20. John POV

3.9K 451 69
                                    

Zostawiłem Sherlocka.
Odważył się powiedzieć mi o wszystkim, a ja po prostu uciekłem zostawiając go. Dotarło to do mnie, jednak nie potrafiłem się zatrzymać.
Poszedłem na cmentarz.

Minąłem miejsce, gdzie znajdował się grób Sherlocka. Szukałem kogoś innego. Właściwie nie szukałem. Drogę do grobu Mary znałem na pamięć.

Stanąłem nad nim. Bez kwiatów.

Poczułem się okropnie.

- Co ja robię? Czy powinienem w ogóle przychodzić tu teraz? Czuję się jak zdrajca, znowu. Ale ja już nie wiem, czy zdradzam ciebie, czy jego.
Zawsze miałaś odpowiedź na wszystko. Teraz właśnie potrzebuje takiej odpowiedzi.
Kocham Sherlocka, ale kocham też ciebie. Cały czas noszę swoją obrączkę i nie mam pojęcia, co robić dalej.

Od dnia zakończenia sprawy z Eurus, Mary nie pojawiała się już w mojej głowie jako coś rzeczywistego, ale w tamtym momencie, na cmentarzu wróciła. Poczułem jej dłoń na moim ramieniu.
Zamknąłem oczy i usłyszałem:

- Najlepszym dowodem naszej miłości jest Rosie. Będzie z Tobą zawsze. Obrączka to tylko symbol. Nie powinieneś się do niej przywiązywać. Możesz dać ją naszej córeczce, gdy dorośnie, ale nie noś jej jakby nadal coś znaczyła. Mnie już nie ma, John. Kochanie, pożegnaj się ze mną i nie patrz w przeszłość. Tego chciałbym najbardziej. Twojego szczęścia. Twojego i Rosie. Więc teraz, już na zawsze, żegnaj.

Nie, nie, nie.
To nie zdawało się pomóc. Wszystkie wspomnienia wróciły podwójnie boleśnie. Nie zdjąłem obrączki. Nie potrafiłem.

Runęły wszystkie mury, które wokół siebie zbudowałem. Wszystkie moje maski dobrego ojca i przyjaciela zniknęły definitywnie. Nie byłem osobą wartą kochania, byłem co najwyżej godny pożałowania.

Mary nie powiedziała mi nic więcej, choć bardzo starałem się ją przywołać. Przypominałem sobie jej głos, jej twarz, jej uśmiech, ale nadal nic nie mówiła. Pożegnała się, do jasnej cholery, pożegnała się.
Nie potrafiłem odpowiednio przeżyć żałoby, tak przynajmniej mi się wydawało, bo dopiero wtedy poczułem, że coś się skończyło.

Robiło się ciemno. Musiałem wracać. Chowanie się przed własnym życiem nie miało sensu.

Ledwie miałem siłę dotrzeć na Baker Street. Nie byłem zmęczony fizycznie, tylko psychicznie i nie wiedziałem co z tym zrobić.

Otworzyłem drzwi i usłyszałem dźwięk skrzypiec. Nigdy wcześniej nie słyszałem tej melodii. Była wolna i trochę przypominała tę, którą Sherlock grał dla Euros, ale jednak była inna.
Postawiłem krok na schodach jak najciszej się dało i tak powoli dotarłem na górę.
Rosie teraz siedziała w fotelu Sherlocka, a on stał przodem do okna i grał, chociaż z pewnością widział jak wracam.

- Mogłeś posadzić Rosie na moim, tak jak zawsze. - Odezwałem się spanikowany.

- Nie, ten fotel ma być wolny, gdybyś wrócił i chciał usiąść.

Zaskoczyła mnie ta odpowiedź.
Posadziłem Rosie na kocyku, a sam usiadłem na swoim miejscu.

Sherlock również usiadł. Jego grobową minę zdradzały przeszklone oczy.

- Poszedłem na cmentarz.

Oparłem łokcie na kolanach nerwowo bawiąc się dłońmi.

- Wiem. - Uśmiechnął się ponuro.

- Przepraszam. - Wydusiłem w końcu. - Ale przemyślałem wszystko i mam do ciebie dwie prośby.

Sherlock poochylił się w moją stronę. Kontynuowałem.

- Pierwsza - bardzo trudno było mi patrzeć mu w oczy po tym wszystkim. Skrępowanie, nieśmiałość i powaga sytuacji, ale także wyznane i niewyznane uczucia były paraliżujące. - Pierwsza... Wiem, że muszę przestać nosić obrączkę, ale nie mogę... nie potrafię... Mógłbyś?

Nie mówiąc nic spojrzał jedynie na mnie wzrokiem pytającym "na pewno".

Zamknąłem oczy w bezdźwięcznej odpowiedzi.

Otoczył moją dłoń swoimi. Badał ją jakby również miał zamknięte oczy i musiał sprawdzać położenie obrączki. Gdy ją zdjął, odetchnąłem, ale nie był to oddech ulgi. Czułem wszystkie emocje uderzające mnie jednocześnie. Przeważała bezsilność.

Włożył kawałek ciepłego metalu w moją dłoń i zacisnął. Nie chciałem już otwierać oczu.

- John. John, spójrz na mnie. - Posłuchałem. - Nie musisz tego robić...

- Muszę, najwyższy czas. Pogodzić się z przeszłością i nie zaniedbywać przyszłości. - Powiedziałem. Chciałbym wierzyć w moje słowa, ale chyba bardziej mówiłem je dla Sherlocka, niż z przekonania, że są prawdziwe.

- Jaka jest ta druga prośba? - Zapytał, a ja zauważyłem, że nadal trzyma moją zaciśniętą dłoń.

- Żebyś na mnie poczekał. Żebyś nie próbował myśleć, że to odmowa. Tobie też musi być trudno, ale proszę, nie przekreślaj niczego. Czy możesz dać mi czas?

Ścisnął mocniej moją rękę. Więcej, niż ktokolwiek zrobił dla mnie przez całe życie.

Powroty || JOHNLOCK || po 4 sezonieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz