39. ❄ Sherlock POV

3.8K 372 185
                                    

//polecam zobaczyć filmik po przeczytaniu:)

i bardzo was przepraszam za ten chaos w rozdziałach... Wattpad usuwał i dodawał je w jakiejś losowej kolejności, już powinno być dobrze... sytuacja chyba opanowana //

- John, nie wiem co się dzieje. Bolą mnie plecy. - Wyszeptałem, siedząc obok doktora przy stole.

- Rana? - Od razu przybrał profesjonalny ton, chociaż widziałem zmartwienie w jego oczach.

Pokiwałem głową.

- Chodź, sprawdzimy to. - Powiedział podnosząc się z miejsca.

- Nie masz tu żadnych leków, opatrunków. - Stwierdziłem.

- Racja, nie możemy pozwolić na zakażenie. Cóż, dasz radę wstać i ubrać płaszcz? - Kiwnąłem głową. - Ja porozmawiam z Molly i przeproszę wszystkich.

Zrobiłem to co powiedział i czekałem na niego w korytarzu. Zjawił się po kilku minutach bez Rosie. Oczywiste, pani H zmartwiona moim stanem stwierdziła, że John nie może mieć jej teraz na głowie, więc została z nią. A poza tym, pani Hudson nie miała wnuków i Rosamunde była dla niej idealnym substytutem.

Wyszliśmy na zewnątrz. Od razu sięgnąłem do kieszeni po rękawiczki.

- Mogliśmy zadzwonić po taksówkę... nie wiem czy tu jakąś złapiemy. - Westchnął.

- Przejdźmy się, to niedaleko.

Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.

- W twoim stanie?! Nie ma mowy.

- John, to nic takiego, chodź.

Udałem się w stronę Baker Street licząc, że doktor mnie dogoni i wyrówna krok. Tak właśnie zrobił. Zaraz potem powiedział:

- Czy ciebie chociaż naprawdę boli?

Nie odpowiedziałem. Spojrzałem na niego.

- Sherlock, oszalałeś?! Nie. Możesz. Tak. Robić. Na Boga...

Zobaczyłem w jego rozgniewanych oczach błysk i nie miałem pojęcia co to oznacza. Jak to? Znałem Johna najlepiej na świecie, więc jak to możliwe.

Złapał mnie za ramię.

- W takim razie wracamy. - Zwrócił, a ja razem z nim. - Musisz przestać uciekać od niekomfortowych sytuacji i oszukiwać wszystkich naokoło.

Zwykle nie odpowiadałem na komentarze Johna, gdy był na mnie zły, bo zwykle miał rację co do swoich uwag. Tym razem jednak sobie pozwoliłem.

- I kto to mówi, John.

Tylko tyle, ale zrozumiał. Ucichł trochę, a jego uścisk na mojej ręce lekko osłabł.

Nie zdążyliśmy się oddalić na więcej niż 300 metrów, więc szybko byliśmy  z powrotem pod mieszkaniem Molly. Cały czas wściekły John i ja, najchętniej będący teraz w 221b.

- Wróciliśmy. - Krzyknął z progu doktor. Pozornie brzmiał radośnie, ale był bezsprzecznie wprowadzony z równowagi.
Nie chciałem, żeby był taki, bo nie wiedziałem czego się spodziewać. Nie lubię nie wiedzieć.

- Wiecie co? - Powiedział, jakby opowiadał zabawną anegdotę. - Sherlockowi nic nie jest.

Stałem kilka kroków za nim, obserwując jego mowę ciała. Chciałem położyć mu dłoń na ramieniu - zrobić najbardziej stosowną w tym momencie rzecz, aby do uspokoić. Zamiast tego jednak nieruchomo patrzyłem na niego.

- John, coś się stało? - Powiedziała pani Hudson zaniepokojona dziwnym zachowaniem.

- Tak. Tak, stało się. Mówię wam to dopiero teraz, bo jestem tchórzem i nie potrafię... - Potarł kark dłonią i spojrzał na mnie. Nagle jego obłęd w oczach zamienił się w ogień, ale tego ognia nie musiałem się bać. Ten ogień chciał mnie ogrzać. - Kocham Sherlocka. Na prawdę. Bardzo, bardzo, bardzo go kocham.

Powiedział to. Stałem wpatrzony jednocześnie wszędzie i nigdzie. Widziałem minę Johna - jego szeroki uśmiech, oraz szok pozostałych. Pani Hudson krzyknęła z radości. Ale mimo, że widziałem to wszystko, czułem, że jestem gdzieś indziej. Wszystkie myśli przestały istnieć, zastąpione wybuchem tysiąca fajerwerków. John nie pierwszy raz mi to robił.
Gdy złapał mnie za rękę, wróciłem do rzeczywistości.

- Cóż, to prawda i skoro już jesteśmy w tym temacie, to i ja przyznam, że kocham Johna... choć to tak oczywiste, że nie musiałem tego mówić.

Spojrzałem na Mycrofta, mamę i tatę. Ten pierwszy wiedział, to oczywiste, ale rodzice wyglądali na mocno zaskoczonych. Poczułem jak John rozluźnia uścisk dłoni, aby zaraz potem znowu go wzmocnić i tak kilka razy.

-.. .-.. .- / -.-. .. . -... .. . / .-- ... --.. -.-- ... - -.- ---

Uśmiechnąłem się mimowolnie. Nie wierzyłem, co się dzieję. Nic nie wyraziłoby tego, co wtedy czułem.

- -.-- / .--- . ... - . ... / -- --- .. -- / .-..-. .-- ... --.. -.-- ... - -.- .. -- .-..-.

Miałem łzy w oczach, choć bardzo starałem się je ukryć. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie tyle, co John Watson. Nikt nigdy nie przekroczył dla mnie tylu swoich granic. Przerażające, jak bardzo kocham tego człowieka, jak bardzo go potrzebuję. Mojego Johna.
Oddałbym dla niego wszystko. Usunąłbym z mojego pałacu pamięci wszystkie rodzaje popiołu tytoniowego, żeby skatalogować wszystkie rodzaje jego śmiechu... Mógłbym, ale on by na to nie pozwolił. Mój wspaniałomyślny, dobry doktor nie pozwoliłby, żeby niewinni ludzie ginęli, bo jakiś szalony detektyw postanowił wypełnić swój umysł jakimś cudownym doktorem. Taki właśnie jest John... Na szczęście nie muszę niczego usuwać. John nie zajmuje miejsca w moim pałacu myśli. On go rozbudowuje. Dba o brak przeciągu i o to, żeby firanki nie przesiąkły zapachem nikotyny. Podlewa rośliny, które dawno by już zwiędły bez niego. Przed jego pojawieniem się, w moim pałacu nie było żadnych kwiatów.

Czuję się, jak jedyny zakochany na całym świecie. Jakby nikt inny nie zrozumiał jak cudowne jest to uczucie. Może dlatego, że nikt inny nie wie, jak to jest kochać najwspanialszego człowieka na świecie. Mojego bohatera, który czasem za dużo krzyczy, za mało myśli i za wolno biega. Ale ogólnie rzecz biorąc - najwspanialszego.

Będziemy szczęśliwi. Od teraz do końca świata. Ja, John i Rosamunde. A przeciwko nam cały świat, któremu oczywiście, jak zwykle damy radę. Detektyw Holmes i doktor Watson.

Koniec

Here, though the world explode, these two survive,
And it is always eighteen ninety-five.

~ Vincent Starrett

Update, kwiecień 2018
Cieszę się, że dotarliście do końca tej historii. Z perspektywy czasu wydaje mi się ona trudna do przetrawienia - ilość skrótów myślowych itp. (Powinnam ją napisać od nowa.) Nie usunęłam jej, bo ku mojemu zdziwieniu niektórym się podoba.
W każdym razie, chcę tylko zapewnić, że inne moje prace są lepsze - przede wszystkim są staranniejsze, więc jeśli przebrneliście przez to, teraz będzie już tylko lepiej. :)

Powroty || JOHNLOCK || po 4 sezonieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz