Rozdział 14

102 28 41
                                    

14.05.2016, godzina 11.15, Korea Południowa, Goyang.

Matka Jaebuma przyjechała do nich szybciej niż tego się spodziewał. Weszła na sale, budząc przy tym jego jak i SooMin, która nie była zbytnio zadowolona z pobudki, mimo że była już późna godzina. Jaebum usiadł, czując o wiele mniejszy ból w nodze, który był już prawie niedostrzegalny po tym, jak ogromną dawkę leków w nocy dostał. Tego dnia miał już dostać wypis na powrót do domu, jednakże o nie zamierzał zostawiać swojej narzeczonej samej. Musiał przy niej być i opiekować się nią, bo tak w końcu wypadałoby mu zrobić. Gdyby ją opuścił w potrzebie to co za facetem by był dla niej? Bał się z resztą o nią, jak o ich dziecko, które miało się narodzić już niedługo. Mieli nawet już kupione dla niego ubranka oraz zabawki, nie mogli tego stracić. Nie mogli stracić dziecka, na które czekają tak długo.

- Coście wy zrobili!? – zawołała na starcie kobieta, podchodząc do niego zmartwiona i położyła ręce na biodrach, dając mu znak, że nie była zbytnio zadowolona tym, iż znaleźli się w szpitalu. W końcu kto by cieszył się z takiego powodu? Raczej tylko ktoś niepełny umysłowo. Rodzicielka przysunęła sobie jedno z krzeseł obok łóżka i zwróciła się na nim w stronę syna – Wytłumacz mi to.

Zrobił to. Po jakieś chwili przyszedł do niego doktor, który wręczył mu jego wypis i zalecił mu, aby dużo odpoczywał i przystosował się do uwag napisanych na samym końcu. Jaebum również musiał zakupić jakąś maść, którą powinien smarować owe pogryzienie przez zwierzę. Nic dziwnego. Podniósł się z posłania, twierdząc ze musi pojechać po rzeczy dla Soomin, a matka postanowiła jechać razem z nim. Przez całą drogę do domu kochanków marudziła, jaki to chłopak jest nieodpowiedzialny i że nie powinna pozwolić im razem zamieszkać. On natomiast nie słuchał jej. Nigdy tego nie robił. Był już przyzwyczajony do tego, iż ciągle wytykała mu wszystko, co robił źle. Z czasem nawet przestawał już być o to zły. To go nie wzruszało obecnie.

Zabrali piżamę, szampon, żel pod prysznic, dwa ręczniki i szczotkę do włosów. Po drodze wstąpili również do sklepu po jakieś słodycze, napój oraz owoce, które lubiła dziewczyna. Wrócili do szpitala już po godzinie, a noga Jaebuma wtedy zaczęła dawać o sobie złe znaki, więc od razu usiadł obok łóżka, na którym leżała Soomin i złapał za jej dłoń, uśmiechając się delikatnie. Ona natomiast patrzyła się na niego zaspana i ścisnęła lekko jego dłoń. Rodzicielka przyglądała im się z boku, kręcąc z politowaniem głową. Nie rozumiała, dlaczego ta dziewczyna psuła sobie życie u boku takiego nieudacznika, jakim był jej wychowanek. Westchnęła ciężko i wyszła z sali, żeby im nie przeszkadzać w chwili czułości.

- Mam już dość tej kobiety – burknął pod nosem, sprawiając, że zachichotała i pogładziła jego dłoń palcem – To robisz źle, tamto robisz źle. Nie kupuj tego! To złe dla dziecka, bla bla bla – wywrócił oczami.

Po jego słowach Soomin nie mogła załapać oddechu i kaszlała, trzymając się za gardło. Za moment jednak straciła przytomność, a maszyna do pracy serca pikała bez przerwy. Jaebum wiedział co się stało. Jej serce stanęło. Do pomieszczenia wbiegł lekarz wraz z dwoma pielęgniarkami i kazali mu wyjść. Jedna wypchnęła go z pomieszczenia, kiedy ten nie chciał opuścić dziewczyny. Przez szkło w drzwiach obserwował, jak ona walczy o swoje życie i płakał. Matka stała nad nim i mówiła, że to wszystko jego wina, a on cierpiał jeszcze bardziej. To był zły pomysł, żeby mówić jej o tym, iż znajdowali się w szpitalu. Bardzo zły pomysł.

Kilka minut później doktor do nich wyszedł.

Udało się uratować Soomin. Pojawiły się łzy ulgi.

15.05.2016, godzina 9.39, Korea Południowa, Busan.

Jongin już z samego rana wrócił do miejsca, gdzie dwieście lat temu mieszkali Jeongguk oraz Jihyun. Przed domem Jeongguka nikogo nie zastał, więc stwierdził, że odwiedzi ten który sąsiadował z ruinami tego Jihyun. Przecież w końcu musiał kogoś znaleźć i ten ktoś musiał znać ich historię, prawda? W głębi duszy miał taką nadzieję, że nie jechał tutaj tyle godzin na marne i że te pieniądze, które wydał będą warte takiej przygody. Przeczesał dłonią przez swoją grzywkę i uśmiechnął się pod nosem, zatrzymując się przed małym domkiem, który znajdował się obok ruin. Wyglądał on na tle gruzowiska niczym z jakieś bajki galaktycznej, w której główni bohaterowie cofają się kilka tysięcy lat wstecz i odkrywają różne tajemnice tamtejszych ludzi. Tak teraz właściwie czuł się Jongin, a raczej podobnie.

The Mysteries of Ghosts | Yoonmin |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz