- John, nudzę się!
Słyszałem to już tysięczny raz dzisiaj. Od wyjścia Lestrada minęło kilka godzin. Graliśmy w Cluedo, próbowałem namówić Sherlocka na spacer i oglądanie telewizji, ale nic nie działa.
- Może coś zagrasz?
- Niee... Ja potrzebuje zabójstwa, tajemnicy, zagadki! - Zerwał się z kanapy i przeszedł przez stolik do kawy. - Jak pisanie może cię satysfakcjonować. To jest przepisywanie wydarzeń, o wiele przyjemniej jest je przeżywać.
- Pisząc, możesz wygładzić rzeczywistość. Dialogi są płynne, bohaterowie barwni i nie ma miejsca na nudę. Mogę wykreować siebie, ciebie i wszystko dokładnie tak, jak jest w mojej głowie.
- Ciekawy punkt widzenia, jednak uważam, że gdybyś całkiem poddał się swojej wyobraźni i fantazjom, blog wyglądałby zupełnie inaczej. Byłby raczej fikcją.
- Nie uważam, bym wiele zmieniał. Dopracowuje jedynie szczegóły, wprowadzam kosmetyczne zmiany, nie potrzebuje zmieniać niewiele więcej. Nasze życie jest wystarczająco ciekawe.
- Nudne! - Krzyknął Holmes wyciągając rewolwer.
Spojrzał w głąb lufy i prawdopodobnie zamierzał strzelić w ścianę, jednak szybko wyrwałem mu z ręki broń.- Jesteś nieznośny. Daj mi pracować.
- Jooooohn.
Wziąłem głęboki wdech i zacząłem mówić:
- Idę po Rosie, zajmiesz się nią, a ja dokończę.
Gdy wróciłem z córką na rękach Sherlock siedział przy laptopie z dłońmi złożonymi pod szczęką.
- "...moja świadomość jego nadzwyczajnych zalet powodowały, że z największą niechęcią myślałem o narażeniu się na jego niezadowolenie". John, kiedy przestaniesz poświęcać połowę objętości tekstu na opisywanie mojego geniuszu?
- Prawdopodobnie nigdy. - Wzruszyłem ramionami.
- Po tylu latach jeszcze ci się to nie znudziło?
- Nie, Sherlock. Jestem głupim człowiekiem i zachwycam się takimi rzeczami.
Zacząłem rozkładać koc na podłodze. Ułożyłem na nim zabawki i posadziłem Rosie.
- Nie jesteś głupi. Powinieneś dla odmiany opisać Mycrofta raz na jakiś czas. - Parsknął.
Usiadłem na kocu.
- Mycroft, to Mycroft, a ty to ty.
- Uważaj. Znając mojego braciszka, słyszy cię teraz i pewnie już sobie szuka swojego bloggera.
Wyraźnie poprawił mu się humor. Przysiadł się do nas i wyciągnął ręce, aby złapać biegającą wszędzie Rosie, jednak zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- Na miłość boską, Sherlock. Nie musisz mnie za każdym razem pytać, czy możesz wziąć Rosie. Wiem, że nic jej nie zrobisz. Spokojnie.
Położył się na plecach i posadził Rosamund na brzuchu trzymając jej małe rączki w swoich dłoniach.
Również sie położyłem i patrzyłem na małą, śmiejącą się twarzyczkę.
- Ja mówię poważnie. Zobaczysz, Rosie pokocha ciebie, tak samo jak mnie. Nie mógłbym myśleć inaczej. Sądziłem, że to oczywiste, ale jeśli nie: masz pełne prawo zajmować się moją córką, opiekować się nią, kochać ją, ale nie wplątuj jej w morderstwa do ukończenia pełnoletności, okej?
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Sherlock Holmes rzadko uśmiecha się szczerze, ale ja, jego blogger wiem, kiedy to następuje.
Detektyw położył dziewczynkę na klatce piersiowej mówiąc:
- Chodź tu mój mały Watsonie. - Przytulił ją do siebie. - Albo raczej powinienem powiedzieć "mniejszy Watsonie".- Zaczął się śmiać i spojrzał na mnie wyczekując reakcji.
To było zbyt zabawne, żebym mógł się obrazić. Obróciłem się na bok i oparłem głowę na dłoni. Widziałem jak Rosie wsłuchuje się w bicie serca Sherlocka. Jego klatka piersiowa bardzo powoli unosiła się i opadła. On sam był bardzo ostrożny, prawie się nie ruszał. Jedynie delikatnie głaskał Rosamund po plecach.
Za oknem słychać było deszcz odbijający się o parapet i szum przejeżdżających aut. Zachmurzone niebo sprawiało wrażenie późnej nocy. Po kilku minutach poczułem, że moje powieki robią się co raz cięższe, a zaśnięcie w takiej pozycji nie wchodziło w grę.
- Sherlock - Wyszeptałem. On już też usypiał. Jest 19, możemy położyć Rosie spać.
- Oczywiście. - Powiedział bardzo poważnym tonem, lekko uniósł małą i wstał. - Czy nadal... - Wyszeptał.
- Tak, zaniosę ją do ciebie. Ty przynieś poduszki z góry.
Udałem się do pokoju Sherlocka. Tam na jego łóżku ułożyłem ogrodzenie z poduszek, tak aby Rosie była bezpieczna. Pół łóżka dla niej, pół dla niego.
- O, nie John. To nie jest dobry pomysł, mógłbym ją uszkodzić! - Powiedział detektyw stojąc w drzwiach.
- Przecież nie będziemy znosić kołyski tylko na jedną noc. Nic się nie stanie. Robiłem tak już wcześniej.
Nic nie odpowiedział, więc położyłem córeczkę na przygotowanym miejscu.
- Herbaty? - Zapytałem wychodząc.
- Chętnie. - Powiedział detektyw siadając na swoim fotelu. - Nie myślałeś, żeby zacząć uczyć Rosie mówić? Nie znam się na dzieciach, ale chyba mówią, nie?
Zaśmiałem się.
- Tak, Sherlock, mówią. Próbowałem ją nauczyć, ale matki chyba lepiej sobie z tym radzą.
- Możemy jutro spróbować? - Zobaczyłem błysk w oku Holmesa. Jakakolwiek misja, zadanie, byleby tylko sie nie nudzić.
- Możemy. - Odpowiedziałem wychodząc po herbatę.
Około 21 poszedłem do pokoju i rzeczywiście bardzo szybko usunąłem. Raczej nie z powodu braku Rosie. Po prostu to był jeden niewielu tak dobrych dni.
CZYTASZ
Powroty || JOHNLOCK || po 4 sezonie
Fanfiction#221bpowroty Wydarzenia po czwartym sezonie. Piszę to właściwie dla siebie, bo choć skończyłam oglądać Sherlocka już dawno, zakończenie nie daje mi spokoju. I believe in johnlock, nawet, a przede wszystkim po trudnych chwilach z ostatniego sezonu. P...