno z nich nie uważa, że ta sytuacja jest normalna.

Być może przesadzali. Być może nic się nie działo, a owy błysk, który wcześniej zobaczyli, był efektem przypadku. Być może właśnie z własnej woli pozwalali się złapać w pułapkę.

Nie obchodziło ich to. Nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa wspinali się w górę schodów, nieuchronnie zbliżając się do świątyni, gdzie zawsze odbywały się spotkania ich klanu. Szli obok siebie, pilnując się wzajemnie, aż jedno z nich przerwało milczenie:

- To jest... - odezwała się Izumi, wskazując ręką na ciemniejszy kształt leżący na schodach. Zmrużyła oczy, a następnie wciągnęła powietrze, rozpoznając to, co w pierwszym momencie wzięła za porzuconą torbę lub worek. 

Bez dwóch zdań było to ciała człowieka, i to nie byle kogo, tylko Uchihy Mikoto.

Dwójka braci idąca obok dziewczyny zatrzymała się gwałtownie. Przez pół sekundy oboje wpatrywali się w ciało, próbując zrozumieć to, co zaszło oraz to, jakie mogło mieć to skutki i przyczyny. Prze pół sekundy żaden z nich nie wypowiedział ani jednego słowa, nie poruszył się nawet o milimetr. Jedynie ich oczy spoczęły na ciele zmarłej, chłonąc widok, którego zapewnie nie będą w stanie nigdy zapomnieć.

Pół sekundy później bracia stali przy ciele, wciąż nie wypowiadając ani słowa. Izumi uniosła dłoń do ust, zszokowana. Kto? Kto zabił głowę klanu? Oraz dlaczego? Jak? Przerażenie zaczęło ogarniać dziewczynę. Czy teraz ktoś przyjdzie i po nich? Co się stanie z ich klanem w przyszłości? Jak bracia poradzą sobie z tym wszystkim? Myśli kłębiły się w jej głowie, tworząc prawdziwy mętlik.

Itachi pierwszy przykucnął przy matce. Wyciągnął dłoń i przyłożył ją do szyi kobiety, a po chwili wyszeptał cicho, zbyt cicho:

- Nie żyje.

Sasuke, który wciąż nie wypowiedział ani jednego słowa, pokręcił głową.

To był jakiś koszmar. Przecież dopiero co odzyskał matkę! Dopiero co zyskał szansę na nowe, lepsze życie!

Dlaczego miał teraz wszystko tracić?

Dlaczego znowu nie był w stanie nic obronić?

Itachi pochylił głowę, ukrywając twarz za włosami. Delikatnie pogładził matkę po lodowatym policzku, po czym zamknął wciąż otwarte powieki kobiety. Nabrał oddechu do płuc i zanim jego brat zdążył cokolwiek powiedzieć, rozkazał:

- Izumi, udasz się do Hokage-sama.

Nastolatka wzdrygnęła się.

- Ale...

- Izumi. - Głos chłopaka był bezbarwny, ale coś w nim sprawiło, że dziewczyna umilkła. - Musisz mu powiedzieć o tyn, co się wydarzyło. Oraz potrzebujemy kogoś, kto by... Kogoś, kto by zajął się ciałem.

Coś ciężkiego ugrzęzło w przełyku Sasuke.

Ciałem.

Mikoto nie żyła. Znowu. Była martwa, odeszła. Już nie wróci. Nigdy więcej nie zobaczy jej uśmiechu, nie usłyszy jej głosu.

Re: NienawiśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz