27.05.2016, godzina 03.11, Korea Południowa, Daegu.
Yoongi przysiadł do stołu, kładąc na nim kubek z gorącą kawą i wpatrywał się z uwagą w parę, która zaczęła się nad nim unosić. Nie mógł uwierzyć w całą tą sytuację, która wydarzyła się przed szkołą. To znaczy; spodziewał się tego, iż znajomi będą w stanie chcieć się zemścić, ale tego, że uratuje go przed nimi jakiś pies to już nie. To wydawało mu się być podejrzane. Chwila...Może to był Jimin? Kiedyś wspominał, że pomógł jakiemuś wybrańcowi podając się za zwierzaka.
— Prawidłowa odpowiedź, klusko — usłyszał przy uchy, sprawiając, że podskoczył w miejscu wystraszony oraz zadrżał na kontakt z niesamowitym zimnem, które owiało jego szyje i ucho z prawej strony. — Pomogłem ci. Chyba powinieneś mi podziękować, hm? — Jimin usiadł obok niego, uśmiechając się szeroko, a jego białe zęby zdawały się lśnić bardziej niż zwykle.
Yoongi zmieszany opuścił głowę, drapiąc się po niej — Masz rację, dziękuje. Gdyby nie ty to pewnie bym już nie żył — zażartował, jednakże Parkowi nie było do żartów. Jego wyraz twarzy w jednym momencie stał się bardzo poważny, przez co czarnowłosy poczuł się dość dziwnie. Nie wiedział o co chodziło.
Oblizał usta, kiedy Jimin zaczął znowu mówić — Słuchaj... Twoi koledzy nie są obecnie tym za kogo się podają — wyjaśnił blondyn z naciskiem na słowo koledzy, ponieważ wiedział, że Yoongi był do nich sceptycznie nastawiony — Podwładny Władcy Demonów pozamieniał niektórych ludzi w demony. Zwłaszcza tych, którzy są blisko z wybrańcami lub znają ich w jakimś stopniu. To ułatwia im wiele rzeczy. Teraz mamy na głowie więcej niż myślisz, wiesz? — głos Jimina stawał się coraz cichszy, co sprawiło, iż Yoongi bał się coraz bardziej. — Yoongi, coraz więcej ludzi staje się demonami. Da się zniszczyć to zaklęcie tylko jeśli uda nam się wygrać ze złem.
Chłopak znowu poczuł narastające obawy, a jego niepewny wzrok spoczął na Jiminie, który przyglądał mu się uważnie i czekał na jakiś znak. Nastolatek przeniósł wzrok na zegarek. Trzecia dwadzieścia trzy. Mieli mało czasu na obgadanie tego wszystkiego, a jego głowę zaprzątały same złe myśli. Co jeśli jakiś demon zabije jednego z wybrańców, których już odnalazł albo jeszcze takiego, z którym nie miał żądnego kontaktu do tej pory? Zrobiło mu się duszno. Spojrzał na kawę. Już wiedział, że jej nie wypije.
Wziął głęboki oddech, kładąc dłoń na stole i zaczął dudnić palcami o blat. To była rzeczywiście trudna sytuacja. Czy oni właśnie byli w kropce? Powinni się śpieszyć? Chyba tak... Czuł, iż czasu było coraz mniej. Teraz już naprawdę mało go pozostało. Nie wiedział, ile mu zostało na znalezienie każdego wybrańca... Miesiąc? Dwa tygodnie? Tydzień? Trzy dni? Może jeden? A może nawet kilka godzin? Poza tym... Ilu jeszcze ich było do odszukania? Złapał się za głowę. Wszystko zaczęło go zadręczać.
— Wszystko w po... — chciał zapytać Jimin, jednakże czarnowłosy chwycił go za dłoń, wgapiając się w obraz słonecznika, który wisiał na ścianie i przymknął powieki. Wyobraził sobie, że właśnie tam się znajdują, a kiedy je otworzył to jego myśli stały się rzeczywistością.
Razem z Parkiem siedział na jednym płatku ogromnego słonecznika. Spojrzał na Jimina, oddychając głęboko i poczuł się dzięki temu dużo lepiej. — Myślę, że tutaj będzie nam lepiej rozmawiać — powiedział cicho, wpatrując się w brązowe oczy towarzysza, który skinął głową ze zrozumieniem.
— To wszystko znaczy, że czas nam się kończy, prawda? — zapytał cicho, próbując zachować powagę w głosie, ale w rzeczywistości miał chęć się rozpłakać.
— Tak.
Usłyszał to czego obawiał się najbardziej.
Oparł głowę o ramie kolegi i rozpłakał się.
CZYTASZ
The Mysteries of Ghosts | Yoonmin |
Fiksi Penggemar"Postać powoli zbliżyła się do łóżka i usiadła na nim, przyglądając się uważnie Yoongiemu - Też tu mieszkam... Od wielu wielu lat - wyjaśnił mu w końcu, lecz tym razem jego usta się poruszyły i rzeczywiście mówił - Dawniej nazywano mnie Park Jimin...