7. John POV

4.8K 476 192
                                    

Molly przyszła dokładnie w porę jaką przewidział Sherlock. Do tego czasu zdążyliśmy zrobić i zjeść obiad. Właściwie ja gotowałem, a Holmes uczył Rosie mówić. Naprawdę zaangażował się w to zadanie, choć zabawnie było przyglądać się detektywowi mówiącego w poważny sposób do dwuletniego dziecka.

"Rosamund. Ta-ta składa się z dwóch sylab i jest to pieszczotliwe określenie na ojca. Twoim ojcem, tudzież tatą jest doktor Watson. Powiedz ta-ta."

O mało nie zakrztusiłem się herbatą podczas jednej z takich wypowiedzi.

- Cześć Molly, wchodź.

- Nie przeszkadzam? Wiem, że podobno się nudzicie, ale może... - Zaczęła dziewczyna nieśmiało.

- Właściwie to... - Wtrącił się Sherlock, jednak szyblko mu przerwałem.

- Oczywiście, że nie. - Spiorunowałem dyskretnie wzrokiem detektywa, który leżał na sofie z dłońmi złożonymi pod brodą.

- Siadaj, zrobię ci coś do picia. - Wskazałem jej fotel detektywa. Na drugim siedziała Rosie.

Wszedłem do kuchni z zamiarem zrobienia herbaty, jednak po chwili usłyszałem JOOOOHN dobiegające z salonu. Przewróciłem oczami, ale wyjżałem zza kuchennych drzwi.

- John, podaj mi telefon, jest w płaszczu.

- Chyba żartujesz?! Mamy 2017, a ty nadal to robisz?! - Powiedziałem z udawaną irytacją.

- John!

- Nie-e. - Powiedziałem znikając.

Po chwili wróciłem z herbatą i ciastkami dla Molly. Sherlock siedział na kanapie pisząc coś bardzo szybko na swoim telefonie. Cóż, jak widać mógł się po niego pofatygować.

Usiadłem na oparciu swojego fotela pozwalając Rosie bawić się moją dłonią. Rozmawialiśmy z Molly dość długo. Zawsze miło mi się z nią rozmawiało, a tym bardziej po tym jak mi pomogła z Rosamund.
Holmes nie dołączył do naszej dyskusji, tylko nerwowo patrzył raz na zegarek, raz na okno.

Lestrade zjawił się około 16:30.

- O, cześć Molly! - Powiedział "bardzo zaskoczony", rzucając spojrzenie w stronę detektywa.

Miałem ochotę go udusić. Ten okropny, nonszalancki dupek to zrobił!! Ja po prostu nie mogłem uwierzyć.

- Tak akurat wpadłem, byłem w okolicy. Chcielibyście zjeść ze mną kolacje.

Zakryłem twarz dłonią, żeby się nie zaśmiać i przygryzłem wargę.

Ożywiony Sherlock nagle wstał.

- My już jedliśmy, ale Molly na pewno umiera z głodu, prawda? Tak? No, także możecie iść, nie ma problemu. - Mówiąc to założył na Hooper płaszcz i dosłownie wypchnął ich z mieszkania.

Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, detektyw rzucił się znów na kanapę.

- Co to było? Sherlock, co ty mu napisałeś!?

- Nic wielkiego. Ale przyznasz, dobrze poszło.

- Nie, wcale nie! - Próbowałem powstrzymać tym razem nieudawaną irytację. - Tak się nie robi. Zdajesz sobie sprawę jakie to było niegrzeczne?

- Niegrzeczne? Lestrade zaczął sam dostarczać próbki do laboratorium, a Molly dziwnym trafem przestała jeździć metrem i co dzień przechodzi obok Scotland Yardu. Na miłość boską, John. To był dobry uczynek z korzyścią dla nas.

- Korzyścią... korzyścią!

- Oczywiście. - Powiedział, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. - Możemy znów się nudzić.

- Jesteś niemożliwy. - Powiedziałem załamując ręce. - Więc mamy tak siedzieć, bo odstraszasz jedynych znajomych?

Sherlock nagle wstał, przeszedł przez stolik i w mgnieniu oka był już obok mnie.

- Nauczmy Rosie mówić. Może ona będzie zainteresowana rozmową ze mną. - Powiedział urażony.

- Lubię z tobą rozmawiać. Nie lubię, gdy zachowujesz się jak skończony dupek.

Westchnął ciężko.

- Przestań tak mówić. Właściwie powinieneś być dumny, że pomogłwm tym uczuciom rozkwitnąć. - Mówił całkiem poważnie.

- Nie myśl, że uwierzę.

Sherlock podszedł do Rosie i zaczął mówić, bardziej do siebie niż do kogokolwiek z nas.

- She is fire, he is ice. One glimpse of her ignites his stone cold eyes. The heat of her body melts the frozen parts of his heart. He walks through flames just to feel her warmth. // moje nieudolne tłumaczenie na końcu rozdziału//

- Musimy szybko znaleźć ci jakieś zajęcie, bo powoli wariujesz. - Powiedziałem, też bardziej do siebie niż do niego.

- Siadaj tu doktorku. - Pokazał mi miejsce na podłodze i sam usiadł obok. Byliśmy na przeciwko fotela w którym znajdowała się Rosie.
Potem zwrócił się do niej.

- A teraz mój mały Watsonie - uśmiechnąłem się słysząc to - czy w końcu powiesz coś więcej niż bee?

- Bee! - Krzyknęła.

- Nie, nie, nie. Chodź tu. - Wziął ją na ręce bardzo podtrzymując się, aby nie sprawdzić mojej reakcji. - Powiedz coś, proszę cię.

- Sherlock... to raczej tak nie działa. - Powiedziałem, ale najwidoczniej to właśnie tak działa, bo mała wyciągnęła rączki w jego stronę krzycząc:

- Ta-ta! Ta-ta!

Sherlock milczał. Myślałem, że się ucieszy z kolejnego słówka, jednak on był skrępowany.

- Znowu źle. Ja jestem Sherlock, tata jest tam. - Wskazał na mnie.

Rosie uporczywie jednak powtarzała "tata" dotykając Holmesa po twarzy małymi rączkami.

Nie przeszkadzało mi, że Rosie mówi tak do Sherlocka. Niedługo zacznie rozumieć znaczenia słów i przestanie. A nawet jeśli nie, i tak nie jesteśmy normalną rodziną. Nie jesteśmy normalni, więc jaką różnicę miałoby to zrobić? Oczywiście nie powiem mu "możesz być jej tatą", jednak liczyłem, że przestanie czuć się z tym źle.
Nie wziąłem pod uwagę tego, że on może wcale nie chce być jej tatą. Przecież on nie lubi dzieci i nie ma żadnego obowiązku w stosunku do mojej córki.

- Przepraszam John, chyba powinienem uczyć ją innych słów.

Wymamrotałem tylko coś na kształt "nie, nie, nie ma problemu".

_______________
Ona jest ogniem a on to lód
Spojrzenie na nią zapala oczu jego chłód
Mrozne serce topi gorac jej ciala
On idzie w plomienie by ona ciepło mu dała

Powroty || JOHNLOCK || po 4 sezonieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz