24.05.2016, godzina 8.03, Korea Południowa, Busan.
Brunet siedział przy stole, owinięty kocem i jadł śniadanie, które był w stanie ugotować z tego, co zostało w lodówce. Niestety było tego mało. Zaledwie dwa jajka i trochę ryżu w rondelku. Wyszło z tego jednak smaczne śniadanie, które zjadł bardzo chętnie i to jeszcze z dokładką. Zadrżał z zimna i odsunął od siebie pusty już talerz. Dlaczego nie potrafił zapalić tego cholernego i starego pieczyska? Ile ono miało lat? Jak Jeongguk w nim palił? Czuł, że jeszcze chwila i zamarznie z zimna, a to raczej by nie wyglądało zbyt fajni dla Yoongiego, który by musiał zostać sam na stałe. Dlaczego o tym pomyślał akurat teraz? Pokręcił głową, pozbywając się tych myśli szybko z głowy i podniósł się na równe nogi.
Wyjrzał przez okno. Spoza chmur wychylało się powoli słońce. Odetchnął z ulgą. Stwierdził po krótkim momencie, iż uda się na spacer i przy okazji zajrzy do sklepu i uzupełni zapasy w szafkach i lodówce. Uśmiechnął się pod nosem na swój pomysł i poszedł do przedpokoju, gdzie założył na siebie buty oraz ciepłą bluzę. Wziął jeszcze portfel oraz kluczyki. Zamknął drzwiczki na klucz i ruszył w stronę pobliskiego sklepiku, który, jak pech ciał nie był wcale aż tak blisko. Znajdował się trzy przecznice dalej.
Po kilkunastu minutach trafił na miejsce. Tutaj zaczynało się życie i było coraz więcej domów, a nawet hotel i kino. Przejeżdżał tędy i to nie jeden raz, ale jakoś nie miał jeszcze okazji wstąpić do żądnego z tych miejsc. Wzruszył ramionami, wchodząc do sklepu i wziął koszyk. Zaczął wkładać do niego wszytko co było mu potrzebne do przeżycia u Jeongguka w domu. Przy stoisku z owocami niestety na kogoś wpadł i cała zawartość jego koszyka rozsypała się po podłodze. Syknął głośno i zaczął zbierać wszystko. Nieznajomy mężczyzna, dużo niższy od niego, o dużych oczach i miłym wyglądzie twarzy przeprosił i kucnął obok niego, pomagając mu.
— Naprawdę bardzo przepraszam — powiedział jeszcze raz obcy i spojrzał się na Taehyunga, uśmiechając się delikatnie, co ten odwzajemnił.
— Nie ma sprawy. To ja na Pana wpadłem, więc ja przepraszam — odpowiedział i poszedł dalej, nie oglądając się za siebie. Chociaż że wiedział, iż niższy skanował jego postać wzrokiem, póki nie zniknął za sąsiednim regałem.
Taehyung po tym, gdy miał już załatwione sprawunki udał się z powrotem do domu Jeona. Tam rozpakował wszystko i pochował do lodówki oraz szafek, a następnie zrobił sobie gorącej herbaty. Pił ją powolutku, opatrzył sobie język, ale za to się rozgrzał. I tak potem stwierdził, że pójdzie odwiedzić Jeongguka w szpitalu.
Zrobił dla niego na szybko jakiś posiłek, zapakował w pudełeczko i wyszedł z domu. Tym razem pojechał samochodem, ponieważ przed nim był dużo dłuższy kawałek drogi. Przejechał obok ruin domu, po czym skręcił za nim w lewo i po chwili wjechał na autostradę. Dojechał na miasto w krótkim czasie. Potem na placówkę szpitalną i zaparkował na parkingu.
Wysiadł, zamknął samochód i spokojnym krokiem udał się w stronę budynku, pogwizdując pod nosem. Wszedł do środka odpowiedniego oddziału. Stanął przed salą, w której leżał Jeongguk i zapukał do środka, po czym otworzył drzwi i stanął w przejściu. Spojrzał w stronę swojego chłopaka i uśmiechnął się delikatnie pod nosem, widząc, że jakaś pielęgniarka włączyła mu film na tablecie i oglądał go z fascynacją.
— Dzień dobry, kochanie. Co tam oglądasz? — zapytał, zamykając drzwi i usiadł obok Jeona, który spojrzał na niego i kiwnął jedynie głową w stronę ekranu, dając Tae znak, aby ten sam sobie zobaczył. Starszy pochylił się i spostrzegł, że chłopak oglądał koncert ich ulubionego zespołu. No tak; mógłby wcześniej się domyślić po tym, jak usłyszał dźwięki dochodzące z głośników.
CZYTASZ
The Mysteries of Ghosts | Yoonmin |
Fiksi Penggemar"Postać powoli zbliżyła się do łóżka i usiadła na nim, przyglądając się uważnie Yoongiemu - Też tu mieszkam... Od wielu wielu lat - wyjaśnił mu w końcu, lecz tym razem jego usta się poruszyły i rzeczywiście mówił - Dawniej nazywano mnie Park Jimin...