4. John POV

5.4K 533 239
                                    

- John, nudzę się!

Słyszałem to już tysięczny raz dzisiaj. Od wyjścia Lestrada minęło kilka godzin. Graliśmy w Cluedo, próbowałem namówić Sherlocka na spacer i oglądanie telewizji, ale nic nie działa.

- Może coś zagrasz?

- Niee... Ja potrzebuje zabójstwa, tajemnicy, zagadki! - Zerwał się z kanapy i przeszedł przez stolik do kawy. - Jak pisanie może cię satysfakcjonować. To jest przepisywanie wydarzeń, o wiele przyjemniej jest je przeżywać.

- Pisząc, możesz wygładzić rzeczywistość. Dialogi są płynne, bohaterowie barwni i nie ma miejsca na nudę. Mogę wykreować siebie, ciebie i wszystko dokładnie tak, jak jest w mojej głowie.

- Ciekawy punkt widzenia, jednak uważam, że gdybyś całkiem poddał się swojej wyobraźni i fantazjom, blog wyglądałby zupełnie inaczej. Byłby raczej fikcją.

- Nie uważam, bym wiele zmieniał. Dopracowuje jedynie szczegóły, wprowadzam kosmetyczne zmiany, nie potrzebuje zmieniać niewiele więcej. Nasze życie jest wystarczająco ciekawe.

- Nudne! - Krzyknął Holmes wyciągając rewolwer.
Spojrzał w głąb lufy i prawdopodobnie zamierzał strzelić w ścianę, jednak szybko wyrwałem mu z ręki broń.

- Jesteś nieznośny. Daj mi pracować.

- Jooooohn.

Wziąłem głęboki wdech i zacząłem mówić:

- Idę po Rosie, zajmiesz się nią, a ja dokończę.

Gdy wróciłem z córką na rękach Sherlock siedział przy laptopie z dłońmi złożonymi pod szczęką.

- "...moja świadomość jego nadzwyczajnych zalet powodowały, że z największą niechęcią myślałem o narażeniu się na jego niezadowolenie". John, kiedy przestaniesz poświęcać połowę objętości tekstu na opisywanie mojego geniuszu?

- Prawdopodobnie nigdy. - Wzruszyłem ramionami.

- Po tylu latach jeszcze ci się to nie znudziło?

- Nie, Sherlock. Jestem głupim człowiekiem i zachwycam się takimi rzeczami.

Zacząłem rozkładać koc na podłodze. Ułożyłem na nim zabawki i posadziłem Rosie.

- Nie jesteś głupi. Powinieneś dla odmiany opisać Mycrofta raz na jakiś czas. - Parsknął.

Usiadłem na kocu.

- Mycroft, to Mycroft, a ty to ty.

- Uważaj. Znając mojego braciszka, słyszy cię teraz i pewnie już sobie szuka swojego bloggera.

Wyraźnie poprawił mu się humor. Przysiadł się do nas i wyciągnął ręce, aby złapać biegającą wszędzie Rosie, jednak zatrzymał się i spojrzał na mnie.

- Na miłość boską, Sherlock. Nie musisz mnie za każdym razem pytać, czy możesz wziąć Rosie. Wiem, że nic jej nie zrobisz. Spokojnie.

Położył się na plecach i posadził Rosamund na brzuchu trzymając jej małe rączki w swoich dłoniach.

Również sie położyłem i patrzyłem na małą, śmiejącą się twarzyczkę.

- Ja mówię poważnie. Zobaczysz, Rosie pokocha ciebie, tak samo jak mnie. Nie mógłbym myśleć inaczej. Sądziłem, że to oczywiste, ale jeśli nie: masz pełne prawo zajmować się moją córką, opiekować się nią, kochać ją, ale nie wplątuj jej w morderstwa do ukończenia pełnoletności, okej?

Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Sherlock Holmes rzadko uśmiecha się szczerze, ale ja, jego blogger wiem, kiedy to następuje.

Detektyw położył dziewczynkę na klatce piersiowej mówiąc:

- Chodź tu mój mały Watsonie. - Przytulił ją do siebie. - Albo raczej powinienem powiedzieć "mniejszy Watsonie".- Zaczął się śmiać i spojrzał na mnie wyczekując reakcji.

To było zbyt zabawne, żebym mógł się obrazić. Obróciłem się na bok i oparłem głowę na dłoni. Widziałem jak Rosie wsłuchuje się w bicie serca Sherlocka. Jego klatka piersiowa bardzo powoli unosiła się i opadła. On sam był bardzo ostrożny, prawie się nie ruszał. Jedynie delikatnie głaskał Rosamund po plecach.

Za oknem słychać było deszcz odbijający się o parapet i szum przejeżdżających aut. Zachmurzone niebo sprawiało wrażenie późnej nocy. Po kilku minutach poczułem, że moje powieki robią się co raz cięższe, a zaśnięcie w takiej pozycji nie wchodziło w grę.

- Sherlock - Wyszeptałem. On już też usypiał. Jest 19, możemy położyć Rosie spać.

- Oczywiście. - Powiedział bardzo poważnym tonem, lekko uniósł małą i wstał. - Czy nadal... - Wyszeptał.

- Tak, zaniosę ją do ciebie. Ty przynieś poduszki z góry.

Udałem się do pokoju Sherlocka. Tam na jego łóżku ułożyłem ogrodzenie z poduszek, tak aby Rosie była bezpieczna. Pół łóżka dla niej, pół dla niego.

- O, nie John. To nie jest dobry pomysł, mógłbym ją uszkodzić! - Powiedział detektyw stojąc w drzwiach.

- Przecież nie będziemy znosić kołyski tylko na jedną noc. Nic się nie stanie. Robiłem tak już wcześniej.

Nic nie odpowiedział, więc położyłem córeczkę na przygotowanym miejscu.

- Herbaty? - Zapytałem wychodząc.

- Chętnie. - Powiedział detektyw siadając na swoim fotelu. - Nie myślałeś, żeby zacząć uczyć Rosie mówić? Nie znam się na dzieciach, ale chyba mówią, nie?

Zaśmiałem się.

- Tak, Sherlock, mówią. Próbowałem ją nauczyć, ale matki chyba lepiej sobie z tym radzą.

- Możemy jutro spróbować? - Zobaczyłem błysk w oku Holmesa. Jakakolwiek misja, zadanie, byleby tylko sie nie nudzić.

- Możemy. - Odpowiedziałem wychodząc po herbatę.

Około 21 poszedłem do pokoju i rzeczywiście bardzo szybko usunąłem. Raczej nie z powodu braku Rosie. Po prostu to był jeden niewielu tak dobrych dni.

Powroty || JOHNLOCK || po 4 sezonieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz