Usłyszałem trzask drzwi. Od razu wyszedłem z kuchni pani Hudson, żeby sprawdzić, czy to Sherlock, choć przecież wiedziałem, że to on.
- Jak było?
Nie odezwał się.
- Sherl... - złapałem go za nadgarstek i zrozumiałem. O nie. Nie, nie, nie. Tylko nie to.
Łzy momentalnie napłynęły mi do oczu, a w głowie nie miałem nic, oprócz ogłuszającego szumu.- Mogłaby pani jeszcze chwilę zająć się Rosie?
Zapytałem, a po uzyskaniu pozytywnej odpowiedzi udałem się na górę. Zobaczyłem go siedzącego na fotelu z twarzą schowaną w dłoniach.- Gdzie jest Mycroft? - Zacząłem spokojnie. - Czemu nic nie zrobił?
- Nie wiedział.
Uniosłem ręce za głowę. Nie miałem pojęcia co robić. Przerażony i zdenerwowany. Bezsilny.
- Daj mi kartkę. - Powiedziałem po chwili. Nie odpowiedział. - Daj mi tę cholerną kartkę!
Nadal miał na sobie płaszcz. Wyjął z jego kieszeni pomięty skrawek papieru.
Przeczytałem:jedna dawka morfiny
jedna dawka kokainy- Czemu to zrobiłeś? - Kucnąłem przy jego kolanach powstrzymując łzy.
- John, ja nie chciałem... - wyszeptał.
Moje serce biło tysiąc razy na sekundę. Nie wiedziałem co robić.
- To jej wina?! - Wstałem. - Co ona do cholery zrobiła!?
- Nic, daj mi iść spać.
Próbował wstać, jednak pchnąłem go z powrotem na fotel.
O nie.
To znowu się dzieje.
Zaraz znowu go skrzywdzę.
Odsunąłem się od niego. Bałem się samego siebie. Widząc go w tym stanie, chowającego ból, ignorującevo mnie, pękało mi serce.
Nie mogę drugi raz mu tego zrobić. Nie zrobiłbym. Prawda?
Nie byłem pewnien.
Zamknąłem oczy i liczyłem do pięciu. Z każdą kolejną cyfrą leciała kolejna łza.
Jeden.
Dwa.
Trzy.
Cztery.
Pięć.
Zacisnąłem szczękę.
- Żadne z nas stąd nie wyjdzie, dopóki mi nie powiesz.
- John, ja potrzebuje jeszcze. Proszę cię, pozwól mi jeszcze tylko dziś...
Jak on mógł? Jak mógł sądzić, że mu pozwolę jeszcze coś wziąć. Czemu on nam to robi? Czemu jest taki kruchy?
- Nie! Nie pozwól, żeby ona znowu ci to zrobiła. Nie pozwól, żeby znowu cię zniszczyła, słyszysz? - Złapałem go za nadgarstek, żeby dał jakiś znak, że moje słowa do niego docierają. - Powiedz mi. Cokolwiek się stało, naprawimy to.
Uwolnił swoją rękę z mojego uścisku i szybko podszedł do regału. Wysunął jedną książkę i wyjął z jej wnętrza strzykawkę.
- Nie rób tego... - Powiedziałem bezsilny. - Sherlock, proszę...
Zniknął w drzwiach łazienki.
- Nie potrzebujesz narkotyków, tylko mnie. - Przytuliłem go mocno. Chciałem dać mu poczucie bezpieczeństwa, ale nie wiedziałem nawet czego się bał.
- Nie, nie, nie. Jestem uzależniony i nigdy nie przestanę chcieć...
- Chodź. - Przerwałem mu.
Delikatnie wyjąłem strzykawkę z jego dłoni. Nie mogłem patrzeć na niego w tym stanie. Był inną osobą. Ale nie mogłem uciec, obiecałem nie uciekać. Jeśli teraz wyjdę, on przedłuży działanie narkotyku.
- Pójdziemy spać. - Próbowałem odciągnąć go od zlewu.
Chwilę się wahał, ale zostawił strzykawkę.Zaprowadziłem go do jego pokoju. Nie mógł spać w tym samym pomieszczeniu z Rosie. Ta myśl była okropna i gorzka, ale uzasadniona.
Położył się na łóżku, a ja usiadłem przy nim. Cokolwiek się stało, musiałem z tym poczekać do jutra. Sherlock potrzebował snu.
![](https://img.wattpad.com/cover/124973978-288-k789364.jpg)
CZYTASZ
Powroty || JOHNLOCK || po 4 sezonie
Fanfiction#221bpowroty Wydarzenia po czwartym sezonie. Piszę to właściwie dla siebie, bo choć skończyłam oglądać Sherlocka już dawno, zakończenie nie daje mi spokoju. I believe in johnlock, nawet, a przede wszystkim po trudnych chwilach z ostatniego sezonu. P...